Bezpańskie psy
często same wybierają życzenia wiecznego wagabundy
i kręte motele narzekań.
Szukają domu, który nie istnieje,
pałaców, o jakich czytał im ojciec,
drugiej połowy z piersią matki,
muzyki, jaką wygwiżdże im róż strumyku przed Amen,
wspomnienia, które się ziści,
miękkiej poduszki z paproci i jagód,
drgania świerszczy i rosy,
zanim położą się na trawie w nieznanym.
Bezpańskie psy
rzadko miewają gorsze sny niż przy otwartych oczach.
Zbierają ostropest zamiast chabrów,
z ochotą celują w każdego,
kto nie śpiewa z nimi refrenów,
walczą ze zmarłymi,
oddają mocz na mogiły,
w niewierze licytują się z Tomaszem,
a w alkoholizmie z Bukowskim.
I tylko czasem,
kiedy zbudzi je chłód zorzy,
czują,
że łzy
mają ten sam smak dla wszystkich,
a ich wyjątkowość polega
na ich końcu.