Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maksymilian Bron

Użytkownicy
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maksymilian Bron

  1. Co mi dałeś? Tę ciszę wieczną, co porusza mnie wśród ludzi, i tę wiosnę w zapadłym sercu, co mroźnym rankiem budzi I co jeszcze? Tę jemiołę zmierzchem, co winną daję toń, i ten uśmiech, kiedy znowu znajdujesz moją dłoń Co mi dałeś? Te pieśni w styczniu, kiedy słońce się rumieni, a ja w radości krocząc, nie widzę w lunie cieni Co mi dałeś? Te nagie drzewa czekające na Twój blask I co jeszcze? Świecę na drogę w najmroczniejszy las Co mi dałeś? Tę latarnię, którą od zorzy odpaliłeś, bym sam w kniei mej powtarzał im Twą Miłość Co mi dałeś? Wędrówki, które niech nigdy się nie skończą I co jeszcze? Ten zapach zmierzchu, gdy dajesz innym słońce Co mi dałeś? Twe oczy, które słyszą ten Cud Stworzenia I co jeszcze? Tę wolność z Tobą bez żadnego mienia oraz oddech, który zaraża Dobrem mnie od nowa A co jeszcze? Te pewne kroki, by uniknąć złudnego ronda Co mi dałeś? Tę Miłość do Wszystkich cząstek gwiezdnych słów oraz głowę wpatrzoną, gdzie nie stawiam stóp I co jeszcze? To wołanie na plaży, bym biegł w Twoim kierunku, i te słowa, co są źródłem Twojego werbunku A co jeszcze? Odkrywanie Ciebie za nowym horyzontem i w końcu ten sprint z jaskini, bym ujrzał nasz początek – Miłość.
  2. Dziś dziękuję Ci, Boże, że jesteś, za róż-oddech przed majowym snem i że wiatr się zatrzymał w gałęziach, że już nie spoglądam w mój cień Dziś dziękuję Ci, Boże, że jestem i za ptaki, które wróciły, za ten pokój na ustach bez fałszu i za przeszłość, ciemną mogiłę Dziś dziękuję Ci, Boże – jesteśmy, że nic nie wiem i tylko czuję, Twoje Piękno jest nawet we śnie, w skalnym domu, co go zbuduję Dziś zamykam swe oczy na plotki i dzielę się tylko uśmiechem Demon czeka cierpliwie na mnie, kiedy znów będę żył dawnym echem a ja śmieję się z Tobą, mój Panie, leżę sercem na Rajskim dywanie i tak marzę w ten wieczny mikron, by ten uśmiech dla Nas nie zniknął
  3. @KOBIETA Dziękuję.
  4. Chciałem zobaczyć Cię w gwiazdach i w arabskiej córce, która nawiedza mnie w snach Odkryć Nagew, rozbić namiot pod miriadami tych niebieskich ciał, które posyłaliśmy sobie niczym obrączki Tak chciałem znaleźć Cię na każdej plaży świata, w drobinkach migotania słońca, które połyka morze, i budzi mnie w innej strefie, barwie fortepianu, poezji Tarkowskiego, pocałunkach złożonych na innej szyi, policzkach i czole Tak pragnąłem przebiec cały kontynent i dojrzeć Ciebie w tej ciszy, która zatrzymała jak pstryk zdjęcia czas o brzasku, którego uwiąd wlókł mnie do koralów słońca łagodzących niedosyt i wytłumił Twój brak, ale Ty… mnie nie porzuciłaś, bo nie jesteś materią, i wciąż całowałaś, bo oddychasz we mnie i już nigdy nie chcę odejść w swoją próżnię z próżniactwem, które oślepia powtórnie Zostań we mnie już…
  5. @Berenika97 Właśnie nie chcę. Wiersz jest odbiciem kilkunastoletniej rzeczywistości, która właśnie się kończy (chyba na szczęście).. Dziękuję za słowa.
