Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lilka-rusalka

Użytkownicy
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Lilka-rusalka

  1. .. Słyszę szelest komputera i ciche myśli, które spokojnie płyną jak słowa piosenki, ukrytej w mojej głowie... Nadchodzi wieczór, świat zaspypia, a ja siadam na oknie...Czuję pocałunek zimna na mym policzku. Tajemnicza pani przeszła i nastała noc... Słyszę jeszcze szelest... odgłosy dnia...i od czasu do czasu wiatr, który porusza liściami ... a delikatne niewidoczne kropelki osiadają na mych rękach i włosach...Oddech czegoś otulił mnie ..i czuję serce tej istoty.... Zasypiam .... Przemierzam jakieś tajemnicze komnaty... Idę , idę przed siebie i otwieram drzwi i coż widzę ...smutek samotnych ludzi... Idę dalej otwieram drugie drzwi i cóż widzę ... płacz i nienawiść...otwieram kolejne, widzę ... wojnę... Biegnę do kolejnych i mam już dość, otwieram ,a me serce bije głośno ,widzę ... na środku pokoju siedzi dziewczyna ... podnosi oczy .... tak podobne do moich.. Patrzę na nią ...nic nie mówię i tylko ją przytulam ...a wtedy się obudziłam... I zrozumiał ten sen....
  2. hej ...ja znalazłam tam trochę czegoś nieludzkiego..ale na swój sposób wyjątkowego...Może człowiek powinnien dążyć do bycia aniołem.. było by nam wtedy lepiej... Zapraszam Cię do mojego kawałka świata... może i Ty coś odnajdziesz...pa pozdrawiam:)
  3. Ola nie jest mną, ale jest cząstką mnie... Różnimy się:)....Piszę o ludziach, czasem bardzo zamkniętych w sobie...może innych od reszty, a może każdy z nas posiada w sobie Olę, która daję mu piękno anioła... Wierzę w ludzi, w ich wewnętrzne piękno... Staram się je opisać najlepiej jak potrafię...i to wyznacza mi cel ,by móc komuś dać trochę piękna...Pozdrawiam:)
  4. dziękuje wam wszystkim za każde słowo dobre i złe.. Wiele to dla mnie znaczy, a nad błędami postaram się popracowac ... napewno część z nich jest wynikiem tego, że łatwiej pisze mi się wierszem.. Kiedyś nawet w wypracowaniu zrymoway mi się zdania:) dziękuje wam za komentarze
  5. „zobaczyć siebie, wśród innych ludzi.....” 1 Trzask... książka spadła z biurka, na którym pełno było jakiś zapisków, papierów. Tworzyło to wszystko małą piramidę, niekształtną z małymi naroślami od strony lampy, stojącej jeszcze jakimś cudem na tej krawędzie. W każdej chwila zdolna się zsunąć i spaść z trzaskiem o podłogę jak tamta książka, na której widniało” pedagogika ogólna”. -gdzie są te notatki, gdzie ja je położyłam- mruczała pod nosem Włosy właśnie zasłoniły jej twarz , widać było jedynie postać pochylającą się nad stertą papierów. Ręce jej był wyjątkowe, nacechowany delikatnością wyczuciem, a nawet jakby wrażliwością. Odgarnęła ciemne aż czarne włosy lekkim ruchem dłoni. -jej gdzie ja je dałam- zamyśliła się Usiadła obok stolika na łóżku, wszystko obok niej tez się zastanawiało razem z nią. Otoczyły ją myśli rzeczy, łóżka, szafy w rogu, lampki a nawet okna. Nagle szelest kartek spadających ze stolika, taki cichy ledwo zauważalny a jednak wyczuwalny jakimś zmysłem. Patrzyła na to zaledwie sekundę, która trwała dla niej czas jednej całej długiej myśli. Zapatrzyła się w ten widok opadających kartek na podłogę. Niezwykłość w zwykłości zawierała chwila w codzienności. Podniosła oczy i spoglądała na stolik. Były niezwykłe, niemożliwe do opisania. Te oczy tylko raz w życiu można zobaczyć i zapamiętać na zawsze. Czy były smutne, raczej nie, czy były brązowe może i tak, choć bardziej by pasował kolor czarny, czy można było rozumieć ich mowę – nigdy. One wciągały w swoją nieopisaną głębie. Porywały Twoje spojrzenie na jedną krótką chwile, zabierając troskę, wszystko co Cię smuciło. Dostrzegały Twoje wnętrze za nim zdążyłeś zamknąć swoje powieki i uchronić resztkę tajemnicy Twojego świata. Gdyż one potrafiły wtargnąć w najgłębsze zakamarki twojej osoby. Nie siały spustoszenia, zostawiały jakiś ślad tego krótkiego spotkania. Było to uczucie- zrozumienia-ulgi. Zabrała książkę z podłogi , notatki. Wsadziła do torby i wyszła z małego mieszkania, świata by spojrzeć na większy. *** Wykład trwał jakoś długo, starszy pan melancholijnie opowiadał o patologiach. W głosie miał nutkę skargi i zawiedzenia że świat jest taki jaki jest. Może już się poddał by tłumaczyć kolejnym osobą o sensie ratowania ludzi chorych psychicznie, może zabrakło mu już nadziei że jest w stanie coś dać światu, wpływać na czyjeś myślenie w pozytywny sposób. -Jej jak zanudza- posłyszała szept- Ola słyszysz? Ale ona milczała, bo co miała jej odpowiedzieć. -pójdziemy dziś do klubu? Jutro nie ma zajęć, a Radek ma urodziny, więc co idziesz?