-
Postów
87 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Maksymilian Bron
-
Nadeszły dziwne lata, które tak naprawdę nigdy się nie skończyły, ale ja po raz pierwszy zrozumiałem, że wolność pojawia się jedynie w marzeniach, bo tu, na dole, nawet sny kąpią się w smole, a piękno stanowi ten zapach wiosny w styczniu, który rozpyla magię zza rogu, by trochę ulżyć nam, Nędznikom, którzy nie zasługują na oświetlony pałac. Nie, Nami bawi się Stary Bydlak, napuszczający biedaka na biedaka, nieznający drzazg ani siniaków, z radością oglądający przejeżdżających się ludzi na arenie, którą ułożył jego umysł grabarza. On najchętniej kupiłby każdemu bilet na drogę krzyżową i gdyby nie Prometeusze dzień trwałby tyle, ile jest godzin codziennej niewoli. Stare Bydle kwili z uciechy, kiedy wysyła kolejne orły do grzebania w ich wątrobach. Zna koniec, podczas gdy my, Nędznicy, najbardziej się go obawiamy, przekazując strach naszym następcom, a nadzieję kładąc w marzeniach, choć naprawdę to w marzeniu jest jedyna nadzieja. I jak co roku dziękujesz skinieniem głowy, bo usta nie byłyby w stanie tego wypowiedzieć, bo my, Biedacy, jesteśmy prości, nie tak jak te bandy uniwersyteckie, które za sztuczne złoto zapomniały stare pieśni o polu walki w naszych sercach „Dostojewski? Nie! To Rosjanin Nie człowiek”. Zatem biorą lub depczą różańce, zależnie od tego, kto jest na ambonie, a dla Nas, którzy chcą po prostu najeść się jutro, liczy się ten zapach wiosny, który zbuntował pierwsze pierwiosnki, dające nadzieję, że kiedyś marzenia nie skończą się i nie zaczną na strachu, bo są jak niezapisane nuty, słyszalne przy jednym lub drugim murze, niedostępne jak nabity rewolwer, niepożądane jak dzisiejszy obiad, są niechcianym podarunkiem ognia, a niestety walczyć potrafimy jedynie na polecenie Starego Bydlaka i wchodzimy w jego miny, bo nie rozumiemy, że słowa, które wypowiadamy, dotyczą najczęściej tylko Nas samych. Aż w końcu, któregoś srebrnego dnia, pojmiemy start i metę naszych codziennych polowań. Kiedy już skończy się strach, koło czasu podzieli nas na orły, tchórzy i Prometeuszy, i dlatego tak mało jest pomników ku czci tych ostatnich na świecie, bo cały czas okrążani jesteśmy przez własne zjawy, które szepczą: „Bój się, trwaj i bój…”.
-
Upadek
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@hollow man Oczywiście. Sam kiedyś kochałem palić..Pozdrawiam -
Upadek
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@violetta Tak.. -
Upadek
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Mitylene Dziękuję pięknie -
Pada, pada człowiek Wszyscy poeci chcieli oglądać ten upadek wyłącznie z miłości do niego Nie mogli patrzeć już na jego kłamstwa, nienawiść kończącą się mordem i głupotę w spojrzeniu egoisty I widzieli ten upadek w każdej wojnie i epidemii i modlili się o niego, bo wąska jest bariera pomiędzy naiwnością i głupotą, a tyle razy byliśmy zdradzani przez chmarę pożeraczy rakotwórczych dań z plastiku, palaczy, których smród swych ust dzielili z sąsiadami i swoimi dziećmi, przeżuwaczy cukru i seriali o zombie – namiastkę ich szczęścia po szklance alkoholu Pada, pada człowiek z zakrytym nosem i ustami w bojaźni przed tymi, którzy w Starym Świecie podobno dbali o jego bezpieczeństwo, i tymi, którzy mieli leczyć go z troską I nawet nie proszę: „Ujawnij się, Stwórco”, bo czuję Cię mocno, i jedynie Ty widzisz, jak często jestem podobny do tych, których krytykuję, i tak szczęśliwy, kiedy padam po kolejnej porażce, którą ten głupi gatunek uważa za wymówkę, by przeklinać Ciebie i sąsiada swojego, którego trzeba dobić, by miał gorzej I tak pada ten gatunek od trucizny swojego języka, podczas gdy ja wreszcie doznaję ulgi, ale… nie chcę żyć cudzym życiem, które puszczają człowiekowi codziennie, żeby nie chciał żyć swoim, więc i ja padam na zgliszcza, w kalectwie się doskonaląc, niewiele wiedząc, wiele czując i wierząc Pada Wypełzły ślimaki Czuć, że rośnie trawa Ci bez piorunochronów zamknęli okna, ekrany i przestali robić zakupy W takiej właśnie chwili …zaczynają jeszcze mocniej wierzyć w sztuczne pocieszenie po burzy, która z roku na rok zabiera im coraz więcej prądu i prądu w ich żyłach A ja? Zmoczony ze ślimakami oglądam jak pada… człowiek
