Z jakimż nastawieniem
Obserwowałem wyludnienie,
Zmianę kości, wtapianie cukru
Tak, potakiwałem,
Pełen parszywych myśli
Myśli nad wyraz złośliwych
Ugiętych w krąg, rozpełzłych
Łaziły po spodniach, po koszuli
Wybrzuszenie podszyte strachem
Kolorowe piętno darło się
Szamotało i kradło
W okrutnej przestrzeni
Stały w rzędzie słoiki
Szamotała się herbata
Soki się lały,
Ciekawe daremne śliwki
Ktoś mnie rzucił orzechem
Upadłem na powierzchnie
Drewnianą podłogę
Słuchałem podłogi, desek
Kaszel odegnał urojenia
Podtrzymał bliskość drewna
Widziałem książkę, czytała się sama
Widziałem życzliwe gardełka
Pana i pani
Pan kreował godną postawę
Patrzyłem na postawę
Pani zabiła dzieci i poszła spać
Obok mnie leżał orzech