- szeptem mówiła choć jej adresatka jakby nie reagowała. -nie, dziś nie mogę, mam coś w planach- odpowiedziała -ale Ola, będzie super-nalegała - Basia nie nalegaj nie mogę- innym razem - ok. Jutro wpadnę po książkę z Psychologii - dobra Pan stojący na katedrze, profesor psychologii właśnie zakończył wykład. „musisz pomyśleć, bo coś Cię nurtuje –odezwał się jej wewnętrzny głos -tak muszę, to ważne- odparła w myślach” Zeszła ze schodów nawet nie wie kiedy, pożegnała się z koleżankami, był to piątek. Przed każdym rozciągała się perspektywa weekendu, dlatego prawie wszyscy mieli na twarzy uśmiech . Pochłonęła ją rozmowa z jej wewnętrznym głosem, myśl goniła myśl. Coś ją intrygowało, coś jakby w środku mówiło; muszę przystanąć i spojrzeć na świat obok mnie. Czuła jakiś niepokój, coś siedziało w jej głowie. Gdy weszła do mieszkania rzuciła torbę na łóżko. Od razu wzięła kartkę z bloku , ołówek i wyszła. Szła szybkim krokiem, aż dotarła do parku. Szukała wzrokiem zacisznego kąta, gdzie mogłaby się odciąć od całej codzienności, od dzisiaj, od wczoraj, od jutra. Zamknąć oczy i nie czuć tego ciężaru istnienia. Kartka z ołówkiem spoczęła na jej kolanach, przymknęła powieki, pozwoliła by myśli sobie przemierzały pola świadomości. Były zawiłe i proste, ciche i głośne. Jej i czyjeś. Zmęczenie mijało, przychodziło odprężenie- ulga. „Jestem tu bo chce być. Myśli moje dlaczego jesteście takie nieskładne? Nie rozumie co się dzieje we mnie. Co oznacza ta nagła potrzeba izolacji. Czy możesz mi mój głosie odpowiedzieć. Gdzie jest spokój? Gdzie harmonia? Gdzie jest świat? Gdzie ja jestem w nim?” Cisza, ktoś milczał, nie chciał odpowiedzieć Patrzyła wzrokiem chciwym by znaleźć to czego szuka-odpowiedź. Drzewa szumiały nad jej głową, ptaki śpiewały znane pieśni, wszystko żyło swoim życiem. Nic nie mogło bądź nie chciało udzielić odpowiedzi. Oczy jednak nagle ożywiły się – coś zwykłego ale jednak coś niezwykłego spostrzegły. Wśród trawy spostrzegła motyla, paź królowej. Skrzydła przypominały oczy , ozdobione różnymi barwami. Jej dłonie chwyciły ołówek, zaczęła kreślić szkic, delikatne rysy. Potem coraz wyraźniej zarysowywały się kształty i cienie na tej białej kartce. Świat przedstawiony był tylko czarno biały a pomimo tego zachwycił mnie gdy ujrzałam go po raz pierwszy. Z bliska było widać lekkie drżenie czyiś palców, niedokładne linie, które czasem w innych kierunkach biegły niż miały. Z daleka jednak było widać głębie. Motyl był umieszczony na środku, jego skrzydełka drżały pod wpływem niewidocznego wiatru. Trawa z jednej strony zasłaniała, a z innej odsłaniała cień jednego skrzydła. Wszystko tam żyło, nawet promień dawał wrażenie, że zaraz zostanie pochłonięty, przez ziemie. Kłosy trawy rosły, motyl żył. Obraz oddychał. Uchwyciła moment w swoje dłonie, tą jedną chwilkę utrwaliły jej oczy, jej dusza, jej ołówek. Teraz jeszcze raz spojrzała na swój światek na tej kartce. „Lubię patrzeć jak pod moimi palcami coś zaczyna żyć, ta sekunda, ten moment. Jak martwe kreski zaczynają same się ruszać. Patrz mój motylku , zaraz mi odfruniesz.” Uśmiechnęła się i spojrzała na to co ją otacza, zauważyła tyle drobnych szczególików, które by chciała nagle utrwalić. Posiadała ten dar, mogła uchwycić w locie życia jakąś chwilę która pomimo schwytania dalej żyła na tej kartce papieru, w kolorach czarno- białych. Plamki, cienie kreseczki, fale to służyło jej jedynie do wyrażenia tego ruchu. ** siedziała jeszcze chwilkę na ławce w tym parku wpatrzona w świat który ją otacza. Był to dla niej czas bez czasu, gdyż nie czuła że minuty płyną. Była sama ze sobą i czuła ,że wewnętrzny zamęt powolutku się porządkuje. Że niepokój mija, znów miała ochotę się uśmiechnąć, o oczy zabłysnęły z nową siłą. ** W mieszkaniu była dopiero gdzieś koło ósmej, długo rozmawiała ze sobą. po powrocie nie liczyło się już nic, położyła się do łóżka i zasnęła. Wyglądała tak niewinnie tak bezbronnie, tak anielsko. Tuż obok przy łóżku na stoliku leżała kartka z motylem, który jakby na chwilę zatrzymał się i zaraz znów miał odfrunąć by podążyć swoją drogą. 2 Przebudził ją wschód słońca, wdzierający się do jej małego mieszkania. Delikatnie zajrzał jej po powieki i wyrwał ją ze snu. Była dopiero szósta, a dziś miała wolne więc mogła jeszcze spać. Ale jednak otwarła oczy, a jej smukła postać po chwili wysunęła się spod kołdry. Podeszła do okna i teraz odważnie spojrzała na sprawcę jej pobudki. Przez głowę przeleciała właśnie jej zaspana myśl” co ja dziś mam robić?”. Ale nawet nie zwróciła na to zbytniej uwagi. „Dzień zapowiada się miło, czuję ,że rozumie Ciebie słoneczko, że wiem czemu ludzie się uśmiechają częściej gdy wychodzisz na swoje małe niebiańskie królestwo. Masz moc Boga. Jesteś siłą optymizmu. Jesteś początkiem jak i końcem. Zaczynasz dzień i żegnasz go.” Powolutku poruszyła dłonią, potem ręku a wreszcie cała jej postać wpadła w taniec powitania słońca. Potem rytualnie rozebrała się i stanęła naga ze zwróconymi otwartymi dłońmi w kierunku słońca. Jej włosy spadały swobodnie na jej piersi, wyglądała jak ateński posąg. Choć od niej promieniała jakaś aura. Nawet teraz stojąca nieruchomo skłaniałaby każdego obserwatora do rozmyślań nad pięknem, nad człowiekiem, nad jednością ze swoim ciałem. Ona już dawno pokochała siebie. Ze swoim ciałem nie można walczyć mówiła. Je trzeba akceptować