  6. O, Gwiazdo, Tak mało mych kamratów wpatruje się w Ciebie, Gardziel mając zgiętą od życia na budzik O, Gwiazdo, Nawet jeśli od Ciebie pochodzimy, nikt nie studiuje już Ciebie, bo zbyt dużo sztucznych płomieni oślepia nas dzień w noc O, Gwiazdo, więc nikt nie wygląda Stwórcy, a miłości szukają wyłącznie w drugiej osobie, którą po rozwodzie będą wymieniać lub nienawidzić O, Gwiazdo, Uśmiecham się do Ciebie, Zrywam się w Twoją stronę, bo nikt inny, żadna kobieta ni dziecko, nie jest w stanie przejrzeć się za mnie w lustrze życia Gwiazdo, odrzuciłem filmy, seriale, gry, toksyczne portale i ludzi Jesteśmy Ty i ja i tylko to daje mi błogostan, którego nie trzeba lukrować przed świątecznym drzewkiem, gdyż jest on świętem, lukrem i wszystkim, bo jest Tobą, a Ty, Gwiazdo, jesteś mną
  7. @huzarc Dziękuję pięknie. @Berenika97 Dziękuję i pozdrawiam
  8. Czy rozumiesz nie kochać kogoś, kiedy lampy się zapalają, tęsknić za mrocznawym morzem, gdzie nie znajdą mnie wcale Nie rozumiesz tych niemych chwil, gdy ktoś mówi, a ciebie nie ma, tyś horyzont a życia wir odpycha w wewnętrzną przepaść Czy rozumiesz zebrania ludzi, gdy nie szukasz nikogo, zbyt znasz ich, lecz nie możesz wytropić sam siebie, co tu robisz, śmiejąc się na dnie? Nie rozumiesz szukającego, który tabor wiecznie ma w głowie, który nie chce nic dzierżyć na własność, od pieniędzy woli odpowiedź Czy rozumiesz moją samotność, szczęście w sercu, a obok jazgot, który truje sen i fantazje, nie masz uciec gdzie, aby zasnąć Czy rozumiesz nie kochać kogoś i latami umykać w dal Ja tak zawsze w mym sercu miałem, że wolałem nieznane niż was
  9. Tu jestem Muskam niemal obłoki pod szerokim nieboskłonem, które zamiast na wieżowce kładą się na zboże Oddaję się niczym na kozetce zefirkowi, zamykając powieki przy nutach pasikonika i śpiewie słowika w tym dzikim ogrodzie pachnącym jasieniem, lipą i piołunem, niespełnionym marzeniem i niewypitym winem Tu jestem zawsze, nawet kiedy śnię w wieżowcu, jak przechadzam się wśród obcego zboża, bez objęć zbutwiałego człowieka, bez lornetki strachu, krocząc szmerem rzeki wprost do kwiecistego łoża Wszystko, za czym tęsknię, jest w przeszłości zamknięte, kiedy bogiem byli rodzice, którzy sami nerwowo szukali swojego Zbawcy, krztusząc się, gdy ukradkiem spojrzeli na siebie na wspólnej tratwie i kiedy sam już znalazłem się w dziurawej łódce, to zatrzymuje mnie tchórzostwo i łzy, i wrzask, że to wszystko miało się zdarzyć innym a nie mnie i dlatego nie dla mnie wesela ni pogrzeby, ich ołtarze niezgody Wolę uciec na pole, do słowika, gdzie stworzę drugą część ody
  10. @tie-break Dziękuję pięknie. Pozdrawiam