-
Czas przed i po wojnie
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Leszczym Dziękuję bardzo. -
Czas przed i po wojnie
Maksymilian Bron opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wśród ruin, na zniszczonym pianinie chwil tych pięknych, złożonych z grafitu, nałożonego na stalowo-blady błękit. Wśród cegieł, które czerwieńsze nie były nawet przy zachodzie słońca, zrozumiał słowa pisane wciąż i wciąż od końca, że początek świata zaczyna się bólem, a koniec nie musi, że czasami widzimy, ale wówczas jesteśmy głusi. I jak niewiele zależy od tych podających sobie cegły, ani od tych, co na pianinie tworzą nastrój, bo plany, tło oraz mundury szyją hurtem wojen, zguby i nieszczęścia sprawcy. Przed kolejnymi spuszczonymi bombami kazali nienawidzić dzieci innych języków, matkę i ich ojca, zatruwali serca w sieci gwałtami i mordami, by nienawidziły innych, nie miały ogrójca. Wśród ruin zaczynamy wszystko od nowa, wiedząc, że bardzo szybko zapomnimy i tuż za rogiem, po wschodzie promieni, kolejnego winnego dzikusa odnajdziemy, któremu przypiszemy wszystkie nasze wady, prawo do bezprawia, niekończące ich nakazy. I została mu tylko para białych klawiszy oraz parę smutnych odkopanych pieśni, a drzewa zdążyły spleśnieć od wisielców, a wiśnie na nich nie wyrosły więcej. A nam zostało jeszcze kilka lat, zanim ponownie spotkamy się na wojnie. Tylko człowiek woli bagnet niż dłoń, a zło wybiera bezinteresownie. -
Zaraz przekroczę próg Piekła, gdzie niewiedza jest jedyną stałą. Za złotymi klamkami kryją się zwolnienia, nienawiść do tych, co przychodzą bez ratunkowej kamizelki, oni najczęściej czują sztylet między spojrzeniem. Zaprowadzenie Raju pośród kołyszących się ptaków na tęczy buków i brzóz jest bardzo proste, ale problemem jest człowiek, który nie szuka Stwórcy, aby oddać mu pokłon, lecz żeby go zabić i zadeptać ślady na skrzyżowaniach, z których każda ścieżka prowadzi Nas do nieśmiertelnych wakacji w Edenie. Dla większości, niestety, ta droga jest odbiciem Piekła w lusterku wstecznym. Tajemnica tego Świata, bowiem, jest ukryta, i dzięki Bogu, inaczej człowiek zrobiłby to, co zrobił z jego Pięknem – kazał płacić bliźniemu za jego zwiedzanie.
-
Poczekalnia
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kwiatuszek Dziękuję bardzo. Pozdrawiam. -
Miłości mojego życia tylko Twoich życzeń pustka zjadłem ciasto z czerwoną galaretką, otrzymałem pierwsze życzenia od osoby, którą zdradziłem Moje szuflady nie zamykają się od usprawiedliwień na łamańce wyborów Zdrada niestety nie boi się miłości Miłości mojego życia Słońce dziś karmi rośliny, które mają już dość deszczu, a ja czekam, aż zadzwonisz na numer, którego nie masz Babie lato wita i żegna rześkością zachody słońca, które nie kolorują już tylko obłoków, a ja czekam w kolejce Miłości mojego życia, aż przytulę Cię kiedyś w moje urodziny, bo chcę wierzyć, że nie znamy jeszcze swoich numerów
-
O Nim, o Niej
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kwiatuszek Dziękuję pięknie. Również pozdrawiam. -
O Nim, o Niej
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@KOBIETA Bo wielokrotnie zapominamy, że najważniejsze jest wszystko poza rozumem i słowami, które zawsze są zamknięte. Dziękuję. Pozdrawiam -
Czasami śnił się jej, choć coraz rzadziej, może raz na dwa lata. Nawet pamięć wyblakła Zapomniała kształt ust Jego i ich nieprzytomny smak. Pamiętała za to, jak mogłaby być szczęśliwa, zamiast leżeć głową u nóg przypadkowego męża, do którego czuła odrazę, że nie chciało się nawet życzyć dobrej nocy. A mogłoby być tak Pięknie, bo miłość była tak mocna, że za życia planowali wspólną śmierć. Tylko Jemu wybaczyłaby zdradę, tylko z Nim ukradłaby rajskie jabłko, tylko dla Niego wyrzekłaby się własnej krwi. Oddychała antytezą, bo miłość nie dotrzymała kroku ludziom, którzy spalili się nawzajem w Niej, i skazana już była, aż po chłód jesionki, żyć na Antarktydzie sztucznych serc.