każdego dnia. One jest częścią naszej osoby. Wyraża jakiś zakątek duszy, której jeszcze mogliśmy nie odkryć. Uczy rozumieć nasze potrzeby właściwie. ** Dzień rzeczywiście był piękny, pogoda dopisywała. Lekki ciepły wiatr wiał od południa, niebo było bezchmurne- niebieskie. Słońce grzało twarze przechodniom i opalało skórę. Ola dziś zaplanowała sobie ,że odrobi pracę z psychologii społecznej a potem wybierze się na spacer. Lecz zanim zabrała się do pisania referatu na 10 stron, napisał coś w swoim zeszycie. Było to odnośnie wczorajszych dziwnych uczuć, a może odnośnie tylko jej myśli. Schowała zeszyt do szuflady stolika nocnego. Mały zeszycik w którym było wszystko jak i prawie nic o niej. Po paru godzinach wyszła zostawiając swoje uczucia gdzieś w szufladzie oraz pracę nad referatem w połowie. Czuła, że musi wyjść bo straci te kilka cennych chwil ze swojego życia na korzyść jakiejś tam pracy. Gdy wyszła z bloku poczuła ciepły powiew , tak aż miło włoski na skórze się zjeżyły. Ruszyła przed siebie tam gdzie nogi poniosą czyli bez konkretnego celu. Czuła jednak, że chce wrócić na te miejsce w tamtym parku. By móc przeżyć tamtą chwilę znów lecz inaczej- na nowo. ** rozpoznać twarz w lustrze -codziennie oglądaną powiedzieć to jestem ja przejść życie szukając wzorców gdzieś zagubionych poznawać oczy, które mijasz by utrwalić na obrazie wyrysować człowieka zagłębić się w nim na chwilę być ciałem, myślą, linią, kreską rumieńcem zawstydzenia być wszystkim niczym w świecie utracenia niech oczy wciąż szukają w tych portretach myśli Twojej -przewodnika dla duszy nowo narodzonej dla życia stworzonej by dawać chwilę w smutku- zapomnienia
  6. ...Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Półka z książkami, fotel i mała czarna pufka. Odwróciłam się i widzę twarz drugiego człowieka, który jest wszystkim dla mnie.Przez głowę przebiegła jakaś myśl, wspomnienie tej nocy lecz to nie było ważne. Liczyło się że mogę patrzeć na uśpiona twarz , która leży parę centymetrów odemnie . Był kimś na kogo czekałam całe życie. Był domem, gdzie chowałam swoje smutki i sekrety. Był moja łagodnością i dzikością gdy delikatnie zatapialiśmy się w nasz świat, skryty przed ludźmi. Teraz spokojnie spał, a moje dłonie delikatnie obejmowały jego ciało. Jego twarz miała takie łagodne rysy, sprawiające wrażenie, że nigdy nie była zbyt zasmucona. Ona w jakis sposób promieniała ciepłem wyczuwalnym w moim sercu...Leżąc czułam jak kojąca energia przepływa me ciało... Jego postać posiadała siłę, której ja nigdy nie miałam dlatego - ja - statek, który płynie na wzburzonych falach życia lubiał zawinąć do tej przystani, gdzie zawsze było słońce, a morze spokojne. I w ciszy pogrążona unosiłam się w stronę brzegu. Dlatego mój siat od pewnego czasu stał się życiem w przystani - ciepłym i bezpiecznym. Oczywiście codziennośc zmuszała mnie na to by wyruszac w morze o to ona dawał mi do zrozumienia jaki mój stateczek jest mizerny. Ale zawsze wiedziałam , ż edopływając do mej przystani będe najpiękniejszym i najbardziej oczekiwanym stateczkiem. A to było siła , która dawała moc zmierzania się z morzem- rzeczywistościa. Nieraz wichry połamały mi żagle ale przystań zaleczyła rany wyrządzone przez świat.... ..pss..otwiera oczy, a j szczęśliwa przytulam się mocniej szepcząc słowa tak znane takie proste , ale dziś zrozumiałam ich prawdziwe znaczenie" kocham Cię"....Bo ta noc złamała ostatnią barierę , otworzyła nowe wrota poznania- bliskości. Ona połączyła nas... ..piszę to i wiem że może nikt nie uwierzy, ale ta twarz wciąż patrzy mi w oczy i przytula gdy smutek otacza zmęczone ciało i duszę....
  7. .... wiesz ..ten wiersz to sielanka w dobrym słowa tego znaczeniu... jakiś raj ... aż mi się zatęsknilo.. za czymś beztroskim .. co już dawno minęło... dziękuje...za tą chwilę ... w innym piekniejszym świecie:))
  8. Są dni kiedy twarz robi się smutna, gdy ciężka, sina chmura nadciąga. Wtedy wesołe oczy zmieniają wyraz, a bliska osoba zmienia się nie do poznania. Nagle staje się obca, niedostępna, a zimna jej skóra drży. Nic nie mówi, lecz twarz odwraca. Nie chce patrzeć - myśli. Wtedy powstają dziwne pytania, które kłębia sie - burzą szyk. Dylemat, co zrobić nie chce słuchac tego co czuję? I tak samotna dziewczyna na brzegu łóżka siedzi. Półnaga nimfa wpatrzona w ścianę ze zmarszczką na czole. Widać niezgodę w niej samej małą wewnętrzną bitwę. Nikt nie jest w stanie jej pomóc. Jedynie jeśli potrafisz do serca możesz ją przytulić.
  9. Najpiekniej jest wtedy, gdy milkniemy obydwoje. I tylko oczy intensywnie rozmawiają. A dłonie szukają siebie nawzajem. Wtedy jest chwila ciszy, która sama wiele mówi. Nie posługując się naszymi ustami, tylko jakimiś głęboko schowanymi myślami. Czasem są to błedne domysły lub jakies wyrzuty. Bo już tacy jesteśmy, że w naszej głowie roją się niezdarzone historie, tysiące baśni i mitów. Lecz czasem te dwa spojrzenia potrafią dotrzeć do swoich serc. A wtedy nie istnieje niezrozumienie.
