Myśli jak krwotok.
Tłumię we wnętrzu swej duszy.
Czy ktoś się pokusi rozwiązać katuszę?
Dziś na samą myśl się kruszę.
W tłumie nie widziana.
W zgiełku nie słyszana.
Przez ludzi zapomniana.
O wolność i cnotę błagała.
Kto zechcę obłąkany jesienny liść?
Wiatrem miotany, bezsilnie poddany.
Gnijacy na tej żółtawej trawie.
Przy tym smętnym stawie.
Przez wielu zmiażdżony ogromem pokory.