Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Justyna_B.

Użytkownicy
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Justyna_B.

  1. świetny klimat. i bardzo dobre opowiadanie.
  2. bardzo dobry wiersz - uśmiałam się. pozdrawiam serdecznie autora :)
  3. Bardzo dobry tekst. Co prawda krótki, ale obietnica dalszej części zniechęciła mnie do zjechania autora za krótkość tekstu. Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg z nie cierpliwością.
  4. piękne opowiadanie, tyci błędów ortograficznych, ale to można przemilczeć. na prawdę dobre opowiadanie.
  5. Ja jakiś czas temu zauważyłam cechy pozytywne u facetów. I jak widać nie jestem osamotniona w swych spostrzeżeniach. Bo w końcu świat byłby taki nudny i monotonny bez nich. :-)
  6. zabawne i smutne. realistyczne.
  7. fajne, rozbawiło mnie, takie zabawne podejście do nieszczęścia jakim jest życie. :-)
  8. życie i blog skreślić, bo to nie ta bajka. kawał dobrej prozy skreślić - bo nieskończonego się nie chwali, ponieważ reszta może się okazać chałą. :-)
  9. dzięki. co do historyjki - to ona jest głupiutka, bo jakoś na inne tematy mi się zachwyt i wena wyczerpała. pomyślę nad czymś, by ją tyci zmienić.
  10. Jest to na razie początek. Nad resztą popracuję jak znajdę czas. Ponieważ nie udało mi się dokończyć, będą trzy części. Dodałam tutaj drugą, bo z powodu limitu, mimo iż nic nowego nie dodawałam, mogłam to dodać tutaj. * cz.1 Przytulił ją i lekko musnął ustami jej usta. Odsunęła się. Przytulił ją mocniej. A jednak się opierała. -Co się stało? -Nic. Po prostu o to chodzi że nic. -Więc? -Więc idę do domu. Z tobą, albo bez. -Zastanówmy się. Mamy jeszcze czas. Autobus będzie za pół godziny -Nie. Ty się zastanowisz. Ja idę. Wyrwała mu się z silnych ramion. Wstrząsnął nią dreszcz. Poczuła zimne powietrze. A jednak dawał ciepło, pomyślała. Nagle nadjechał autobus, do którego podbiegła. Zostawiła go w osłupieniu. Dogonił ją i też wsiadł do żółtego pojazdu. -Jesteś pewna? -Tak. Daj mi spokój. Nie chcę Ciebie znać. Skrzywił się najpodlej jak tylko potrafił. A jednak coś ją gryzie, tylko za Chiny ludowe się nie przyzna. Usiadł obok niej. Czule pogłaskał po głowie. -No więc? – zapytał zdumiony, jakże odmiennym zachowaniem dziewczyny. -Nic. Po prostu nic. To nie ma sensu. A poza tym to pieprzenie głupot. – odparła oschle i bez uczuć. -Kto ci to powiedział? -Nikt. Wiem. -Skąd? -Po prostu wiem. Jak i to, że nie powinniśmy być razem. To nie wypali. Pa. Wybiegła z autobusu, a on pojechał dalej. Nie obchodziło ją gdzie, żeby tylko nie wysiadł na następnym przystanku i nie przyszedł do niej. On tymczasem spokojnie rozmyślał nad tym, co usłyszał. No tak – pieprzenie głupot. Czy taką głupotą byłoby bycie razem? Z nią? Nie, pewnie coś się musiało stać. Ktoś jej coś musiał powiedzieć. Chociaż powinna myśleć, mieć swój rozum, własne zdanie, musi wiedzieć co ona do niego czuje... Nie, niczego nie musi wiedzieć, tak jak on niczego nie mógł być pewien, a zwłaszcza tego co ona myśli i czuje. Była taka młoda, taka głupiutka i dziecinna w pewnych kwestiach, a jednak coś go gryzło... Co się stało? **** Następnego dnia rano obudził ją sms. „Co się stało? Powiedz. Proszę. Pa. ps. Dziś tam gdzie zawsze o 20.00, będziesz?” Nie, no kurwa, nie to. On niczego nie rozumie? Czy jest aż taki tępy czy mnie chce jeszcze wkurzyć?– zastanawiała się i długo by ją myślenie zajmowało, gdyby nie dzwonek budzika. No tak, trzeba wstać. Może i dobrze. Nie, nie przyjdę dziś. I nie odpiszę. **cz.2 Ale jak to często bywa – co innego się mówi, co innego myśli a co innego robi. Zwłaszcza występuje to nagminnie u młodych dziewczyn. Pojawiła się o dwudziestej danego wieczora w danym miejscu i siedząc obok niego, zapatrzona w dal, nadal rozmyślała. -Więc? -Co więc, co więc? Nic więc. Nie wiem. -No to ja Ci radzę dowiedzieć się. -To może od razu znasz odpowiedź? -Nie, ale zostań. Nie, dłużej jego widoku nie zniosę – pomyślała. – Przecież to jakaś farsa, rozczulony mężczyzna jak w melodramacie. -Nie. Zdam się na los. -Czyli? -Zerwę z Tobą, bo przyszłości w tym nie widzę. -A jak dostrzeżesz to będzie za późno. No wspaniały pomysł. Sama na niego wpadłaś? -Nie dałeś mi