  10. Przemierzają ulice, mijamy te twarze codziennie. Nie da się wyłowić się ich od razu wśród tłumu ludzi, wśród szarych ulic. Ich oczy są najzwyklejsze, ale obdarzone niespotykaną wrażliwością. „Mijam, idę, myślę o świecie o istocie bytności, o kwiatach, ptakach o wszystkim, co mnie otacza. Nie rozumie świata, zadaje pytania, na które nie ma na razie odpowiedzi. Wciąż szukam ja człowiek zagubiony. Słucham szeptów, rozmawiam i wciąż tylko dyskusja ludzi bez konkretów. Bunt - nie mam ochoty. Po pierwsze, przeciw czemu? Po co? Dosyć burz w biednej duszy pora szukać ciszy. Z drugiej strony nie chce być tacy jak oni, reszta ludzi. Mogę uczyć się dobroci, będąc małą filozoficzną istotką. Ale tylko dobroci. Kiedyś przerażało mnie to, że wszystko muszę przemyśleć, że ciągle uczucia budują mnie, że nie mogę robić coś bez zastanowienia. Teraz jednak rozumie to, że powinnam dziękować, że potrafię pomyśleć głębiej, po szperać w ludzkiej psychice, po zadawać pytania, szukać odpowiedzi innej zgodnej z moim sercem.”- Napisała na kartce pewna dziewczyna. Dodałabym jeszcze kilka słów o niej trochę smutnych- nie żyje. Czasem zadaję bezsensowne pytanie do dorosłych, dlaczego ich nie ratowali. Gdyż upadek młodej duszy w przestrzeń niezrozumienia jest zapoczątkowany w rodzinie. Inni wciąż żyją, może będą silniejszy. Ci ludzie są tak różni jednak jedno słowo ich łączy - zagubieni. Niektórzy pośród internetowych witryn, niektórzy na szarych ulic wśród ludzi, lub w barze przy słodkiej rozkoszy piwnej. Inni wolą ekstazy środkami syntetycznymi stworzonymi przez generację ludzi XXIw. Ale porozmawiajmy o ich zagubionych duszach, walkach, niedostrzegalnych i niezauważalnych dla innych ludzi. Ciężko opisać, gdyż każdy człowiek jest inny i pisząc o nich mam na myśli tylko garstkę osób, choć wiem, że jest ich znacznie więcej. Każdy zagubił coś innego. Choć największą stratą zagubić sens życia lub tak właściwie wcale go nigdy nie odnaleźć. Mam nie miłe wrażenie, że wiele ludzi jednak nigdy nie odnalazło prawdziwego sensu, bo prawdopodobnie zniechęceni porzucili ten cel, bądź poddali się i oddali życie z powrotem Bogu. Wierzę jednak, że są i tacy, którzy wciąż szukają i to powoduje, że serce moje wypełnia się szczęściem. Choć posługuję się uogólnieniami i stwarzam wizje osoby wszechwiedzącej to wcale tak nie myślę. Obracam się jedynie w moim małym świecie i dlatego każde uogólnienie jest zaledwie przypadkiem na skalę świata. Więc pamiętając o tym mogę pisać. Mogę teraz spokojnie płynąć z czasem, patrzeć oczami ludzi, stąpać ich stopami, brać udział w ich walkach, być na chwile nimi. On Zagubiony, gdzieś wśród gwaru ludzi, gdzieś gdzie siedziałam pijąc ciepłą kawę i patrzyłam beztrosko sobie w zimny monitor, myszka szalała wtedy po ekranie. Nagle otwarła spryciara stronę samotnych. Ona wie, czego moje serducho szuka. Wpisałam nick i spokojnie poszybowałam przez łącze do innych ludzi. Rozmawiałam z jakimś człowiekiem, co płakał, bo został sam z dzieckiem. Przekonywałam go, że ma swojego syna, więc nie jest samotny. Ale nic nie pomagało. Inny tłumaczył mi, że interpretuje jego słowa tak jak chcę je rozumieć- coś tam o nieśmiałości mówił. Inny milczał. Męczy mnie to rzekłam do myszki i już miała, pstokara zawędrować na iksa i wyłączyć. Lecz spostrzegłam „ zagubiony”. Poruszyło mnie to, słowo, które mówi tak wiele o człowieku. I tak spotkałam go, nieznajomego odległego o kilkaset kilometrów stąd. Pisało mi się z nim niezwykle, był cząstką, której brakowało we mnie. Potrafił pojąć tego, co ja nie rozumiałam. Kilka minut a wydawało się, że kilka lat, się znamy. I tak on sprowokował mnie do tego by na nowo przeżyć i znów wrócić na drogę wędrówki za odpowiedzią. Uczestniczyć w czyimś życiu, i na nowo zacząć żyć. Zapomnieć o tym, co było, a budować to, co będzie. Dlatego na nowo znów odbyłam odcinek znanej mi drogi razem z nim. Chcąc pomóc, musimy też, pocierpieć, by móc zrozumieć. Odgrzebać to coś, do czego boimy się powrócić. Mój pierwszy list do niego, zmusił mnie do głębokiego zastanowienia się nad wszystkim, nad życiem. Dlatego zaczęłam od filozofii anioła. Słuchaj przyjacielu. „Filozofia anioła Kolejna filozofia, kolejne pytania i kolejne szukanie odpowiedzi. To pierwsze skojarzenia. Same słowo mądrość do nauki nie przekonuje o tym, co może nieść filozofia, która jakby czasem zahacza o religię a może nawet tworzy nową wiarę. Ta filozofia niesie dla zagubionych coś, co nazywa się szczęściem. Jest magią serca, jego wołaniem i zarazem spełnieniem. Małym płatkiem śniegu, skomplikowanym w swym pięknie, nietrwałym, przemieniającym się w krople naszej łzy, otulając go ciepłem. „Siedząc zanurzona w mądrości obcych ludzi, myślę. Czemu niektóre słowa wypowiedziane przez ludzi są jakby pustką, wymarłym językiem, a sens zostaje wciąż niezrozumiały. I tak płyną myśli jak potok wśród skał logiki. Czemu nie możemy być tacy jak aniołowie?