Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

gal gerald

Użytkownicy
  • Postów

    64
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez gal gerald

  1. Nieprzenikniony męt ciemno-szarej wody Kryje w sobie dla umysłu nowe ody Ale nawet jeśli ktoś ujrzy głębie, poniesie go nurt mody Dno kryje w sobie zapomniane skarby i moc Jednak wszystko przykrywa nie wzruszona słońcem noc Co człowiek wpatrzony widzi jako stary koc Zabijamy wodę, chociaż ona jest częścią nas Ona przecież dała życie wszystkim z ras A my mimo to szalejemy na punkcie cywilizacyjnych mas Żeby zrozumieć nie trzeba przecież dotykać gwizd.
  2. Umieram chociaż żyje, umieram przez dusze. Nie wiem co się dzieje, nie wiem bo musze. Wypaliłem swoja dusze, wypaliłem się na zawsze?! Szukam i sam nie wiem czego, ani gdzie to znaleźć. Idę i pytam się siebie- gdzie? Ale nie ma odpowiedzi. Widzę twarz rano w lustrze i czuje nienawiść. Gest, słowo, przeszłość i przyszłość cały czas mi w duszy zawadzi. Totalnie zobojętnienie, totalne zawieszenie. Bezmyślne po ciemku błądzenie, bezmyślne samo myślenie. Cierpienie bez powodu, bez ran, cierpienie- chore rozdrażnienie
  3. Kiedy już myślę, że poderwę się do lotu Kiedy już rozpościeram swe skrzydła odrodzone Gdy czuje w głębi siebie, że podemną zobaczę cień lecącego samolotu Gdy czuje ochotę na nowo oglądać rzeczy przepiękne Przychodzi w tedy ta chwila okrutnie okrutna Jak Ikar tracę skrzydła, wiatr, świat Spadam, nie pierwszy raz, przypomina mi się myśl „ale ta ziemia brudna” Tylko zawsze po upadku zamiast zginąć czuje ból jak zgnieciony kwiat Ale wstaje i leczę złamane skrzydła Bo kiedyś zrobię to jeszcze raz Wierząc, że opuszczę to szaro-zgniłe pastwisko chorego bydła-mamidła
  4. Jedna z czterech, Najlepsza z czterech. Zielrzec, Zielcień, Zielaj, Wybrane z dwunastu na przełaj. Dla nas Odsłania swą różnobarwną dusze Zasłania kwiatami biało-czare odchody musze. Rozdaje ludziom, lekkiego deszczu nadzieje. Nadzieje która każdy do serca bierze i trzyma na przyszłe dzieje. Oto nasza pani, Wiosna Zielniakowska.
  5. To nie Wiersz, nie słowa tylko przeistoczona myśl. To nie składnie, ładnie uporządkowane zadanie domowe. Nie szukaj w tym sensu bo to nie wypracowanie na wzorowe. Przede wszystkim nie staraj się tego racjonalnie ująć w skupionym rozumie. Sam próbując to zrozumieć załamuje się w zadumie. Cały czas od tego mętliku rozdzielam się na dwoje. Ciągle rozlatuje się i palę jak drzewo dotknięte piorunem. Może mój umysł i dusza jest naznaczona przeklętym runem. Może to tylko przypadek, pomyłka przez Jedyną Doskonałość. Za to w zanadrzu mam ofiarowaną różnorodną umiejętność. I jeszcze żeby było zabawnie wielką bezmyślność. Właśnie, dlatego nie ma w mym liściu tasznika, kiedy trzeba miłości. Albo przez to, że kiedy szukałem to spotkałem wiele owieczek, które mnie skąsały dokładnie. Jednak nie można brać tego faktu pod uwagę przesadnie. Też nie mogę zapomnieć o samowolnych skokach do pół wyschniętych pozostałościach deszczowców. Ciągłe zabijanie się przez kupowanie płatnych zabójców. Tak więc razem z innymi zakładam maskę i idę na bal przebierańców. Myśl na koniec taka, że zamiast serca po latach mam chorego robaka.
