Gdy śpiewak zaczyna śpiewać
Natrętne milkną głosy
Gdy śpiewak zaczyna śpiewać
W słodkiej pogrążam się niemocy
Słucham jego głosu melodii
Z niej samo piękno wybieram
I z jego ciała rapsodii
To przez nią się poniewieram
Jego oczu błękit smutny
Jego włosów ciemna mgławica
Jego dłoni urok podwójny
Jego piersi zgubna drgawica
Jak ostrze bolesne mnie przeszywa!
Co zrobić, gdy wabi, a zbliżyć się nie mogę?
Wyciągam ręce - spójrz na mnie!
Nie odpowiada
Stoi jak kwiat obojętny
Wokół mnie ludzi gromada
Jego spojrzenie w niebo utkwione
Od tej gromady stroni
Ja się oblewam rumieńcem
Jak bukiet róż, co go ściskam w dłoni