- Pytam sama siebie-, czemu? -Życie byłoby za piękne, to nie osiągalne i nie możliwe- odzywa się rozsądek- nie każdemu też dana jest wyjątkowa wrażliwość na cierpienie oraz bezinteresowność. - a zagubieni? - nie każdy zagubiony jest zagubionym -więc ludzie nie zrozumieją mych słów- odzywa się zasmucona dusza - nie powiedziałem, że nie ma tej możliwości - a więc jest nadzieja -tak, bo widzisz duszo nawet rozsądek wie, że w każdym istnieje cząstka anioła, która jest nam dana przez Boga, ale od nas zależy, co z nią zrobimy. Są ludzie, którzy sami wybierają drogę gdzie nie potrzebny jest ten dar, a są też tacy, którzy, pomimo że znaleźli tą cząstkę wyrzucają ją w czasie swej podróży. Ale są też tacy, którzy wiedzą, co uczynić z tym małym biednym zawiniątkiem w swojej duszy. - opowiedz mi o nich- proszę - duszo znasz ich, to wieczni poszukujący wędrowcy, którzy czasem żałują, że świat jest taki bezwzględny, wciąż szukają kwiatów by dały im szczęście, ale niestety znajdują tylko płatki róży pośród szarych ulic. Chcą zapamiętać każdą żyłkę na tym płatku zanim obeschnie. Szukając szczęścia, poznają filozofię anioła by ich życie było łatwiejsze. Ciężko im zostać w jednym miejscu –wieczni wędrowcy poszukujący- życia. - znam ich, to oni płaczą, gdy nikt ich nie słyszy. Krzyczą bezgłośnie wśród tłumu ludzi. Tak to oni stworzyli tą filozofię by zwyciężyć ze smutkiem świata, by potrafić się uśmiechać, gdy łzy same do oczu się pchają- nieproszone. Jest ona uśmiechem anioła, który wie, kiedy pocieszyć nas w smutku, kiedy zamknąć nasze delikatne powieki, kiedy przytulić i zostać, gdy wszystko się wali. Promień słońca wciąż gna przez wszechświat, dlatego wciąż ona istnieć będzie póki rodzić się będą zagubieni. „Myśląc o aniele mam uśmiech na twarzy, boska istota tak piękna tak dobra, nieskażona przez świat. Siadałam czasem w oknie i patrzyłam w gwiazdy, wtedy anioł był przy mnie blisko, mówił ucz się szukać piękna. Znajduj uśmiech w twarzach, które mijasz. Ciesz się tym, co Cię otacza, każdą istotą. Patrz i wiedz świat wciąż trwa, piękno jest a Twe oczy po to są by szukać je. Utrwalaj w twej duszy te zdjęcia, te płatki a może wkrótce znajdziesz poskładawszy to w kwiat. Patrz ktoś uśmiecha się i macha komuś. Inny oczami mówi dziękuje. Tam starsza kobiecina ściska dziecko i mówi patrz pies biega radosny. Czujesz tą aurę spowitą pięknością. Wychwytuj w przelocie uśmiech i odwzajemnij go. Ktoś ma smutne oczy powiedz spojrzeniem „uśmiechnij się”. Niech słońce otacza twą postać. A gdy ciężko będzie znajdź jakiś obraz- rozczul się. Codziennie tysiące iskierek szczęścia mijamy, nie zauważając. Wystarczy poszukać a wtedy pies czekający na pasach nas rozśmieszy. Lub kilka słów wyrwane z rozmowy dwóch ludzi. Nie trudno chwytać te iskierki i podawać je dalej. Ktoś powiadał dawać komuś szczęście to tak jakby budować w sobie oazę dobroci. Ciężko dostrzegać radość, gdy smutek wciąż w duszy siedzi. Ale i tu niebieskie oczy anioła mówią trwaj. Życie to szereg przypadków zaplanowanych i nieoczekiwanych. Zwracaj uwagę na te drugie. Nieraz przypadki są podpowiedziami a nawet dają wskazówki gdzie szukać odpowiedzi. Rozsądnie badaj i składaj przypadki, które zostawiają ślady, że człowiek nie jest sam. Bóg nie zostawia nas ze smutkiem. To on jest naszym aniołem. Podaje rękę, poprzez szczęśliwy przypadek lub przez tamtą właśnie iskierkę jakiegoś piękna. Często zdarza się,że nagle jakaś książka wpada mi w ręce właśnie w chwili, gdy jej sens potrafię pojąc. Lub, gdy mam pytanie, ktoś obok obcy udziela nieświadomie odpowiedzi. To często mnie zadziwia jak nieraz iskierka piękna powoduje, że twarz moja jest młodsza, że mam wrażenie, że jakaś magia otacza. Cudaczny świat istot zagubionych, małe duszki ukryte w dużych dzieciach” Piękność dnia Dziś spojrzymy w słońce, choć tego się nie robi, bo można stracić wzrok. Lecz chyba nie boisz się drogi nieznajomy. Schwytamy motyla by móc go wypuścić, by pojąc, że piękno jest tuż tuż obok nas. Przypomnij sobie dzieciństwo, kiedy nawet kamyk potrafił Cię cieszyć. Zwykły szary kamyk, który był dla Ciebie magicznym kryształem księcia- zagubiony. Ty go odnalazłeś- jesteś niezwykłym bohaterem. Pora znów nauczyć się cieszyć. Pora nauczyć się latać. Zamknij oczy, niech wyobraźnia rządzi Naucz się być dzieckiem, zapomnij o dorosłości Dotknij kwiatu i zobacz piękno Powolutku niech myśli wybiegną na polanę Niech świat stanie się poezją Niech niezwykłość otoczy zmęczoną duszę A szemrzący strumyk koi Niech dziecko przez łzy codzienności Uśmiechnie się i zacznie tańczyć A wiatr sam zacznie Cię unosić Wysoko ponad ludzkie wyobrażenie Nieosiągalne przez ludzi dorosłych Czując wiatr będziesz wolny Będziesz mógł przemierzać Komnaty swojej wyobraźni Które nauczą Cię radości. Poznając je będziesz odkrywał siebie Zobaczysz wtedy jak wielki skrzydła posiadasz I jak wysoko możesz fruwać. Gdy spojrzysz na Świat z perspektywy ptaka wtedy łatwiej będzie zrozumieć duszę i ludzkie myśli. ** Wszystko dookoła żyło swoim życiem. Słońce rozbudzało nadzieje i poprawiało humor. Na niebie chmurki kłębiły się i tworzyły postacie, z bajek, samochody, lizaki i twarze. W moim pokoju nawet ściany były jaśniejsze, muzyka płynęła w przestrzeń obok mnie. Codzienność przemieszała się z niezwykłością. Tak lekko było w duszy. Słońce nawet do mnie mrugnęło. Ptaszek siedział na drzewie i walczył z małym robaczkiem. Łąki pokryte śniegiem skrzyły się pod promieniami słońca. Nie dało się patrzeć na tą jasność odbijaną przez idealne płatki śniegu. Horyzont nie istniał, była jedynie białość, która łączyła się z niebem, odbywało się to w sposób płynny. Jasność ta była jakby boska, taka piękna- niemożliwa. Może Bóg się przygląda nam ludziom. Choć niewiele osób wysilałoby wzrok by spojrzeć w jego stronę. Niektórzy może zignorują, a inni nie zauważą. Tak to w życiu bywa, że ludzi wydeptują ścieżki, którymi całe życie kroczą i nie chcą dostrzegać, że cały czas ścieżki te się zmieniają, że nawet oni się starzeją. Że najwyższa pora podnieść twarz do słońca a nie patrzeć wciąż w ziemie goniąc za przyziemnymi sprawami. Potem, spostrzegają, że tak wiele utracili, niestety często jest już za późno. * Patrząc w niebo, na słońce pochwycisz w locie piękno świata, ukryte w promieniu, w płatku śniegu, w psich oczach, a także w ludzkim spojrzeniu. Gdy Twoje serce będzie