Kwitły wtenczas
Na różowo
Moje kasztany
Stałeś pod drzewem
Oczarowany
Zapachem raju
Ich słodka, gęsta woń
Otaczała cię niby mgłą
Gdy dojrzały
Zrywałeś je garściami
Trzymałeś w dłoni
Kłujące serca
Każdy z nich
Ci się zwierzał
Wyrwałeś je
Ze skorupy
Jeża
Nieśmiało
Kasztanowe w objęciach
Ciało
Drżę naga
i płonę
Odszedłeś…
Wdziały ubranko
na lewą stronę