Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mark Kitschmann

Użytkownicy
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mark Kitschmann

  1. Czemuś takim mnie stworzył Innym walczyć kazałeś Dałeś rozum i nogi A mnie wziąłeś w opiekę Z setek myśli powstałych Wszystkie dziś w sobie noszę Tyle pytań zadanych Bez echa odpowiedzi Tylko słodki smak życia Na mych zmysłach osiada Nie znam bólu za życia Poznam męki po śmierci Tak ból ten się nakłada Strachem mętnej przyszłości Tak moja walka staje Się tanim zwyczajem Prostym, istnym schematem Który tylko chce płynąć
  2. Ten zapach mrozu coś mi przypomina Niedzielne słońce przebija się przez twarze Chodniki lśnią wyschniętym błotem z wczoraj W jesienny ranek wplata się już zima I widzę gdzieś przed sobą Wspomnienie Twojej twarzy W otoczce listopada Ogarniasz mnie spod liści Podnosisz mnie za ramię I głaszczesz moje skronie Pod słońcem tym ze wschodu Wygasa życie moje By zbudzić się od nowa Gdy zejdą wiosną śniegi
  3. Księżycu powiedz swoim dzieciom: Opuszczam was znowu na długo Jak odszedł wasz liryk poeta Gdy sens życia mu odebrano Już łódź na mnie czeka przed domem Popłynę gdzieś obok – nie z wami Na wieki, bo tak chcą niebiosa W spokojną noc pięknie umierać!
  4. Często w wierszach wypływa ze mnie agresja. Nigdy otwarta - raczej tłumiona, gdzieś jako dygresja... Często staram sobie wyobrazić osobę, która przeżywa bardziej dotkliwie to, co ja właśnie przeżywam pisząc dany wiersz. Trochę staram się "bawić" w aktora. Skoro mam zamiar np. "wygarnąć" Światu jego błędy, to najlepiej zagrać szatana... ;) Mam nadzieję, że pomogłem nieco w interpretacji. Dziękuję też wszystkim pozostałym za pozytywne opinie. Sprawdziła się zasada, że wiersz powinien przeleżeć w szufladzie dłuższy czas. Pozdrawiam!
  5. Nagle wszystko przystaje w swym ciągu Gasną świece w kościele bez ducha Tramwaj spóźnia się o całą wieczność W moich wierszach nadzieja usycha Gdzie tą duszę zachwianą podziałem? Co to było, ten moment za życia? Tak uciekło, jak sen niemożliwy Czy nie wyjdzie wspomnieniem z ukrycia?
  6. Odsamotnić się planuję Włożę kurtkę i na deszczu Się pokażę Zaplanuję się zobaczyć z Tobą I Ci powiem, jak mnie dreszcze Z przyjemnością Wprost z Twojego zamrowienia Doświadczają Nagość ust Twych mnie nie kręci Wolę jednak tonąć z Tobą W zbożu niż bym miał sam pędzić Wolę dać Ci szukać sensu Choćbym sam miał się pogubić Ale pozwól jedno spytać Czy nie wolisz szukać ze mną?
  7. Nie ma czegoś takiego, jak "na boso" podobnie, jak "na krótki rękaw".
  8. Czasem chce mi się wpaść pod samochód I zobaczyć, jak trochę żałujesz Gdy nie wyjdzie mi nic i zaboli To poleżeć bym wolał gdzieś z boku Chcę obudzić żal w Twoim sumieniu Niech Cię zagryzie patrząc jak konasz Od środka, ale nigdy na ciele Wtedy może zobaczysz, że płaczę ----- Wziąłem pod uwagę wasze poprawki i wylazło mi coś takiego. Nechbet ---> twoja propozycja słusznie uporządkowała tekst, ale wolałbym zachować ilość sylab na wers (10). Pozdrawiam
  9. Czasem chce mi się wpaść pod samochód I zobaczyć, jak trochę żałujesz Gdy nie wyjdzie mi nic i zaboli To poleżeć bym wolał gdzieś z boku Ja tak myślę, bom tak urodzony Chcę obudzić żal w Twoim sumieniu Tak do siebie to wszystko sprowadzam Bo w angielskim „I” pisze się dużą Proszę o szczere komentarze i poprawki.