potrafić czerpać z tego radość, będziesz najszczęśliwszym człowiekiem. Chwytaj iskierki przyjacielu, nawet, gdy świat zamyka oczy. A szczególnie wtedy, gdy nadchodzi czas odrzucenia przez ludzi. Odrzucanie- niezrozumienie „Zmierzch nadszedł, otoczył pola i lasy i drogę, którą zmierzam. Powolutku kroczę wśród zasp śniegu- wracam do domu. Kolejny dzień, znów ta droga, ten dom. Dom pusty i zimny tak jak mróz, który szczypie mnie w policzki. Tak bezlitośnie lodowaty. Chciałabym jednak nie wracać- pomyślałam. Może nagle anioł śmierci mnie porwie-, co ja wygaduję- przecież życie jest piękne. Słowa te dziś straciły ten blask. Są tak zimne jak wiatr, który mrozi oddech. Nawet oddychać się nie da, co za pogoda, – co za życie- bez zrozumienia.” Jej usta wykrzywiły się a ciemne oczy, podkreślone czarnym tuszem zrobiły się jeszcze smutniejsze. Śnieg rozmazał cały makijaż, pozostały tylko resztki i okropny chaos na twarzy jakby to ona ujęła. Zresztą to bardzo pasowało do jej wnętrza, które wyglądało tak właśnie -dosłownie. To mała samotnica. Tak podpisywała się w swoim pamiętniku. Nawet nie znam jej imienia. Ale wystarczą mi te słowa, które mówią same za siebie. Na innej stronie ona napisała; „ oni odpychają nas, oni są przeklęci – nienawidzę ich. Potrafią zabić coś pięknego w człowieku. Zabili mnie już dawno, pogrzebali duszę tak wrażliwą. Odebrali mi nadzieje!!” Płakała, bo wyrazy zaczęły się rozmazywać na żółtej kartce. Na innych kartkach znalazłam, „Maluczka dusza” pisze; „ życie odrzuciło mnie, dlatego że jestem śmieciem dla świata zbyt sterylnie czystego”, „…. Mordercy, dorośli, ludzie, dla których jesteśmy inni- obcy” jakaś dziewczyna nabazgrała na kartce. „ przeklęty świat, po co żyję. Życie dali mi oni, teraz powolutku mi je odbierają. Sens jest w bezsensie” „głosy zagubionych, ludzi niezrozumiałych przez świat” – moje słowa wciśnięte pomiędzy zdaniami. Jakiś chłopak napisał „cudowne uczucie, gdy się spada zimną nocą, czuje się wtedy jak prawdziwy ptak. Wyzwolony i wolny- od całego ludzkiego świata.” Czytając te listy ręka drży, dla niektórych było to ostatnie wołanie o pomoc. Naprawdę ostatnie. Część już zakończyła podróż zwaną życiem. Inni usiłują się utrzymywać na powierzchni, ale lada dzień czują, że zatoną. Możliwe, że spotkałam ich twarze już kiedyś, gdzieś przy kiosku. Na pozór normalne, ale tak odepchnięte bezwzględnie. Może mogłam się uśmiechnąć, ale sama kiedyś nie miałam wystarczająco sił, by móc je darować komuś. Dorośli mówią przecież są ośrodki, które mogą im pomóc. Przestańcie się wreszcie bronić przed winą! Ośrodki, puste i oficjalne, szpitale dla nie takich ludzi. Okropne! Chcecie mieć czyste sumienia. A może teraz pani, pana córka siedzi i myśli o tym by zakończyć swoje jak uważa marne życie. Rodzina to ona jest lekarstwem, jej akceptacja i miłości najbliższych. Dziwne, że są domy tak obce, tak nieprzyjemne i wilgotne od łez młodych ludzi. Są to domy ludzi bogatych jak i biednych. Czasem wydawałoby się tak dobrych. Pozory mylą. Zagubieni nie wytrzymują tego, dlatego chcą wrócić skąd przybyli. Dorośli, zbyt ostra to dla was była krytyka. Sami gubią się w tym świecie dla nich czasem też mocno skomplikowanym. Ale nie potrafię mówić o tym zupełnie spokojnie, gdy widzę to wszystko. Gdy czuję ten bezwzględny chłód wobec najbliższych. Gdy chcąc zrozumieć muszę popatrzeć jak człowiek dorosły, przez pryzmat społeczeństwa, w którym żyje. Nie, nie chce być takim dorosłym, chce podążać za wami moi zagubieni. Moje drogie dzieci Boga, uczcie nas jak kochać to, co pięknem nazwał kiedyś wrażliwy Anioł- Bóg. *** Tak oto skończyłam list do gwiazd. Drogi przyjacielu, mam nadzieje, że wytrwasz i nie podasz się o to Cię tylko proszę. Walcz z odrzuceniem. Nikt Ci w tym nie pomoże, ja mogę jedynie Ci towarzyszyć. Gdy poczujesz, że ciężar twego oręża jest zbyt ciężki, że nogi skłaniają się, że oddychać coraz trudniej, że brak sił. Przytul swoją zmęczoną twarz do poduszki, i pozwól by strumień łez sam płynął, rozpłyń się w bezsilności. Ale pamiętaj, że jeszcze nie skończyłeś. Ja będę gdzieś z boku stała i patrzyła Tymi oczami, które szklą się pod wpływem cierpienia, gotowa Cię przytulić i objąć twe zimne dłonie.” Na końcu listu podpisałam- Twój anioł stróż. Stan zamyślenia- refleksja nad życiem „Najwierniejsza przyjaciółka właśnie usiadła obok mnie, patrzy jak piszę słowa, które nigdy nie będą w stanie określić tego, co czuję. Uśmiecha się i mówi witaj to ja Twoja samotność. Za oknem sypie śnieg, tak niewinnie opada na ziemie pokrytą krwią. Siedzimy teraz we dwie i patrzymy na przemian w dal. Chcę coś powiedzieć, ale milczę, ona też. Płatki przykleiły się do szyby a inne opadają tak majestatycznie powoli na drzewa. Świat już przykrył się puchem teraz może się przespać do wiosny. Wszystko jakoś zatrzymało się. Nawet myśli. Chwila postoju w dalekiej drodze donikąd. Cicho siedzi moja towarzyszka, czasem twarz odwróci w moją stronę. Jakże ona podobna jest do mnie, może troszkę bledsza, ale te oczy, te usta ten wyraz. Przede mną leży list od przyjaciela, który pisze, że życie jest bezsensu. Błądzę wzrokiem po ścianie. Tuż obok mojego krzesła leży mój kochany pies, który pomimo swego psiego rozumu wie, że życie ma jakiś sens. Czasem płacze nocą, gdy przypominają mu się nieodgadnięta jego psia przeszłość. Co nocy w snach gdzieś wędruje , do krainy której nie znam, do czegoś bolesnego, a jednak wciąż tam nocami powraca. Na nowo biegnie jakąś drogę, potem piszczy może przed bramą, może za stratą kogoś bliskiego. Odbywa tą podróż, co noc, kończąc ją długim przeraźliwy skomleniem. Wtedy zbliżam dłoń i szepcze –pora powracać do świata żywych. Otwiera swe wierne oczy i dziękuje, że znów jest przy mnie. -On też jest zagubionym- odzywa się moja towarzyszka - nie on jest odnaleziony, on znalazł już swój dom, spełnił swoje małe psie pragnienie żeby być kochanym. Zwierzęta potrafią tak pięknie kochać, tak szczerze się przywiązywać na śmierć i życie. Warto tego się od nich uczyć. Nie, kochany psiaku?