Kiedy wracam po pracy
Na zbyt dużym łóżku
Przytulam polik do poduszki
Ciąży mi na ramionach
Jak przemoczony płaszcz
Jedna myśl
Że gdyby były to Twoje ręce
Że gdyby były tu Twoja słowa
To może by nie trzeba więcej to był dom
A tak jesteś myślą
Która drażni umysł
Kiedy pracuję, kiedy tańczę,
Kiedy zasypiam i gdy śnię
I że tą myślą jestem bardziej zmęczona
Niż mijającym dniem
Bo gdyby wcale Ciebie nie było
Bo przecież tak nie wygląda miłość
To byłoby lżej