Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ernest Krociel

Użytkownicy
  • Postów

    28
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Ernest Krociel

  1. Założyłem się z Życiem
    Kto kogo pierwszy
    Wystrychnie na dudka
    O przeżyć monetę złotą

    I starałem się
    Rubinowo trzeszczących
    Od namiaru sił gałęzi
    Nie wtrącić w kołowrotek zdarzeń
    I prząść...
    I prząść...
    Byle tylko nie stracić
    Sokolego wzroku

    I co?
    Życie mnie zapytało:
    Z której gałęzi chłopcze
    Wykonasz łuk dla mnie doskonały?
    Ja na to:
    Z tej, której wiatru
    Nie dało złamać imienia swego

    Opuściło wzrok
    I odeszło niepocieszone

  2. W krainie elfów świetlistych
    Troli okradających upragnione czerwienie
    Księżniczek przeźroczyście
    Obecnych w swoich komnatach
    Dzielnych rycerzy żelaznych
    Obsypywanych pierzem zuchwałym
    Książąt przyrośniętych
    Pod kawalkadą westchnień i uwielbień
    Do samych siebie
    Niepotrzebne jest słowo

    Tu wszystko smakuje i pachnie
    Tęczową nieuwagą
    Znieruchomiałą na widok Boga
    Obciążone najlżejszym spojrzeniem
    Nie wątpią w sens własnego istnienia
    Poukładane bitwy i romanse
    Trącają w policzek swą banalnością
    Ale trzeba, trzeba oszczędzać
    Zawroty głowy i gorączki
    Bo jak mydlana bańka
    Spierzchną i pękną
    Unoszone na wietrze
    Melodyjnym śpiewem

    Tu niepotrzebe jest słowo
    Szperanie zatwardziałych
    Głosicieli nowin i cudów
    Okalających wszystko
    Podmuchem niewyspanych oczu
    Tu niepotrzebnie obowiązuje
    Związek między nad i pod
    Po co?! Do jasnej cholery, po co?!

    Tu potrzebne jest tylko NIC
    Odmierzone lśniącą wstęgą
    Zmartwychwstałego SŁOŃCA

  3. Wzdłuż ścian niezapomnianych
    Wędrują myślosłowa
    Odmierzane słuchaniem
    Tup, tup, tup, tup...

    Wczoraj było odrobinę wcześniej
    Odnajdywać brzegi zamysłu
    Jaśniejące niewinną rozwagą

    Niekompletne skojarzenia
    Oblepione garścią a,b,t i w..
    Szczypały okna
    Wkradającym się wołaniem

    Dziś skarżą się
    Kształtem warg
    Ostatnie szepty normalności

    W mig odpłyną
    Bogatsze o jedną strofę tego wiersza
    Tej - której nigdy nie było...

  4. Odrzucić wszystko
    Wkroić pomieszanie
    Z garstką czekających słów
    Zasiąść do błagalnych wersów
    I też je odrzucić

    To nie zwyczajne
    Obmurować promień
    Czy ofiarować kość
    Na pożarcie diabłom

    Ale trzeba
    Minione lata otwarte na zaś
    Pomalować na kolor rozpaczy

    Uklęknąć
    I obrysować łukiem
    Dawne kroki

    Stu pachnących nalegań
    Nie widać, rozpłyneły się
    W oczach przeludnionych od drzazg
    To dobrze
    Bo nie ma kamieni
    A cukrem nie boli

  5. Odprowadziłem dziś uwagę
    Do domu
    Śpi spokojnie

    Lirycznym ruchem dłoni
    Zerwałem zasłonę
    Odsłaniając nagie biodro mej kochanki
    Wcale mi nie głupio

    Sąsiedzi jak zwykle
    Dmuchają w balony swego jestestwa
    A kwiaty w oknach
    Śnią za wszystkich
    Okrytych puchem
    Wzorowej dyscypliny

  6. Okno mojego pokoju
    Wyrównuje nieścisłości czasu
    Zataczając krąg bladożółtego świtu

    Jest nienasycone
    Przez srebrną taflę
    Pochłania perły nocy
    Karmiąc swą krystaliczność
    Oddechem porannego wiatru

    Później, gdy
    Ustępuje szarej mgle
    Wyolbrzymionej mroczną wstęgą
    Jawi się czysty obraz
    Niepomiarkowanej pasji mrówczego zapału

  7. Gdy kawałek snu
    Przeistacza się w mówiące cudo
    Przeplatane kruchym ciastem
    To na wierzch
    Wypływa prawda o nas samych

    Jako
    Ludzików szklistych
    Umaczanych w czekoladzie
    Poddanych obróbce
    Przez istoty wędrownych dusz

    Ludzików
    Natchnienia szukających
    W chwilach pożółkłych od wilgoci
    W zamazanych albumach niemych konwersacji
    Lub w zapachu prawdziwej ziemi

    Ludzików
    Głową zanurzonych
    W gęstwinie barw i dźwięków
    Czychających z siatką na motyle
    By móc
    Choć na moment
    Udławić się kroplą
    Zatrzymaną w powietrzu

  8. Za dobitnie czasem
    Dorysowuję kolejny element w układance ulic
    Ukłuwam myśli
    Przesączone z zawczasów

    Nie potrzebnie
    Trwonie krople mojej krwi
    Przestrajam dźwięki w kabinie mych snów

    Odsuwam na później
    Chwile patetycznie usłane fiołkami
    I różami czerwonymi
    Chwile pachnące łąką
    I porankiem pachnące

    Akurat udaje zwycięzce
    Ozdabiam grób mój
    Wieńcem laurowym
    I w pośpiechu
    Wciskam słowa w zakurzony gramofon
    Który i tak
    Dumnie sączy jedną tylko pieśń:
    Carpe diem tralala , carpe diem....

×
×
  • Dodaj nową pozycję...