  10. Tekst, oczywiście, całkiem dobry, ale wiersz z niego żaden. Pozdrawiam i wierzę, że stać Pana na wiele więcej, panie Moczygębo.
  11. Ja sam już od dawna szukam drogi (raczej bezskutecznie) i nie spodziewałem się, że kilku osobom mój sposób na szukanie zda się poprawny. Cieszę się bardzo i pozdrawiam wszystkich serdecznie. Dodam jeszcze, że zostawię wiersz w pierwotnej formie, mimo, że wasze wskazówki były bardzo trafne. A to po to, żeby zachować charakter mojej [u]osobistej[/u] modlitwy.
  12. Moje mało znaczące zdanie niewiele doda do tego łańcucha pochwał, ale skoro już zajrzałem to powiem. Nie lubię rymowanek, ale Pan świetnie ją ubrał. Miejscami te braki sylab w wersach zatrzymują na chwilę, ale poza tym wszystko na plus. Gratuluję bardzo udanego wiersza. Pozdrawiam
  13. To jest propozycja do tytułu czy do drugiego wersu?
  14. wiersz nie jest zagmatwany. doskonale go rozumiem, a czepiam się tyko po to by to co dobre stawało się jeszcze lepsze (choć lepsze jest często wrogiem dobrego). pozwolę sobie jeszcze na kilka uwag do tego co napisałeś. pierwsza: gdybym nie miał wolnej woli, nie mógłbym przekraczać przykazań. byłbym jak zaprogramowona maszyna realizująca jakiś zadany algorytm. to właśnie wolna wola umożliwia mi popełnienie grzechu, czyli złamanie przykazania. ta druga wersja, mówiąca o możliwości wyboru jest więc moim zdaniam, lepsza. po drugie: masz rację, wszyscy jesteśmy bożymi dziećmi, może być więc "syn", z tym że zbędne jest jak (i tak, moim zdaniem, byłoby lepiej). po trzecie: wątpię - nie wątpię! boję się, błagam o łaskę, ale nie wątpię! "jeśli to możliwe". gdyby Chrystus zwątpił, nie rozmawialibyśmy o tym teraz. po czwarte: "Twoja Wola", no właśnie, On nie wątpił, to ja czasem nam wątpliwości, bo jednak Nim nie jestem. po piąte: niektórzy. pozdrawiam. Ma Pan absolutną rację.. Nie mam co się spierać. Chciałem tylko, niejako, odeprzeć krytyczne zdanie, ale to zbyteczne. Po to umieszczam tu wiersze, żeby wysłuchać krytyki. Pozdrawiam P.S. Mimo wszystko cieszę się, że wreszcie mój wiersz jest chwalony. Wiedziałem, że potrzeba większego natchnienia, niż jakieś tam kwiatki na łące.
  15. Witam. Już spieszę z wyjaśnieniami. - Co do dwóch pierwszych wersów to rzeczywiście przesadziłem z czarami. - Bym żył z przykazaniem - raczej powinno być "bym mógł żyć z przykazaniem" tj. bym mógł, potrafił wybrać tą dobrą drogę. Za dużo ostatnio skracam... - jestem jak syn Twój - no racja, że Syn, a nie syn. Poza tym... "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" - wątpię w przesłanie - "Panie, jeśli to możliwe oddal ode mnie ten kielich(...)" - lecz nadal nie umiem podążać... - "(...)Ale niech nie moja lecz Twoja wola się dzieje" - tak, jak inni mogą - a to już się tyczy paru konkretnych osób, które są dla mnie wzorem. Mam nadzieję, że choć nieco rozjaśniłem sens tego zagmatwanego wiersza. Pozdrawiam
  16. Odmień mnie Panie Zaczaruj na dobre Choć dałeś mi wolę Bym żył z przykazaniem To jestem, jak Syn Twój Gdy wątpię w przesłanie Lecz nadal nie umiem Podążać swą drogą I podnieść się z krzyżem Tak, jak inni mogą
  17. Peel ryczy, zamiast wziąć się w garść i iść dalej. Co się stało, to się nie odstanie - na pewno nie chlipaniem nad rozlanym mlekiem - tak to widzę. Pozdrawiam, MK
  18. Ledwo pamiętam dzień, kiedy to ostatni raz Odjeżdżając zamachałaś. Płakałem wówczas… Było sporo tego - sporo się działo odkąd Zamarł Twój ostatni ślad, ostatni zniknął stąd Rysunek, portret, przedmioty, co nie pachną już, Gdy dawniej dotykałaś je z rąk płatkami róż. Odszedł kwiat lotosu, drzewo mojego życia, Pasja, ratunek od sczeźnięcia, radość bycia. Czemu Bóg odbiera? Czemu krzywdzi człowieka? To kolej rzeczy, idź więc i cudu nie czekaj.
