Choć wszystkie zmysły zostały wzbudzone,
Choć obraz w pamięci wyryty jak żywy,
Widok ten sny nakreśliły strwożone,
Od snu jest on jednak bardziej prawdziwy.
Prawda oraz fikcja, sen oraz jawa
Wyszły naprzeciw sobie na spotkanie.
Z natury przeciwna jest ich postawa,
Umysł mój wzięły razem we władanie.
Odłamek z przeszłości zaklęty we mnie,
Ciężarem swej wagi działa na kroki.
Wypalić, zastąpić - wszystko daremnie.
Dół go jedynie ugasi głęboki.
Kwiat miałem przepiękny, niespotykany.
Pierwszy raz ma ziemia czuła korzenie.
Kwiat był przeze mnie czule podlewany
I sam wewnętrzne czułem rozkwitnienie.
Na mocy wyroku, obrotu koła,
Kary za każdy płatek opadnięty,
Susza zapadła wszędzie dookoła
I kwiat mój jedyny został mi wzięty.
Jakiś ogrodnik bez twarzy, imienia,
Nazbyt prostacki i nazbyt zuchwały
Wpadł i kwiat wyrwał bez zastanowienia,
Gdy suche korzenie luźniej trzymały.
Wstyd mnie ogarnia, na łzy mi się zbiera.
Jak raz jeden w życiu kwiat posiadałem!
Widząc, że susza się do gleby wdziera,
Ja, o zły losie, ja wtedy stałem.
Krwi mojej nie szczędzi ogrodnik młody,
Nożem te same powtarzając ruchy.
Kwiatu mojemu swojej dolał wody,
A mi raczył dodać trochę otuchy.
Przyjaciel serdeczny, ojciec rodzony,
Za bark mnie tak hardo nie podpierali,
Jak ten tu ogrodnik, gdy z drugiej strony
Ziemię mą depcze, pustoszy i pali.
Niemądry człowiek, nieświadom swych ciosów.
Mym będąc oprawcą, podszedł znów blisko.
Rozbieżności nie czując naszych losów
Chciał mnie pocieszyć, choć zabrał mi wszystko.
I stoi z mym kwiatem ogrodniczyna,
Niczym data na pomniku wyryta.
Coraz to więcej brać susza zaczyna,
A on, jak ja niegdyś, pięknie rozkwita.
Już milszym by były dla mnie wyrokiem
Czy krzesło, czy lina, czy nawet kula
Niźli tortura okrutnym widokiem,
Jak kwiat mój kogoś liśćmi otula.
Cała radość i sens, i zrozumienie,
I życie, które tak przecież kochałem
Uskrzydlały właśnie inne stworzenie,
A ja nic nie mogłem, więc tylko stałem.
Los mi oszczędził kolejnej już kary.
Trzyma ogrodnika w zasięgu wzroku.
Spotkałem go tylko za sprawą mary,
Która wszak prawdzie dotrzymuje kroku.
Susza, która to się we mnie zrodziła,
Bezczynność, będąca dzieckiem słabości
Ogród mój doszczętnie ogołociła
I leżą tam teraz tylko moje kości.
I leżeć będą, wiecznie usychając,
Chłostane żałości i smutku żarem
Dotyk korzeni w pamięci chowając.
Targane takim lub innym koszmarem.
04.04.2023