- Zapytałam Podniósł swój mały łepek,popatrzył, przytaknął i położył się znów by móc na nowo odbyć swą podróż. Cały pokój powolutku zalewała szarość. Za oknem już słońce zaszło a śnieg zrobił się jakby niebieski pod wpływem nadciągającej nocy. Zapaliłam świece, tak będzie milej- szepnęłam do samotności. Najwyższa pora wejść w stan zamyślenia. W pamięci odszukałam wiersz, który mnie ostatnio poruszył do głębi „…” Ucząc się płakać, jest najtrudniej zrozumieć sens każdej łzy, zupełnie bezwładnie spływającej po twarzy tak starej jak na swój wiek, tak zniszczonej przez ludzi, tak jeszcze przecież młodej. Każdy umiera od środka. Ciało dopiero potem dołącza do wiecznej wędrówki na drugi brzeg Styksu. - masz rację życie to jest wieczna wędrówka, a celem jest brzeg Styksu- wyszeptała samotność -, ale przecież sama podróż może być celem w sobie, Ja myślę, że zagubionym o to chodzi by wciąż poszukiwać. - ja lubię im towarzyszyć, dlatego, że nie gardzą mą obecnością, potrafią powiedzieć mi dziękuje -, choć ciężko iść przez życie tylko z Twoim towarzystwem, my potrzebujemy jeszcze innych ludzi. Niestety zagubieni często nie znają innego towarzystwa. Wiesz, co lubię w tych ludziach. Potrafią otworzyć środek duszy by Cię wpuścić do wnętrza. A ich wnętrze przypomina mi nieskończenie piękny ogród, miliardy kwiatów, potoki, skałki, polany pokryte aksamitem, tafle jezior i cichy szelest wodospadów, szum liści, śpiew ptaków, niebieskie niebo. Raj na ziemi. To ich duszę tworzą ten krajobraz, ich myśli podtrzymują życie. Te piękno jest ukryte we wszystkich ludziach, choć tylko zagubieni znają wartość i dlatego dbają o to by ogród mógł ten kwitnąc i wciąż żyć. Rozmawiając z nimi sama tworze kolejne części ogrodu. Ich słowa wzbogacają drugiego człowiek. Zmuszają do refleksji do zastanowienia się nad pojęciami tak by się wydawało dobrze nam znanymi. Bo gdzie jest granica między złem a dobrem w świecie gdzie najważniejszą cechą jest wyrozumiałość. Granica ta dla mnie jest jednoznaczna i prosta bez żadnych moralnych konwenansów. Złem jest to, jeśli ranimy kogoś, złem jest, jeśli ktoś rani nas, dlatego nie zadawaj komuś bólu, bo ktoś kiedyś może oddać Ci to z nawiązką. Dlatego każdy czyn rozważam w kategoriach czy to mnie krzywdzi. Nieś słońce a zobaczysz, że inni przyniosą Ci promienie innych gwiazd. - mogę posiedzieć jeszcze z Tobą- wyrzekła - tak, lubię Cię, potrafisz słuchać, ale nie milczysz, co bardzo cenię - dziękuję, teraz ja coś Ci opowiem, chcesz posłuchać?- Zapytała - bardzo- odrzekłam zaciekawiona -Kiedyś, gdy byłam małą dziewczynką, miałam siostry, które lubiły się ze mną bawić. Biegałyśmy sobie po świecie takie małe dziewczynki, robiłyśmy różne figle. Niestety czas ma swoje własne prawa. Rozdzielił nas, gdy stałyśmy się dorosłymi kobietami. Jedna, siostra- miłość poszła swoją drogą zabierając ze sobą drugą-przyjaźń, natchnienie zakochało się w smutku i odeszło. I tak ja zostałam sama. Czasem spotykam je wszystkie, ale żadna dłużej ze mną nie chce zostać. Ja wciąż szukam kogoś, kto by poszedł ze mną, nieraz znajduję jakiegoś poety,który kocha się we mnie jak szaleniec, lecz wkrótce i on mnie porzuca. Tak się błąkam. Siadam sobie przy ludziach zagubionych, słucham ich myśli i jakoś nam raźniej. Bo i samotność nie lubi być sama. - trochę to smutne- -, ale dziękuje zgubionym, bo oni dawają mi, choć trochę ciepła domowego” A sami wciąż otrzymują zimną dłoń ludzkiego odepchnięcia. Błąkają się tak jak Ty i zdają sobie sprawę, że nigdy tego nie odnajdują. Bo czy można odpowiedzieć na wszystkie pytania? Czy nieskończoność może być skończona? Czy cisza może być głośna? Te pytania zadali już kiedyś ludzie. Czy może być samotność pragnąca kogoś bliskiego? Tak może być człowiek, który sam w sobie jest sprzecznością, gdzie smutek przeplata się z radością, gdzie przyjaźń wita samotność, gdzie ogień jest tuż obok wody, gdzie wszystko miesza się, a czasem toczy zażarte boje. Bo ktoś kiedyś powiedział, że w nas mieszka wilk stepowy, który nieustannie walczy z potulnym barankiem. Dlatego prawda może nigdy nie być prawdą, a fałsz fałszem, od tego jesteśmy by wciąż stawiać na nowo kolejne hipotezy jak człowiek powinien postępować w życiu, czego szukać i gdzie odnajdywać szczęście. Choć my- zagubieni wiemy, że to kolejne słowa rzucane na wiatr, które bezgłośnie mijają stare dobrze znane nam już odpowiedz. Lecz sens szukaniu jest najpiękniejszy. Nowe myśli czasem stare przypominają, ale mają szczególny znak każdego z nas, kto właśnie teraz je wymyślił. Znak ten tchnie w te słowa świeżością. Nada im nowe imię i nauczy kolejnego człowieka mądrości. Mądrości życia, cudacznej jak powiadają starsi, ale ja uważam, że właściwej. Bo to, co rodzi się w głębinach refleksji i zgodne z duszą i sercem jest najpiękniejsze. Najczystsze, nieskazitelne i odkrywa ludzkie niezbadane zakamarki umysłu. Nigdy nie będziemy pewni jak nasza myśl jest potężna, jeśli nie osądzi ją serce, dusza a przede wszystkim drugi człowiek, który nas zrozumie. Zrozumieć może nas tylko ktoś, kto ma bliźniaczą duszę, ktoś, kto sam podróżuje w wiecznym poszukiwaniu sensu życia. Dlatego szukamy siebie nawzajem od wieków, Nie chcemy być samotni, bo widzicie nawet samotność szuka kogoś. *** Moja