  11. Gdyby nie kredyty, leżałbym na swojej łące, wąchając mlecze, patrząc na chabry i tarzając się w trawie Gdyby nie kredyty, miałbym wszystkie włosy na głowie, tabletki do spożycie jedynie z rana po wczorajszym winie i jutrzejsze podróże w marokańskie pustynie Gdyby nie kredyty, miałbym nad innymi władzę, która zapomniała podawać dłoń, ale nad sobą już bym jej nie miał (podobnie jak teraz) Gdyby nie kredyty, moje serce byłoby równie niespokojne, co przed połknięciem ketrelu, bo… zamieszkałbym, ożenił, podróżował, ale nigdy bym nie stworzył słów, które kocham czytać sobie i Keatsowi i mam nadzieję Tobie w przyszłości Gdybanie, przeszłość, przyszłość zabija, bo uśmiechnąć się potrafię w teraźniejszości jedynie po lampce wina, i nawet wtedy jestem gdzie indziej niż moja rodzina, prowadzę ich pod jedną, a czmycham na drugą drabinę, tak właśnie żyję, znajdując niemy pokój ze świeżym powietrzem i widokiem na oddychające wiatrem wierzby, ciesząc się, że okno nie ma krat, a i klucz posiadam do mieszkania na kredyt i że piszę w nim, czytając o bólu tak wielu przede mną, którzy z niego jak z gliny zostali stworzeni i którzy gdybali w chwili, gdy nie tworzyli, marząc o Raju, w którym nigdy nie żyli To pomaga nie gdybać, uciec sercem z powłoki, pogrzebać dawne winy i zapominając o wszystkim, czego nie dotykają moje oczy, wdrapać się po szczeblach Johna drabiny
  12. Chciałbym napisać nowe słowa dla starego siebie, bo wmawiają mi, że jestem algorytmem Nowa religia jest odbiciem starej i ma jednoczyć siedzących, już nie klęczących Czytam ją, znam każde jej przykazanie i podobnie, jak stare sekty, jest mym największym wrogiem, bo niszczy wolność. Nie wolność rozumianą przez tłum, bo motłoch wierzy wszystkim Łysenkom świata, ale… są na świecie ludzie wolni, tylko nie w moim najbliższym otoczeniu Moim marzeniem byłoby żyć między nimi, a nie tylko ich odwiedzać, skakać nad iskrami przy taborze, wygrywać poezje na gitarze, uczyć dzieci starych języków i malować z nimi uczucia, śpiewać ze skowronkami i oglądać słońce w przezroczystym stawie i już nigdy nie podłączyć się do świata, w którym mogę to wszystko robić wirtualnie, ale obawiam się, że jego magnesy zatruły mój… algorytm, ponieważ Miłość w mym kolejnym życiu była zaledwie krótkim telefonem
  13. Kim jesteś dla mnie, że pląsałbym na gzymsie, mierząc się z tajfunem na żywo w telewizji? Że przebiegłbym przeręblę z opaską na oczach, trując źle życzące krewnych języki? Kim jesteś dla mnie, że powtórnie nie wiem, czy dziękować Stwórcy, czy rzucić mu wyzwanie i kim będziesz, kiedy zeskoczę z tego gzymsu, a Ty w tym czasie będziesz sama przy ekranie? Jesteś mą Nefretete unoszącą się na monsunie, co mi zabiera ciepłe kafle i sen Jesteś ostatnim pociągiem jadącym w ciemną noc udającą dzień Finalnym sprawdzianem, kontrolą życia, Marą, Afrodytą, co zamieszkała mnie, światłością przenikającą grafen, sztywne serce, odpowiedzią przed snem na pytanie po śnie Kiedy pojawiasz się, mnie już nie ma i jesteś tylko Ty Zbliżasz się do mnie, powtarzając me myśli Nareszcie jesteśmy My.