dokończyć. - Zezłościła się. Złoszcząc się wyglądała pięknie. - Nie, jak los ułoży się pomyślnie, to będziemy razem. -Każdy jest kowalem swego losu, o tym może też nie słyszałaś. -Słyszałam. Cześć. Odeszła od kawiarnianego stoliczka i poszła lekkim krokiem przed siebie. Nie zatrzymywał jej. Nie było w tym sensu. A on nie cierpiał robić bezsensownych rzeczy. **** Nie uszła dwudziestu metrów, jak zaczepił ją nieznajomy. "Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi" - przemknął jej przez myśl cytat z książki. Była to wspaniała rada i właśnie dlatego, że była taka wspaniała nie zastosowała się do niej. Nie lubiła rzeczy idealnych, wspaniałych. Uważała, że w życiu nie można zawsze mieć wszystkiego, co najlepsze. To staje się monotonne. I nudne. Szczęście polega na tym, że jest rzadko, więc ludzie się z niego cieszą. Ją martwił zaś jego nadmiar - była dzieckiem losu, miała szczęście od zawsze. Było jak klątwa. Każdy jej go zazdrościł. Z rozmów z przyjaciółmi wyłaniał się sielankowy obraz do pozazdroszczenia. Człowiek prześladowany szczęściem. Każdy z jej znajomych by się zamienił, nawet na jeden dzień. Miała wszystko piękne i wymuskane, od lat dziecięcych - rodzice byli bogaci, chłopak którego właśnie rzuciła był piękny, a ich związku zazdrościło jej wiele osób, mogła mieć wszystko o czym marzyła, zawsze wszystko jej uchodziło płazem, spotykały ją rzeczy niezwykłe. A ona marzyła o pechu. Ogromnym i jasnym jak grom z jasnego nieba. Ale ten niestety nie nadchodził. ****
  11. uśmiałam się po pachy, oczekuję dalszej części. genialne :*
  12. dla mnie temat opowiadania i jego zrealizowanie - bomba! ale jak pomyślę że tak może być, że ja - młode pokolenie nagle mamy tak zjełopowacieć (bo tego inaczej nazwać nie mogę) czyli w imię nowego wszystko powywracać jakoś mnie nie przekonuje. oki - to że się homoseksualne otwierają na świat jest normalne, u innych to i u nas, ale to że niedługo to ma być epidemia czy nowy model społeczeństwa też mnie nie przekonuje jakoś. przecież ludzie od wieków żyją, myślicie że tego nie było? mogło być, i jakoś nadal są rodziny heteroseksualne. więc - wolna wizja pisarzy i tyle. inaczej tego komentować nie umiem.
  13. Jestem sympatycznie zaskoczona, na prawdę robi wrażenie. Gratuluję.Co do ciasne ale własne - to jest to na plus, mi się spodobało, nie tyle kiczowate, ile przywołujące szkołę życia.
  14. fajne, z polotem i zabawne. dołączam się do porady poprzednika a poza tym to gratuluję debiutu. pozdrawiam serdecznie. Justyna
  15. wplecenie marzeń sennych w rzeczywistość - nie nowe, nie odkrywcze, ale zrealizowane w sposób przystępny. pochwalam. a poza tym to pisz liczby słowami.
  16. Pani Basiu - proponuję zacząć się bawić na większą skalę, sprawi więcej pożytku i radości.
  17. Witam. Co do dolin - to bodajże patrzymy na dno doliny, a nie na dół, bo dolina jak każda dziura, niecka, kotlina i inne zniekształcenie wklęsłe takowe dno posiada... A poza tym to te zdania, rady udzielili poprzednicy, ja tylko dodam że nie należy ciąć zbyt radośnie, bo może się to wyda dziwne, ale później można mieć problemu z ponownym "tasiemczeniem" zdań, gdyż będą się wydawać zbyt długie. Ja takiego problemu nabawiłam się w szkole, po tym jak oddałam wypracowanie na prawie dwie strony A4, ładne, szchludne, z małym defektem... otóż to wypracowanie składało się z 5 zdań. Po tym zdarzeniu zaczęłam ciąć zdania tak elokwentnie, że teraz czasami muszę z kilku zdań sklejać jedno... a więc polecam umiar z cięciem, jedynie ograniczać zdania z maślaności, przez ich czytanie, nawet w kilka dni po napisaniu opowiadania - wtedy można wiele błędów wyłapać samemu.
  18. tyci, ale tylko tyci słabe... pisz dalej.
  19. zarąbiste.. nie czepiaj się autorki - jakbym miala jak ona wenę to bym wlepiała też nie wiedząc dokłanie gdzie. pozdrawiam serdecznie autorkę. :)
  20. fajny utwór... :)
  21. Dziękuję.
  22. dzięki Ci. to jest sen - widze nie dociągnięcia teraz. owszem - przez sen stęka Ona że nie chce. ale przechodząc do jeszcze jednego - właśnie że nie wiem co i jak mam z tym zrobić. Ale chyba już wiem co i jak zrobię, jak skończę to prześlę dociągniętą wersję. Jeszcze raz, dziękuję ci za porady.