przyjaciółka samotność zasnęła na moim fotelu, pies też gdzieś jest w pogoni za przeszłością. Gwiazdy zaglądają do pokoju, a świeca wciąż się pali nad listem przyjaciela. Nie chce by zgasł ten płomienia, muszę sprawić by go mocniej rozjarzyć w jego sercu, wzbudzić na nowo nadzieję i chęć do życia. Wiem, że właśnie stanął przed obliczem smutku. Zaczął walkę, którą toczy każdy z nas drogi przyjacielu. Głębia smutku Walka jeszcze trwa- pisał. Ja na szczęście już ją zakończyłam i dlatego będę pomagać tym, co dopiero zaczęli. Choć zdaje sobie sprawę, że może jeszcze nieraz stoczę małą bitwę, ale wojna już jest zakończona. Toteż wiem, że chęć życia została na zawsze odnaleziona. Mały bazyliszek z tego smutku, dlatego trzeba uważać na jego ogromną siłę i moc. **** Smutek potrafi uczyć- szepcze coś. Smutek niszczy, ale i potrafi budować. Jest w człowieku zawsze, tylko czasem niewidoczny. Czyżby legenda buddyjska była prawdą, że życie ludzkie jest cierpieniem i tylko krople miodu spływające na usta człowieka są chwilami szczęścia. Nie wiadomo skąd w człowieku budzi się ten szary na pozór duszek, potrafiący tak opanować człowieka, że i ciało go słucha. Patrzałam w oczy mu kiedyś, nie bałam się jego władczej siły. Chciał mnie zniszczyć, ale wzrok wytrzymał jego spojrzenie. I cóż ujrzałam. -ujrzałaś mnie- zachichotał - twoje oczy- rzekłam -są niezwykłe- odpowiedział-są mieszanką spojrzeń tych wszystkich smutnych ludzi -dlaczego twój wzrok tak mnie boli -bo smutek zawsze boli - wiesz niszczy mnie -wypala ludzi tak powoli- dopowiedział -, dlaczego to robisz, nie żal Ci ich - smutek daje im skrzydła ciemności, pogrąża myśli, ale i daje siłę… - zwycięzcy?- mruknęłam - i przegranego- dodał - to zabija ludzi, a nie wzmacnia ich psychikę - pomyłka może być prawdą, gdy dasz przykład, ale i fałszem, gdy ja dam przykład -na ogół tak się zdarza - ogół nie istnieje są tylko kolejne przykłady. Każdy człowiek może być ogółem, a tłum przykładem - znam jednostkę, przykład człowiek, który właśnie teraz umiera, biorąc garść tabletek w dłoń. Inny wyskakuje. Nie wytrzymują!!!!! Rozumiesz!!!! - Nie oni po prostu przegrywają- uśmiechnął się -, dlaczego oni?- że są zbyt wrażliwi? – że zagubieni w tym świecie? -, dlatego że są zagubieni i słabi - upiór z Ciebie, który wybiera ludzi wrażliwych z tłumu zwykłych ludzi - nieprawda, zagubieni są jedynymi istotami zdolnymi spojrzeć mi w oczy. Zdarza się, że nie wytrzymują, ale mają siłę znacznie większą by móc mnie zniszczyć a przynajmniej poskromić me czarne skrzydła otulające duszę. Staram się stanąć z nimi twarzą w twarz. Oni są największymi moimi wrogami. Potrafią zanurzyć się w mą czarną pustkę, skacząc w tą ciemność, która zostawia ślady, ale pomimo tego wychodzą cali, z znacznie większą siłą niż moja. - a Ci, którzy przegrywają? - są znakiem dla innych, że smutek jest tuż obok nas. Oni czasem przeliczają się ze swą siłą i zbyt długo patrzą mi w oczy. A wiesz jak mój wzrok pali. Czujesz przecież - czuję ten ogień, czuję - wyszeptałam- potwór z Ciebie - to wy ludzie sami mnie stworzyliście, sami budujecie mury pomiędzy ludźmi, odrzucacie tych, co nie pasują do reszty. Niszczycie piękno i chcecie w zamian zbudować świat oparty na sztucznym szczęściu. Nic nie zastąpi drugiego człowieka, zwykłych uczuć dobrych, prawdziwych, szczerych. Nie hodujcie fałszywości na koszt własny, lepiej uczcie się zrozumienia, akceptacji, miłości a dopiero potem możesz nazwać mnie potworem. - nie zrzucaj winy na nas, my jesteśmy tylko słabymi istotami - nie,- to wy jesteście potworami - ranisz niektórych tym określeniem - każde uogólnienie rani, pamiętaj! Dlatego powiem, że są przykłady prawdziwych demonów- zachichotał Zamknęłam oczy, dłużej nie potrafiłam, wiele pojęłam dopiero później, gdy na własne oczy ujrzałam to, co ktoś kiedyś ochrzcił mianem potwory. Ciężko było mi pojąć, czemu zadają oni krzywdę, choć nikt ich nie krzywdzi. Odrzucają człowieka otwartego lub niszczą jego naturalność. Ta obłuda- fałszywość do teraz mam gęsią skórkę na samą myśl. Spotkałam też oczy walczące z szarym smutkiem odrzucenia i niezrozumienia, uśmiechałam się chcąc dodać im siły, a w głowie mówiła znam tą walkę. Mijam te istoty, które wiedzą, co oznacza walka, wychwytuje ich postacie i wiem, że żyją niedaleko mnie. Że jesteśmy podobni w odwiecznej walce, której koniec jest odpowiedzią na pytanie o sens istnienia. - taaak o seens życiaaaa- szepcze czasem ktoś przez wiatr Zakończenie Zakończyłem – przeczytałam – zwyciężyłem- lekko się uśmiechnęłam i pomyślałam jak dobrze, że kolejna osoba dołączyła do szeregów zwycięzców. List kończył się tymi słowami, tak bardzo przypominającymi moje słowa sprzed lat; „……I tak idąc szarą ulicą, otoczoną ceglastymi domami, szeregiem drzew, polami tak dobrze mi znanymi z dzieciństwa, mijając beztroski świat wspomnień, wkraczając w obcy-dorosły. Widzę teraz wyraźnie kontrast pomiędzy tym niebem jarzącym się tysiącem odcieni niebieskiego, barw laguny, lekkiego granatu pomieszanego z fioletem fiołka i gdzieś też wdarł się czerwień ognia mieszając się z jasnym promykiem słońca i chmurki białe zmieniają barwy od krystalicznej bieli do ciemnego granitu gór wysokich, a polami białymi, choć zmieszanymi z czarną ziemią, tymi domami i dymem szarym otaczającym podwórka, samochody, ludzkie zagrody, ludzki świat. Na horyzoncie zderzają się kolory, ale płyną pomimo tego obok siebie tak leniwie i nie zwracają uwagi jak bardzo wrażliwe oko to razi. I tak wśród kontrastu piękna z przyziemną zwykłością żyjemy z dnia na dzień niezauważeni, zwykli na pozór, zagubieni……. „
×
×
  • Dodaj nową pozycję...