
nie ma
Użytkownicy-
Postów
98 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez nie ma
-
Złamałe
-
To chyba rzeczywiście proza. Ale wiersz by był z tego niezły
-
"Ach Ta poezja"
nie ma odpowiedział(a) na Piotr Romanow utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Moża ja też nie jestem mistrzem pisarstwa, ale potrafię rozpoznać dobry wiersz. Ten nie jest dobry... Skracaj wersy, są zbyt długie, najlepiej pisz zwrotkami, to nadaje przejrzystość, a poza tym spobób, w jaki ty piszesz, wcale nie jest taki prosty. Lepiej próbuj czegoś łatwiejszego na początek i.... nie owijaj w bawełnę, nie pisz "na okrętkę". Szukaj innych środków wyrazu niż rym. Słyszałeś o czymś takim jak środek stylistyczny??? - metafora, porównanie, itp????? -
Nieskonczony wierszyk
nie ma odpowiedział(a) na Piotr Romanow utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wersja marianna ja jest bardziej przejrzysta. wiersz na pograniczu kiczu, dobry na broszurkę reklamową. Bez urazy... -
To jest wiersz do wszystkich: do tych żyjących i do tych, których już nie ma-tych, co zabijali i tych zabitych.
-
Krwią zalane słońce po raz kolejny przyjmuje cios, po raz kolejny umiera, z modlitwą wita wystrzały, po raz tysięczny wpada do grobu. Oto ziemia usłana cieniem stygnących ciał tych przysięgą związanych, tych, co umarli samotnie lecz z oddali słychać łkanie. W czyjejś dłoni różaniec. Dźwięczy Chrystusowy krzyż, poruszany wiatrem od Wschodu w tym wkrótce pamiętnym lesie. Po cichu liczy ofiary. Oczy ziemią przysypane: zbyt długo niewidzące, by ujrzeć tajoną prawdę, by ujrzeć wyciągniętą dłoń, by powiedzieć - wybaczam.
-
rzeczywiście "coś tam", bo wiersz na pewno nie...
-
czubią się, ale... nadziei brak.
-
Stoją obydwaj na tej scenie ulotnej, sami ulotnością sceny zarażeni. Ich nienawiść silna lecz też nie wieczna, jak kwas toksyczny przez deski przenika. Oto ojciec z synem, powszedni aktorzy na scenie tego familijnego teatru sporadyczno słowny zacięty bój toczą, zaciętością swoją porażając suflera. Syn młody, silny, sam w sobie światłem, ojciec gaśnie powoli w gęstym cieniu dusznym, a w jednym i drugim huczy krew żywa: nie miłością a złością ta rzeka wypływa. I nigdy, przenigdy na tym zwiewnym teatrze choćby wątłego znaku pokoju i choćby pozoru, tej mgły, nie uświadczysz, bo w nich krew ta sama lecz inaczej płynie.
-
Per aspera ad astra - przez trudy do gwiazd...
-
Ja na twoim miejscu nie zmieniałabym tytułu...
-
Dziękuję za miły komentarz. Nie było mnie, bo... cóż, chyba mały kryzys, mój pociąg do ciszy chyba zwolnił.
-
Grób Na grobie kwiat A wokół drzewa Krąg bezszelestnych żałobników Słońce Znicz gasnący co noc Wątły symbol istnienia Niewidocznej śmierci Wiatr Bezgłośny śpiewak Słyszalny wsród pól Milcząco obecny tu Liść Jak lichy chochoł Okrywa mały krzyż Sam potrzebując ochrony A ja Nad tym grobem stoję Beznamiętnie patrzę Na przykrytą ziemią twarz A ja Płaczę bez łez W ukryciu przez samą sobą W lustrze widzę swój grób.
-
Możśe ty nie lubisz niebieskiego, ale ja go lubię. Nie piszę o tym co ty lubisz...
-
Świetna gra słowem.