-
Święci
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Amber Dziękuję pięknie Pozdrawiam -
A co, jeśli nie zbuduję nigdy domu na odludziu bez fałszywych towarzyszy A co, jeśli zatopi mnie totalnie oddech tej idiotki pozbawionej duszy i gdy myśli moje zbiją się w tunelu nienawiści do ciebie, ciebie i do ciebie… A ja, choć pragnę oddychać wolnością, się z tego amoku nigdy nie wygrzebię? A co, jeśli będę żył na chwilę, z doby wybierając ułamki tego Piękna, które powinienem poczuć przed mogiłą, zanim mnie stratują i zostanę przeklęty? Nie mogą zrozumieć, a moje usta milczą, że chóry i tłumy są sprzeczne z mą duszą i że ich remedium muszę wciąż popijać, by stanąć na baczność, bo groźbą uduszą. I czuję pod skórą, że przegram z kolosem i przed białą flagą pozbędę się procy i znów wierność sobie dalej będę taić, byle te sekundy Piękna choć ocalić. I jeśli Twoja droga będzie przypominać lądowanie Albatrosa na rzymskiej arenie, i jeśli Twa żona będzie Cię zdradzała z najgorszym agresorem, śmiejąc się na scenie, serce miej odważne. Twe imię nieść będą języki tych, których nikt nigdy nie wspomni i, mimo że będziesz oddychać, gdzie indziej ktoś inny dzięki Tobie poczuje się wolny. A co, gdybyś wybrał metodę siekiery, nahaj na handlarzy i kłamstwa motłochu, i gdybyś ich trupom rozmazywał ślinę po ex nienawiści zasiadłej w ich wzroku? Lecz ile to razy modliłem się w ubóstwie, składałem, zamiast zagryzać, swe pięści, słyszałem ulgę tych wszystkich przede mną skopanych, szarpanych, nim zostali święci. Ten gros malarzy, muzyków, poetów, co drwili z tej hurmy, zza krat wariatkowa uczyli, że duma, jak strach, żyje krócej niż wybawienie i spokojna głowa. Zatem zapamiętaj, czyń zawsze odwrotnie, słuchając Satie czy Pucciniego, odczaruj ślepotę, lecz zacznij od siebie, a nie od spojrzenia rywala swego. Nie pytaj o teraźniejszość, ona jest zlepkiem hebesów, nie wspomina historii, nie myśląc o przyszłości, jest ślepa jak horda, niczym martwe ryby, połykając feces, bo płynie w większości. Zapytaj mnie o wczoraj, to powiem Ci o jutrze, bo tylko ta nadzieja zasypia najpóźniej. Nadzieja, że odnajdzie mnie bliźniacze serce i że być może kiedyś przestanę sypiać z głupcem.
