Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

taka marysia

Użytkownicy
  • Postów

    183
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez taka marysia

  1. to mogło być lato. wrzesień.
    tak właściwie jesień




    i solna taplała się w miejskim słońcu. jak gdyby
    nigdy nic i nikt wtedy nie próbował pytać o drogę
    - wyjeżdżałeś tylko na chwilę, bez obaw patrząc

    na boki. histerycznie bałam się zakłóceń na trasie
    łącz - tych wszystkich chłopców dobijających trzydziestki
    pisujących do siebie o miłości. o śmierci. teraz

    mam palce żółte od wołania o pomoc, wiesz:
    czyjeś niebo wsypało mi się do ust i stoję
    w drzwiach jak pusta tablica ogłoszeń; białe kości ulotek

    w moich kieszeniach - tak trudno mówić nie
    tak trudno mówić cokolwiek

    spojrzenia które grzezną profilaktycznie w
    zagranicznych bilboardach

    *

    tramwajowy zbieg okoliczności i nagle
    wszystkie kadry ubiegłej jesieni przyklejone
    do rzęs. po pustych kątach uciekam
    sama przed sobą. od nowa wspólne zaimki

    i koszule w barwach genetycznie modyfikowanych
    nagietek. wtedy to była prawda - wiesz: dziesiątki fraz
    o ustalonej cenie. teraz kolejna

    opowieść: mam pomysł na nas
    mam pomysł na ciebie
  2. 1.
    wiał wtedy wiatr międzygwiezdny. wam pewnie śnieg
    skrzypiał pod stopami. u nas złoty piasek
    jakieś spisy, problemy z komunikacją. pamiętam
    liczyłam głoski na palcach jak w gorączce trzymałam
    kciuki. powiedziano: jezus. strach który ktoś
    kiedyś nazwie dziełem zbawienia. wyrósł z niego
    wspaniały mąż - jasny i piękny. nie chciałam mówić
    nic - teraz wiem czemu musiał tak wcześnie odejść

    2.
    floryda to dobre miejsce do życia prawie jak kalifornia
    zjednoczone słońca egzotyczne napoje, ojciec
    walczył na morzu o prochy cudzej ziemi. właściwie
    nie wiem czemu james, ciągle nam gdzieś się spieszyło
    on chodził przerażony później uwierzył w to
    że nas nie ma. wciąż czekał na lato czekał na
    deszcz - chyba lubił umierać

    3.
    niebo pochyla swoje sny nad ziemią. z czasem
    staje się to normalne - niewypowiedziane słowa
    uśpione w gardle. puste akta urodzenia i
    portret tej kobiety, widziany gdzieś przez
    przypadek: mother i love you mother
    i love you mother i want to

  3. cały problem tkwi w tym, że takie ujęcie tematu już przestało być nowością, nie szokuje,
    dlatego tez wiersz sprawie wrażenie (przynajmniej na mnie ) trochę odtwórczego.
    kilka trywialnych fraz :
    "pachniał drogą wódką z pobliskiego supermarketu" to już było tysiąc razy
    "podaliśmy sobie dłonie
    objaśnił mi świat" - to też. może się czepiam, ale dla mnie to taki tandetny liryzm, tym bardziej, gdy decydujesz się już na taką a nie inna konwencję
    niemniej: dopinguję takie działania, myślę, że podążasz w dobrym kierunku.
    "ubrany w wieniec z winylu" - bardzo podoba mi się ta fraza
    ciekawa imo puenta.
    pozdrawiam, mary

  4. dedykowany. po prostu

    srebrny księżyc alabamy rozprysł się
    właśnie w drobny pył. to nic. zakładając że
    każdy piątek jest o niebo lepszy niż obietnice
    prezydenta chodzę i pytam - a to przecież
    kaleki szkic: dziecko ma 157 cm 48 kg i
    mniej więcej sumienie. nie wymyka się
    przykazaniom. wierzy w zmartwychwstanie


    (za oknem blade powietrze i emerytowani
    architekci bawią się w filantropię)

    pomyśleć że takie historie to statysyka:
    w tle morrison kończy trzecią whisky
    a ty wyjeżdżasz tylko na moment
    i masz swobodne ręce.