  6. Artysta bez daru to dla człowieka jak chora atmosfera Dla jego duszy to straszna afera Jak to jest, że ktoś chce tworzyć, a nie może tego robić? Chcieć się swoją duszą i umysłem dzielić Myśleć o ukazaniu świata w świetle słońca A zamiast tego zrobić zaćmienie miesiąca Jak komuś dać skoro duszy tego nie można wyrwać? Jak po tym wszystkim swego serca nie przegrać? Kochać sztukę i nie móc należeć do sztuki Być ptakiem w którego są wymierzone wszystkie okoliczne łuki Tak bardzo świat mrokiem zalany Twórczość, która daje ironiczne westchnienie Westchnienie, które daje roztargnienie Roztargnienie powodujące cierpienie Cierpienie powodujące krwawienie Bez sił i krwi artysta żyje jak szara myśl, która szybko przemija.
  7. Płynie sobie czas nie omijając nas Nas łączy i dzieli siłą jak kamienny As. Ciągle daje i odbiera to, co wkoło siebie ma Ma też dla każdego nić, która kiedy się zatrzyma Powoduje, że człowiekowi dusza odpływa A jego ciało powolutku się zmywa I gdzie wtedy jest umysłu nasza siła ? Czy z duszą dalej działa ? Czy też z ciałem się spala ? To są pytania dla mechanicznego robala...
  8. Zato, a nie za to - dlatego, że chciałbym wyzwolić się z formy logicznej. Budować coś niczym dekadenci (wkońcu historia się powtarza). Dlatego neodekadentyzm i chaos jest moim kierunkiem myślenia.
  9. Przy narodzinach dajemy ból Całe życie towarzyszy nam Nami kieruje burząc wiele tam W zamian za uśmiech, piekielną złość W zamian za dobro, ironiczną złość Jednak cierpiąc człowiek uczy się Uczy jak nie dać pokonać się W zamian za miłość dostajemy garść ran W zamian za miły gest, parę dodatkowych blizn Człowiek cierpiąc słaby jest Dlatego do Boga kieruje swój gest W zamian za cierpliwość, piskliwy głos os W zamian za prace, grobowe pałace Zato umierając przekazujemy innym ten cierpień stos…
  10. Najwyrza - to neologizm od slowa najwyższa i ma zwracać uwage na "położenie" deszczu
  11. Przecież to jest tak niewinna rzecz Rzecz, której ludzie jednak boja się Na widok płaczu niebios Coraz szybciej uciekają w piekielny stos Wolą zachować materialne ciała swe Niż od grzechu oczyścić się Taka cała ludzkość jest Za to właśnie krople czyste jak ich szkło W powodziach zamieniają ich na piekielne tło Mówią potem, że to przyrody wina Ale to jest niebios pokuta inna Najwyrza i przewietrzna Więc daj obmyć grzechy swe I nie czekaj aż pokuta dopadnie Cię
  12. ciekawe...doświadczenie
  13. Dwa smutne lwy Zakute w kamieniu przez ludzka dłoń Dłoń, która oddzieliła je Drogą nie do przebycia dla kamiennych lwów Kamienne oczy wciąż smutne są Płaczą iskrami wapienne lwy Iskry, smutek i schody To klątwa dla lwów Iskry dające ból Smutek wywołujący odrętwienie lwów Schody tworzące kolczastą przepaść Dla lwów to od ludzi kara jest Raniąc ich skamieniałe serca Bijące w rytm krystalicznego życia I tak leżą smutne lwy I czekają aż ktoś zgniecie je, zdmuchnie je Dla ich wiecznego snu Snu zespolonego w pyle I wtedy wesołe będą lwy Jednak nie będzie już lwów Nie będzie już schodów Zostanie tylko wietrzny pył Łącząc na zawsze je
  14. Na trawniku leży coś. Takie niewinne małe coś. W kolorze tęczy i słońca o wschodzie. Tłum dorosłych przewala się mijając bez uwagi, niewinną małą rzecz. Tylko niektóre dzieci biegną wesoło, mając kolorowy świat. Zatrzymują się, aby odgadnąć, czym jest ten skarb. Lecz czas płynie i dzieci wznoszą się w codzienność. Zapominając o niezwykłym czymś na trawniku. Mija czas i słońce zachodzi. Kiedy mija jasność, ta perła znika w zapomnieniu, W mgle nocnych latarni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...