Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Duch7millenium

Użytkownicy
  • Postów

    109
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Duch7millenium

  1. Chodzisz po nim, jeździsz, czasami uderzysz w niego głową.

    Być może stracisz przytomność, być może doznasz trwałego urazu.

    Być może wiele czasu na rekonwalescencje i walkę u ubezpieczyciela.

     

    Betonu nikt nie ruszy, trzeba młotu udarowego by go rozbić,

    A i tak nie będzie z niego miękkego piasku, na którym stopy pozostawiają ślady

    A i tak nie będzie z niego inteligentnych maszyn, czy statków kosmicznych

     

    Beton co najwyżej może tysiące lat osiadać coraz głębiej i głębiej,

    Ciągle zarastając w nowe rośliny produkujące tlen za dnia by życie kwitło

    Ciągle będąc podkopywanym przez kolejne pokolenia zgłodniałych mrówek

     

    Kto jest pokrzywdzonym? Kto jest pracownikiem? Kto jest pożyteczny?

     

    Beton.

     

  2. Drukuje sobie Ender podstawkę

    Bym miał na stację lookawkę

    Bo pod złym kątem stoi

    I oczu się mych boi

     

    Czy gdy się przechyli

    Niebo mojej woli się uchyli?

     

    4 godzinę swawoli ekstruder

    A ja siedzę tu jak wśród myśli maruder

     

    Czy jeszcze na sen poczekać?

    Czy wraz się z meblami zjarać.

    @Duch7millenium Wyszło jak zwykle - trochę groteskowo.

  3. Europejska damo,

    twoja suknia chce już opaść

    By spięte koniecznościami

    wdrażania tęczy na chodnikach życia

    usta słodko wtulić w puch

    miękkiego jak jedwab

    cichego jak motyl

    kowadła ludzkich myśli

     

    Między słowami pocałunków

    grzejących nasze serca pompami ciepła i termomodernizacjami za pół darmo

    Między tchnieniem z twoich płuc

    oczyszczających nasze umysły z dwutlenku węgla, cząsteczek metali ciężkich

    Leży droga do Twojego niezdobytego i jakże płodnego łona

    oświecającego umysły nowym życiem z nietkniętej, nieskażonej przyjemnością próbówki

    Leżącej na palniku reakcji międzyludzkich

    gdzie starannie dobrane substancje chemiczne prostują myśli o nauce, narzucając nam dietę lekkostrawnych raportów z badań statystycznych

     

    Więc zdejmij delikatnie odzienie,

    niech muska nasze oczy widok twego doskonałego ciała

    bez chropowatości, bez zadartych linii, wystających żył, nie ocierającego się bowiem tarcia trzeba wyeliminować.

     

    Chodź, podrażnij mnie swoimi filigranowymi stopami,

    dotrzemy lotem dookoła świata do pełnego żołądka zawartością jednorazowych papierowych słomek

    Przelecieć się, tak, to podróż życia, zobaczyć cały twój świat z góry

    i wejść w niego by ostatecznie się pośmiać z Twojego potomstwa, leżącego na kozetce u psychiatry

     

    Małe jest duże a duże jest małe, kluczem jest nosić maskę jak małpa dorosłe dzieci

     

     

  4. Będę miły, będę uprzejmy, będę się uśmiechał i będę słuchał

    Pójdę do kościółka wyklepać paciorek, pójdę do sklepu po chlebuś dla (ups, akurat z tym chlebusiem to fanie bo go kofam).

     

    No, pójdę do budy jarmarcznej żeby kupić kapiszon u cygana.

    Bo wielki post i bo tak wypada.

     

    Cyknę sympatycznie oczkiem do pani sprzedawczyni jak prawiczek strzela z karabinu batutem.

    Będę taki autentyczny, taki romantyczny, zadziorny, niepozorny

     

    Zaśpiewasz mi Rojka piosenkę, że nigdy nie masz racji

    A ja w sobie potrzymam do kolacji

     

    Wtedy pierdnę z sił całych i będziesz zbierać małe bobki muminków w pamiątce po moim serduszku

     

    Odpowiedzialność, normy, decyzje. Ja je wszystkie rozumiem ale nie trafię do pierdla za środkowy palec do pana w sutannie czy w BMW.

    A jeśli nawet? W pierdlu lepszych znajdę kompanów niż zakłamane umyte wodą święconą dusze ochlaptusów moralnych wspak.

