Z pozoru elegancka
melancholijna
niemniej złudna i utopijna
jest malarzem
w mojej głowie tworzy obrazy
pełne szarości i odrazy
karmi złudą szczerości
jest trucizną mojej młodości
już nie widzę siebie w lustrze
tylko tę atencjuszkę
która zaciska mi na szyi dłonie
okrasza boleścią skronie
zatruwa moje tęskne serce
z gorzkich wspomnień plecie wieńce
spędza sen z powiek
a ja myślę
kimże jest szczęśliwy człowiek?