  19. Szukam Cię Zosieńko z Pana Tadeusza. Szukam umajonej, słodkiej twarzy złotej, biegam poza światy na najdalsze stepy, gdzie wiatr tylko gwiżdże. Nic mnie mocniej nie gna. Boże, w Tobie szukać mam tej mojej Zwiozdy? W Ciebie się pomodlić po to, byś mi siły dał na to, co drzemie we mnie i się iskrzy? Nie śpi, a goreje, czuwa, ale dyszy z ledwa umierając? Tego mi, mój Panie, z rana daruj, proszę. Przyjdzie wtedy Panna, co ze mną w biały dzień i w nocy, przy mnie w dzień i w noc...! Szalej duszo! Życie kochać trzeba! Szukam Cię Zosieńko z Pana Tadeusza. Kogo ominąłem, kto mi się usunął z drogi? A... nie ważne. Chodźmy wypić zdrowie: Stare kawalery! Za mną przyjaciele!
  20. Zegar w ścianie co sekundę Przypomina że już późno Siedzę w mocnym trzasku krzesła Leży obrus i szeleści Leżę ja i czekam Okno zasłonięte bielą Tą zszarzałą tą z burdelu W korytarzu nie ma ducha Dzwonek we drzwi - czyżby ona? Nie to tylko marsz neonów Obrus mówi że "ją kocha" Kuchnia to przytulne miejsce Dzwonek do drzwi nie nadejdzie Późna pora to nie dla mnie
  21. Mieszkać z ukochaną; z żoną; z narzeczoną. Widywać się z rana, potem w noc ulicą. Patrzeć w oczy z dala, kochać nie na temat. Nie zadawać pytań, tylko codzień z rana Budzić się przez ścianę... To jest mi pisane.
  22. Wstawaj lać herbatę Ranna Świtezianko Gąsko na urwisku Szklanko z wysypiska Grzech to nieśmiertelność Z późnym narzekaniem Sklejam więc kochanie Nam na przyszłe lata Okno na widoki śpij śpij - Cię obudzę Wyczekam do rana W embrion się zawinę I pomarzę trochę ... Król walczył o pokój Bił się o Śródziemie A obok grzesznicy W niebo odpływali Więcej nie pamiętam Proszę o pokutę Proszę o tak wiele? Prośby wysłuchane
  23. Stało krzesło z lampą w tyle Ja czekałem Ukojony tym zapachem Nieskalanym Kilka takich chwil spotkało Mnie przez życie Ale Ciebie przecież nawet Tam nie było Nie śpię czasem - wiesz - nocami Tylko czekam długo Twój wzrok spojrzy jasną strugą Wyjrzy zza framugi Zetrze nasze małe grzechy Byle do miłego! Tak już było raz gdzieś kiedyś Nie pamiętasz tego...
  24. Użyłem takie rymy, bo chciałem sprawić wrażenie dziecinności i prostoty...
  25. Stoi u mnie w domu lalka z porcelany Stoi i jak głupia gapi się po ścianach Kto jej spojrzy w oczy zaraz się zakocha A ona kocha jednego takiego Włocha... Ale znam też inną lalkę taką żywą Ani trochę mechaniczną wręcz prawdziwą Taka śliczna oczka jak namalowane Kocham ją tak mi się zdaje... Ja pijany? Już za późno chyba pora karty rozdać Polej Zdzisław miło było ciebie poznać
×
×
  • Dodaj nową pozycję...