  14. @KOBIETA Tak. Niestety najczęściej oszust nie wie, że sam siebie oszukuje. Pozdrawiam
  15. Zapatrzony w zmierzch, łunę portów i świetlików chciał skoczyć z tych gałęzi za horyzont, w jakim nie musiałby już spać, gdyż dotąd nawet marzenia o szczęściu w snach się nie spełniały Zapatrzony, daleko od swojego życia, nosił zawsze przy sobie jeden nabój, sznur i wór tabletek, bo nigdy nie wierzył, że samobójcy to tchórze, a bohaterowie giną za honor ludzi dumnych z wymyślonych granic Zapatrzony w innych, nigdy nie chciał mlaskać, tańczyć czy wiązać sznurowadeł jak oni Przy jego ognisku nie byłoby żadnych wolnych taboretów, a ślina innych służyła jedynie do zmiany pasa ruchu, a nie Drogi Zapatrzony w stare zdjęcia stał się niemową, który cieszy się swoimi słowami napisanymi przez znane trupy zapełniające jego duszę, aby nie udusić się chodzącymi umarlakami, które śliniły go swoim wrzaskiem Zapatrzony w ciemność szukał gwiazd, a w dzień nie mógł doczekać się zachodu słońca, który dawał kolejną nadzieję, że szczęście pojawi się choć raz we śnie, z którego nigdy już się nie podniesie
  16. Idealny kłamca ma zawsze kilka wersji na wypadek kontuzji kłamstwa A Pierwsza jest dla głupców, którzy wierzą w zapłodnienie boskie, ale już nie w DNA Druga dla hipokrytów, którzy się zdziwią swoim zdziwieniem, bo zero ich obchodzi Trzecia jest dla kłamców takich samych jak ja, to wersja bolesna, pełna ćwieków w dłoni. Czwarta jest dla Ciebie, byś mi uwierzyła, że wężowi ludzie wokół mnie tańczą Kolejna jest dla mnie, bym ufał pajęczynie zakrytej rzęsami, wersami – moją tarczą Bo idealny kłamca potrafi kłamać, że kłamie i brzydzi się sobą, tak jak czystą prawdą
  17. Samotnie błąkam się po plaży, gdyż zostałem wybrany przez nieszczęście, aby wśród nieskończonych ziaren szukać swej fortuny Zostałem wybrany, bo nie wierzę w wolną wolę, jako, że nie jestem własnym twórcą, a jedynie żyję nadzieją, że ta tułaczka oczyści me spojówki, bo serce zna odpowiedź. Gdyż tak naprawdę jest tylko jedna osoba na całym świecie, której z uśmiechem mówiłbym codziennie dobranoc i dzień dobry, prosząc Boga, by oddalił koniec tych słów, lecz dziś wyruszam w drogę powrotną do rzeczywistości ze sztucznej utopii, którą wymyśliłem sobie znów I już nie wdziewam cierniowej maski, bo przecież nie wierzę w wolną wolę Jest tylko jedna osoba na całym świecie, lecz ja się z tej plaży nigdy nie wyzwolę
  18. @Berenika97 Dziękuję pięknie
  19. Chciałbym napisać dla siebie love story i biec jak niemy, tuląc Twą szyję, gdzie w snach Cię szukam po zgaszonych klatkach, czekając na wspólną, nie samotną mogiłę Chciałbym napisać je dla Nas, lecz nie wiem, bo tylko nasze spojrzenia się krzyżują, nasze języki nie przemówiły, a nasze ciała się nie połączyły W Raju, którego tak bardzo pragniemy, leżymy na łące, płacząc ze szczęścia, a nasze łzy w pocałunkach znikają, noc nasza nie śpi, oddech nie ma końca W Olam ha-asija pojawiasz się jak zjawa i taka miłość nigdy nie zgaśnie Budząc się w Piekle, czekam na gwiazdy, gdzie pocałunkiem znowu mnie znajdziesz I napisałem swoje love story i nigdy ono nie będzie wspólne Zostaje mi słowik z Pandory, zanim zasypią solową trumnę
  20. @Annna2 Niektórzy niestety potrafią ;)