     

    W każdym gangsterze jest pierwiastek dobroci.

     

    Będę jakiś. No cóż. Będę taki jaki chcę, może i będę miły, może i uprzejmy, dla swojego i tylko i wyłącznie swojego interesu.

    Będę milionem ludzi z jednego dnia na drugi i to ja będę podejmował decyzję jakim, dla swojego i tylko i wyłącznie swojego interesu.

     

    Te decyzje to właśnie ja.

     

    Ja, którego nigdy nie poznasz.

     

    Bo kij w oko Twojej dumnej, zasmarkanej, obleśnej, spoconej i niedomytej zdolności oceniania innych.

     

    Au revoir!

     

     

     

     

  5. Weź mnie za rękę

    ja wezmę Ciebie za usta

     

    Nasze rozmowy jak promy na rzece

    będą między brzegami pływać

    Dostarczając myśli między głowami

     

    Pójdziemy polnym szlakiem

    w upale i cykaniu polnych stworzeń

    Będziemy cieszyć się ciepłem naszych westchnień

     

    Poczekamy tam na kocu

    na wieczór, a komary będą naszymi przyjaciółmi

    Bo cóż ból może wyrządzić rozkoszy obcowania ze sobą?

     

    I rozpalimy ognisko by noc była nam

    jasną latarnią dla pragnień oglądania naszych ciał

    Byśmy słowa te wszystkie zamienili w czyn

     

    Później zaśniemy...

     

    Śnić będziemy o czystym powietrzu na tej ziemi

    O słabym, spokojnym, cichym, przyjemnym zachodnim wietrze

    Rześkim powiewie beztroskiego umysłu

     

    Śnić będziemy o dniach odnowy naszych ślubów

    naszego przyrzeczenia pierwszego razu,

    Gdy powiedzieliśmy te 3 słowa wyrażające wszystko

     

    O ochłodzie trudów realizujących nasze marzenia

    wodą odpoczynku w gorącej wannie spełnionych pragnień

    Rozlanych na naszych ciałach, niczym biel czystości jedynej

     

    By zasnąć w tym śnie ponownie

     

    By już śnić o tym czego ręką naszą dokonamy

    w chwilach dni następnych..

     

    Lecz szybko się ockniemy, skoczymy dwa poziomy wyżej.

     

    Ponieważ

    Tu nie ma incepcji, nikt nie zaszczepi Tobie ani mi nieczułości wobec piękna i siły.

    Tu nie ma incepcji, nikt nie zaszczepi Tobie ani mi zwątpienia w dalsze losy, które ukujemy sobie choćby żelazną pięścią manipulacji, podstępu, iluzji

    Nie sprzedając swej duszy.

    Nie kupująć słów głupców.

     

    Lecz wtedy gdy już będziemy świadomi

    I przekroczymy most świtu dzielący ciemność od światła

    By narodzić się ponownie dla chwały wieczności dnia

     

    Anonimowo pójdziemy krętą aleją pozapominanych myśli, idei

    Przypominając sobie tych, którzy wciąż trzymali nas w niepewności

    i w zwątpieniu, w nagości zagubionego, rozczarowanego umysłu, nie pojmującego skali zła

    By po cichu znów cierpieć ale już nie tak

    Już nie tak..

     

    I znów obudzimy się w środku dnia ale już nie ze snu czy iluzji

    Obudzę Cię swoim duchem, bo przecież dotknąć Cię nie mogę

    Ponieważ Ty jesteś duchem.

     

    Ty, Konstantynopolitańczykiewiczówna.

     

    To imię jest długie lecz wybrzmiewać będzie przez wieczność i nigdy nie zagaśnie jego donośne echo pomiędzy gwiazdami

    Ponieważ świecisz najjaśniej, jesteś synonimem czystości i dobra, zabita w roku 1453, żyjąc 20 lat: zgwałcona i przebita mieczem.

    Spalili Twój dom, spalili młyn, którym karmiłaś swoje spracowane nieskalane ciało.

    Spalili złote łany na wzgórzach Twojego szlachetnego pochodzenia.

    Porzucili Twoje ciało na polnej drodze.

     

    Katarzyno, teraz pozostało tylko jedno.

     

    Nienawiśc i zemsta.

     

     

     

     

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...