Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zola

Użytkownicy
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zola

  1. jesteś brzemienna, mamo czy to oznacza że nosisz brzemię, matko? brudu? wstydu? życia? mojego czy swojego? tato?
  2. podoba mi się, nic nie jest powiedziane wprost. dzięki za komentarz pozdrawiam
  3. moim zdaniem z lekka imfantylne, te "się" na końcu wersów brzmi bardzo patetycznie, za dużo tu egzaltacji. Staraj się nie wpadać w taki ton. Pozdrawiam
  4. hej pamiętasz nasze marzenia? galopującego konia potem pociąg na gapę okrążający świat później jacht z księciem teraz... pamiętasz czarne oczy z czerwonymi żyłkami potem istniejące później jego ciemnobrązowe teraz... pamiętasz przygody? potem ciche zbawienie świata później pisarską sławę teraz... boję się zabiłam życie które we mnie rosło bo mówili że nie uda mi się z bachorem u szyi ten smarkacz zrujnuje mi karierę nie powtórzę DNA rzeka krwi przepłynęła nie wejdę do tej samej poroniłam dziecko którym byłam w imię z wyższych sfer boję się że zmarnowałam szansę (na) nowe życie boję się że nie wiem czy lepsze wyrzuty sumienia czy dobrze zrobiłam kiedy uciekając skryłam się w dorosłość i jak szalona matka po aborcji zamknęłam dziecko w słoiku oglądam je i przyglądam się wczoraj odwróciło do mnie głowę moje dziecko w formalinie które powie mi jak żyć
  5. ... i Bóg splunął, powstała Ziemia nietrwała, podstępna, plugawa Bóg zapłakał i morza powstały łzy bez ukojenia, pociły się przez sen Bóg szaty otrzepał ze zwierząt których umysły myślami nie były Bóg głową potrząsnął i ludzie spadli zmartwieni, niezadowoleni lecąc przez wieki kręgosłupy stracili Bóg się uśmiechnął i noc się narodziła jasny wzrok kierując na mrok tych co byli Bóg fałszywie mrugnął i z rzęs choroby spłynęły gdy powieki oczy skryły, oczyszczenie Bóg spojrzał i ognie martwe strzeliły znaczące czas końca i nastania Bóg zakaszlał i wiatry powstały niosąc świsty z chorych płuc powstania i ciche poselstwo schorzenia Bóg zaśmiał się nad dziełem swoim i nic nie powstało bo nic już nie było
  6. w podzięce za list panie Rimbaudzie u mnie po staremu ten dzień był na O pełne ziewnięcia i pustki i jeździłam na karuzeli z niemych łabędzi krzyczących prymitywnie w codziennej agonii w swym zdumieniu doskonały a przecież wczoraj ten dzień miał być na E pełne półki i zęby potwora ugryzły szczerbiąc bezzębny uśmiech młodości i grzbiet wrony na morskich falach zdzierał pióra pamiętam zaczynał się na M wznosiłam zamki na czubku noża ozdobionego larwami i nicią Mojr i góry były bliskie i pełno było mostów w południe był na B wzdęty powietrzem nieporadnie chudy zasypiał na wietrze śmiejąc się płaczliwie do świńskiego łba teraz, wieczorem zostało tylko Z jak przemykający wąż między palcami i czubek jego ogona to klepsydra w której nie ma czasu jest tylko piasek i droga kończąca się ściętym drzewem panie Rimbaudzie proszę pozdrowić A lubię jego muchy
  7. Spójrz Żelazne druty kołyszą się na wietrze Metalowe pręty odgradzają od lotu Kamienny parapet odbija wzrok Szklany abażur rani światło Na twardym blacie odbija się myśl Spójrz Stałam się częścią żelaza szkła, kamienia I zmieniona w beton Tworzę echo
  8. jesteś tu przy mnie twój niewidoczny uśmiech twój niemy oddech brakowało mi ciebie ale nareszcie wróciłeś jak wszystko powraca do ziemi brakowało mi ciebie jak gorączce majaczeń ale nie odszedłeś na długo jak długo nie odchodzi zapach po śmierci nie zostawiłeś mnie jak zostawia uśmiech pomór jesteśmy znowu razem jak kości oblepione zgnilizną bez ciebie byłam pusta jak rzucane na wiatr kamienie witaj z powrotem tchawico w przełyku reżyserze, czy mogę napić się wody?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...