  21. Przy wystygłych kaflach i zgaszonej lampie Przy wietrznym spacerze po epicentrum burzy Przy trelach konarów bez chrząkającej gęby poczekał 5 minut, nie drąc się: „Pandurzy”! Przy włączonych serialach i migotach laptopów Przy wrzaskach autostrady i złośliwościach tłumu Przy szeptach Judaszów i pocałunkach zemsty wyrok dał od razu, nie czekał 5 minut Kiedy stracił wszystko, bo zło wraca motylkiem, zrozumiał stare wersy przy zimnym kaloryferze, że w 5 minut się tworzy nasza wspólna historia, a po sekundzie zostają bezżenne pacierze
  22. Odetnij innych skrzydła od twoich, już dosyć balastu i strat, dosyć posiłków z hienami w kole i niewyraźnych lat Choć tratwa dziurawa, to pokieruje tam, gdzie nie kładłeś stóp, odetnij skrzydła innych od swoich, nim nie wyczują, żeś trup W szeleście gruszy wiatr czesze włosy Nie słychać ludzkiej mowy, ich mantyczenia, bluzg oraz sporów, tu oswobodzisz swą głowę Słońce cię złoci w bukiecie trawy, Słyszysz, jak świerszcze lulają, nie dążąc do Raju, zostaniesz w kole, gdzie hieny resztki rozdają Odetnij innych skrzydła od twoich, ja tego nie zrobiłem, bojąc się kar i rewolucji, marzeniem jak więzień żyłem Nie bój się zrzucić z tratwy złych ludzi, nieulękniony bądź, odetnij innych skrzydła od swoich i nawet moje strąć Otwórz powieki i się przekonasz, gdzie się umieścił strach, bo on się zaszył w skrzydeł twych zwojach, byś nie oduczył się bać Odetnij innych skrzydła od twoich, odłącz się, wypoć swój świat, gdzie nie osądzą cię w żadnych kościołach i zaczniesz jak dziecko się śmiać
  23. @Stracony Dziękuję. Nie...Inna perspektywa i wmawianie sobie, że tak lepiej. A może lepiej?..pozdrawiam
  24. Spotkajmy się tam, gdzie zapamiętaliśmy z poprzedniego życia, koło stajni, w której odbijają się resztki słońca, gdzie motyle kręcą się w pyłkach jak ze starej kliszy, tam, gdzie spóźnił się wiatr, a zegary przyspieszyły serca Spotkajmy się, bo zamierzam wysłać list do przyszłej Ciebie, wsunąć go do butelki i wrzucić do morza, bo choć oddychasz w sąsiednim mieście – Nas już nie ma, bo wybrałaś gruz Ziemi, bo wyrzekłaś się Nieba I choć mówiłaś, że przechowasz moją twarz aż do trumny, szepcząc słowa, z których do dziś jestem dumny, i choć nikt nigdy do mnie tak nie uciekał, przy krańcu dałaś powód, bym się wreszcie przeżegnał i pożegnał Cię, choć walczyłem do mety, widząc, jak chcesz wyrwać się z oliwskiego mieszkania i jak Twoja córka zmieniła kurs Naszej karety, i jak wyrzekłaś to straszne: „nie do widzenia” I jak po alkoholu o dwudziestej czwartej otrzymałem smsa, że tylko mnie kochałaś i jak uderzałem w poduszkę niemocą, bo zbyt szybko kierunek na krzyżówce wybrałaś… Dziś wyślę do Ciebie ten list do Ciebie, choć jeszcze się nie narodziłaś, choć oddychasz, to wiem, że Twoje serce już nie czeszemy włosy, jakby na innych planetach Opiszę w nim to miejsce gdzie się mamy spotkać, gdzie horyzont nic już nie obiecuje, gdzie świerszcze zatrzymały ludzką muzykę, gdzie w spojówkach Twych widzę finalne promienie I tak czekam bez jedzenia, ze szklanką wody, z ułożonym scenariuszem, byś zmieniła zdanie, szesnasty rok oglądam te motyle, a Ty chowasz mą twarz… jak przed pożegnaniem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...