  23. Uwaga: To nawet nie jest połowa. Nawet nie wiem czym to jest i ile z całości jak dokończę to będzie. Proszę o uwagi jak dalej i co dalej Ona może robić, bo mi zabrakło pomysłów. A na razie oddaję w ręce bez początku i końca. Nie, nie. Ja nie chcę. We śnie widziała piękną łąkę, którą biegła i nagle znalazła się w lasie, ciemnym, mrocznym, przerażającym. Znajdowała się pośrodku ciemności. Sama. Opuszczona. Wołała o pomoc, ale nikt nie nadchodził. Poszła w kierunku, w którym iść nie powinna, ale tego nie wiedziała. Szła tak i szła, potem zaczynała biec, a strach dodawał jej sił, lęk przeradzał się w histerię a to COŚ za jej plecami ją doganiało. Wywróciła się. Zerwała się w środku nocy z krzykiem. Nie pamiętała co się dalej działo. Zapaliła lampkę przy łóżku. Światło łagodnie oświetlało cały pokój. Krzesło stojące przy biurku kładło cień na podłogę. Chwilę wpatrywała się w ten cień. Co to mogło być? Nie umiała sobie przypomnieć, a reszta snu zdążyła jej umknąć, tak więc nie mogła sobie przypomnieć niczego. Poszła do kuchni, ubrana tylko w krótką, satynową koszulę nocną na ramiączkach, wróciła do pokoju niosąc kubek z gorącą herbatą. Usiadła na łóżku i zaczęła się zastanawiać co mogło jej się śnić. Nic a nic nie zdążyła zapamiętać. Po jakimś czasie od wypicia herbaty i zagłębienia się w lekturze znów zasnęła, wyłączywszy światło. I znów widziała piękną łąką, a potem las. Pobiegła w inną niż wcześniej stronę i znów obudziła się w tym samym momencie, gdy przewraca się, a to COŚ jest tuż nad nią. Zerwała się z łóżka. Była ósma rano i dzień wstał już dawno. Pokój rozświetlony przez promienie słoneczne wyglądał przepięknie. Zadzwonił telefon, a ona odebrała. - Tak, nie. Jestem chora. Tak. Nie wiem. Do widzenia. Nie cierpiała szefa. Wystarczyło że raz się spóźniła albo zaspała, a ten wydzwaniał na pół miasta w poszukiwaniach. Czemu powiedziałam że jestem chora. Przecież czuję się doskonale. Sama nie mogąc odgadnąć przyczyny, ucieszyła się nowym wolnym dniem. Ubrała się i wyszła na miasto. Podczas spaceru jednak doszła do wniosku, że genialnie byłoby gdzieś wyjechać. Jest dziewiąta rano. Rano. Tak... tutaj w zamyśleniu szukając stosownego określenia, które jednak nie nadchodziło postanowiła skupić się nad tym co ona właściwie będzie robić. Cały dzień, praktycznie to całe kilka dni, przecież sama nie wie kiedy wróci, kiedy „wyzdrowieje”. Cień uśmiechu przebiegł jej po wargach i już wiedziała. Z uknutym planem radośnie biegła na dworzec kolejowy i kupiła bilet do... No właśnie, co ją podkusiło? Otóż kupiła bilet do oddalonej o 200 km wioski, gdyż jej nazwa wydała się przyjazna. Ach... Gdy wysiadła na dworcu, który hucznie ozdabiał napis DWORZEC W ..... resztę napisu przeżarła rdza. Patrząc na opis uśmiechnęła się. Pomyślała że wszędzie, na każdym zadupiu nikt nie wie gdzie jest. Otóż miała rację... Nikt z tego miejsca nie wyjeżdżał ani do niego nie przyjeżdżał. Motorniczy zatroskany o tak młodą, tak piękną istotę ostrzegał. Lecz kobieta jego ostrzeżenia skwitowała tylko pół zdaniami, wymówionym tak bezbarwnie, że trudno zarzucić jej można by było kłamstwo. – Ktoś ze mną jest. Czeka w znajomym nam miejscu. Wymawiając te słowa lekko zabawiła się modulacją głosu i pewnością siebie. Otóż pierwszą część oświadczenia rzekła radośnie, choć z obawą w głosie, a drugą stanowczo, tak stanowczo, że od razu można było zgadnąć że ani jej w głowie mówienie gdzie to miejsce się znajduje. Toteż mężczyzna postanowił się nie dopytywać. Oglądała się chwilę na dworcu za kimś by zapytać w którą stronę iść na rynek, lecz nagle zabłysł jej w głowie pomysł, że skoro zyskała wolność i może się aż zachłysnąć tą wolnością, nie będzie nikogo pytać o drogę, tylko zrobi jak sama uważa.
  24. dziękuję P. Waldku. Bardzo dziękuję. :-D
  25. poszukując natchnienia zagubionego ziarnka wszystko przestało mieć sens
×
×
  • Dodaj nową pozycję...