    *

    a może matka natura przestała utożsamiać
    mnie z niechcianą ciążą i tęczowe romanse
    są tu jak najbardziej wskazane?
    dziś jest niedziela liczę głoski gdzieś
    poza twoim percepcyjnym podium
    - widzisz

    długo szukałam tego słowa w innych
    kobietach. jest mi z tym ciasno i zimno.
    mamuś, znowu boję się ciemności
  5. Olesia: dzięki za wizytę. miło mi.)
    Maciej: hmm. kwestia gustu. nie bronię wiersza, bo musiałam bym bronić konwencję, a na elaborat nie mam ani siły ani czasu. w każdym razie - dzięki za wizytę
    Bogdan: wielkie dzięki za sugestie. lecę po slownik :p
    pokombinuję i (miejmy nadziję) wkleje tu jutro efekt tych (hm, hm) działań
    Spiro: alabama - odnośnie piosenki doorsów. a właściwie jej polskiej wersji wykonywanej przez kazika. teraz dopiero do mnei dochodzi, jaki ten tekst może być zawiły dla odbiorcy z zewnątrz. percepcyjne podium - w ścisłym związku z dedykacją (adresat wiedzieć będzie), więc zostawiam - bez tłumaczenia po co i dlaczego. ( przynajmniej na razie). dzięki za wizytę i dobre słowo

    pozdr, mary

  6. dedykowany. jak wyżej.

    srebrny księżyc alabamy rozprysł się
    właśnie w drobny pył. to nic. zakładając że
    każdy piątek jest lepszy niż obietnice
    prezydenta chodzę i pytam - a to przecież
    kaleki szkic: dziecko ma 157 cm 48 kg i
    mniej więcej sumienie. nie wymyka się
    przykazaniom. wierzy w zmartwychwstanie


    (za oknem blade powietrze i emerytowani
    architekci bawią się w filantropię)

    pomyśleć że takie historie to statysyka:
    wczoraj skończyła nam się whisky
    a ty wyjeżdżasz tylko na moment
    i masz swobodne ręce.

    *

    a może matka natura przestała utożsamiać
    mnie z niechcianą ciążą i tęczowe romanse
    są tu jak najbardziej wskazane?
    dziś jest niedziela (kto by pomyślał);
    liczę głoski gdzieś poza twoim percepcyjnym
    podium - widzisz

    długo szukałam tego słowa w innych
    kobietach. jest mi z tym ciasno i zimno.
    mamuś, znowu boję się ciemności
  7. swój roznegliżowany instynkt samozachowawczy
    wsuwam miękko pod język. bez granic i szans
    na werbalne wycieczki (pełna entuzjazmu)
    jestem współtwórcą obrazu z sekundy na sekundę
    dalszego - godzinami zdejmują mi czerwień z ust

    pytają o wyznanie. wprawdzie czasem błąkam się
    po kościołach albo wypatruję śladów ojca
    na zadymionym firmamencie - wszystko frazesy.
    pusta forma. treścią niech bedą syberyjskie wiosny
    i nagłe zostań gdzieś w okolicy
    twoich kolan - to był nieludzki przypadek. jeszcze

    jedna opowieść?
    tak. jeśli wódka, to tylko najdroższa

    *

    jestem już dużą dziewczynką, władam
    biegle kilkoma językami (consensus tragiczny
    w skutkach dla każdej z zaangażowanych
    stron). miasto mieni się w obłokach i trzy kolory
    - czerwony niezmiennie most wanted - a jednak

    kręci się

    pardon. nie pytasz mnie o nazwisko

  8. Cytat
    drzewa "uschły'' Twarz chyba zasłaniamy "rękoma"
    Spotkałam się ze stwierdzeniem, że obie formy ok.Jejku tak
    marnie o tym poznaniu a to przecież wielkapolska i moja stolica:)))
    Sam wiersz jak dla mnie bardzo ciekawy - głównie forma:))) Pozdrawiam
    wiosennie:)) EK

    poprawione i cichosza odnośnie mojej niekompetencji ;)
    a Poznań? Poznań jaki jest każdy widzi. Ale ładny i radosny też być potrafi, zapewniam
  9. Cytat
    ani rękoma , ani rękami - widelcem, łyżką ewentualnie...:)
    uschnęły czy uschły?
    a przez tego estkowskiego o mało nie zawaliłam egzaminu....i też byłoby słono... bez solnej
    ale i tak podoba misie,
    ES
    widelec, łyżka? to by mogło okazać się co najmniej niebezpieczne;)
    o mało? czyli jednak jakoś poszło? :)
    dziękuję serdecznie za wizytę
×
×
  • Dodaj nową pozycję...