-
John Pool masz rację. Nawet jeżeli sylabizacja się trochę nie zgadza, to co z tego. A poza tym, do tego wiersza można się łatwo dopasować (ten wiersz ma własny styl). Poza tym, myślę, że niektórzy poeci romantyczni lub młodopolscy mogliby cię zlinczować (gdyby oczywiście mieli możliwość przeczytania twojego utworu), za krytykę poczucia wyższości poety nad innymi istotami ludzkimi. Wiersz mi się podoba i tyle.
-
Ładny wiersz, trochę przewrotny i zaskakujący. Pierwsze trzy zwrotki przypominają mi trochę "List do syna - Jeżeli" Kiplinga i spodziewałam się podobnego zakończenia. A tu proszę, niespodzianka - konkluzja zupełnie inna - ale za to kłująca w oczy prawda.
-
Dźwięk miliona kropel
nie ma odpowiedział(a) na Karmenka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję. Dzięki tobie naprawdę przestałam słyszeć te złe myśli... -
Lubię niebieski Lubię błekitne płatki prześwitujące przez chmurną taflę Lubię nieśmiały uśmiech niezapominajek Lubię jego oczy, które zabrały cały kolor chabrom Lubię niebieski Lubię lazur wokół bezludnej wyspy mych myśli Lubię słowa odziane w modry aksamit Lubię bladoniebieskie ciepło wełny mego swetra Lubię niebieski Lubię niebieszczące się drzewa horyzontu Lubię daleką, sinoniebieską, nieodgadnioną dal Lubię grudki słońca kąpiące się w jeziornym kolorze Najbardziej lubię niebieski.
-
dziękuję za miłe komentarze:)
-
Wybaw mnie!
nie ma odpowiedział(a) na Joanna G rabowska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"zamkknięta na amen ma dusza" - to mi się podoba. I ogólnie też w porządku. -
Prawdziwy wiersz o prawdziwej miłości. Piękny...:)
-
Siedzę w tym przedziale sama tyłem do kierunku jazdy odwrócona,siedzę biernie ślepo, oczmi widza śledzę, gdzie wiezie mnie los, ze stukotem kół odmierzam kolejne dni. Przez matowe okno oglądam świat, jak przez szklany klosz; swym niewyraźnym odbiciem w tym oknie istnieję na tle oddalającego się wciąż horyzontu, wciaż przysłanianego lasami szarzejących drzew. I wciąz widzę, widzę coraz mniej, pod rzęsami jak z ołowiu opadają powieki i czy spadnie łza czy nie, już nie dbam o to: jedna łza drugiej podobna, jak zacinający w poprzek deszcz. Czasem tam w oddali pojawia się słońce, ale i ono zachodzi zbyt szybko, jabky traciło zainteresowanie dopiero zaczętym dniem, na kilka chwil wyśle lodowaty promień - nie dla mnie on jak matczyna dłoń. Coraz więcej jest tych burz, jedna od drugiej mocniej dech zapiera. Nie odróżniam już grzmotów od stukotu kół i choć ciszą jest ten mój bierny cel, od ciszy oddalam się, wciąż przybliżając.
-
Może i te zmiany poprawiłyby trochę wiersz, ale on i tak jest w porządku. Liczy się to co czujesz, a twoje uczucia są tu bardzo dobrze wyeksponowane.
-
Z północy już ślą jesienne pocałunki. Wciąż jescze dziewicze, nieśmiałe, oddane ze strachem przed sierpniowym dniem; wciąż wiatr powiewa jakby chyłkiem. Ale już, już, jak nicią babiego lata ziemia przyciąga krople ziębnącą grawitacją i już chłodną minę przybiera na twarz i wdzięczy się do lustra słotnych chmur. I już liście na drzewach anemicznie bledną, by spłonąć rumieńcem w przedśmiertnej malignie, ostatnie tchnienie wydać i w ostatniej misji stworzyć wokół kobierzec szeleszczących zwłok. Tak rozpoczną się jesienne zaduszki: wśród pomników z obnażonych ramion drzew. Przez długie miesiące przemykać jak duch będzie jesień, ze smętem na bez-twarzy.