-
Zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Dziś w lustrze ujrzałem swoje indygo w lepiance, kolibce, gdzie fakturę przegryzł czas I ten przewiew oczyścił me myśli, wydeklamował mi wersy Najwyższego, że wianki mych omamów w aureoli nie iskrzą, zbudowane są na kryciu bagien ducha mego Spadł deszcz, śnieg, lawina, błysk i zanim spadł miecz, ujrzałem w tremie horyzont mych dróg Zanim zhańbiłem kolejną narzeczoną, pokochałem mój erem, echo ciepłych stóp Bo zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Nie wyparłem się tej jesiennej Miłości, nim wieczysta zima wygasiła Nas
-
Dziękuję Ci za wersy, których inni nie słyszą, za chlust mrozu w policzki na plaży, kiedy wystukuję ścieżkę niewydeptaną ku czerwieni, którą podzieliłeś się ze mną i zmierzchem tuż za mymi plecami. Za ból, który przyniósł wytchnienie, za miłość do innych, która obróciła się w miłość do siebie, za koncert wrzasków zmieniający się w ambientową ciszę, w której uśmiechamy się wzajemnie, bez wykrzywiania ust, odrzucając wszystkie wesela i pogrzeby, nazwy i spotkania, o których myślisz, rozmawiasz i śnisz, a których trucizna Nas od siebie oddala Dziękuję za to, że najważniejsi jesteśmy My, Nie ona lub one, lecz ja i Ty
-
5
-
Na moich ostatnich noszach zrozumiałem, że moje medytacje i to, co dzieje się z mym ciałem, jest tak zwanym życiem, które łączy znak równości, a nie podziału Życiem, które wiąże płacz przy granicy z bogatym pasożytem trzymającym racicę na szlabanie, plastry miodu, które błyszczą się na szczycie neem z zapachem malinowej plaży przy szwedzkim stole naszych opowieści, w które wierzymy, wymyślamy, aby przybrać nową warstwę na popękaną skórę, jakby rdzawy ślad robił różnicę od innych gwoździ, którymi dzielimy się nawzajem, po których budzimy się na ostatnich noszach i wtedy obiecujemy, że pielgrzymować zresztą ludzkości pod neem będziemy, ale równie szybko, jak tylko antybiotyk przestaje w nas tlić, bierzemy kolejny rylec, by tworzyć kolejne nosze dla stworzeń obcej krwi, bo głupota polega na posiadaniu racji przy szwedzkim stole, przy którym pojedyncze szczęście maluje innych rdzą w życia kole
-
2
-
Przezroczysty
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kwiatuszek Niestety tak.. -
Już nie pociąga mnie noc jej wersy sensu zakrywały biel i fałszowały mą moc wręczały lustra oraz ich cień Na łąkach dawno przez to nie spałem blokował mnie pozoru śmiech o szerokim niebie już zapomniałem dusza płakała, błąkałem się Wszystkie tych moich póz poruty zdają się kopią innych żyć lecz jeśli tylko strach wygnałem to pokój w sercu zaczął bić i przezroczysty świat ujrzałem po tylu wojnach i cudzej krwi i odgromniki budowałem nim doszło do mnie – mam w burzy iść I już nie szukam ciemnych bram co sypkie klucze oferuje gdy dojrzysz ten przeźroczy świat wyzwolisz się z tych kruchych objęć i idę tak jak wielu szło na ślepo czując szukając wciąż byś kiedyś Ty przeczytał to i w sierocińcu odzyskał wzrok
-
Co mi dałeś, Panie?
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Berenika97 Dziękuję za Twoje słowa -
Co mi dałeś? Tę ciszę wieczną, co porusza mnie wśród ludzi, i tę wiosnę w zapadłym sercu, co mroźnym rankiem budzi I co jeszcze? Tę jemiołę zmierzchem, co winną daję toń, i ten uśmiech, kiedy znowu znajdujesz moją dłoń Co mi dałeś? Te pieśni w styczniu, kiedy słońce się rumieni, a ja w radości krocząc, nie widzę w lunie cieni Co mi dałeś? Te nagie drzewa czekające na Twój blask I co jeszcze? Świecę na drogę w najmroczniejszy las Co mi dałeś? Tę latarnię, którą od zorzy odpaliłeś, bym sam w kniei mej powtarzał im Twą Miłość Co mi dałeś? Wędrówki, które niech nigdy się nie skończą I co jeszcze? Ten zapach zmierzchu, gdy dajesz innym słońce Co mi dałeś? Twe oczy, które słyszą ten Cud Stworzenia I co jeszcze? Tę wolność z Tobą bez żadnego mienia oraz oddech, który zaraża Dobrem mnie od nowa A co jeszcze? Te pewne kroki, by uniknąć złudnego ronda Co mi dałeś? Tę Miłość do Wszystkich cząstek gwiezdnych słów oraz głowę wpatrzoną, gdzie nie stawiam stóp I co jeszcze? To wołanie na plaży, bym biegł w Twoim kierunku, i te słowa, co są źródłem Twojego werbunku A co jeszcze? Odkrywanie Ciebie za nowym horyzontem i w końcu ten sprint z jaskini, bym ujrzał nasz początek – Miłość.
-
Dziś dziękuję Ci, Boże, że jesteś, za róż-oddech przed majowym snem i że wiatr się zatrzymał w gałęziach, że już nie spoglądam w mój cień Dziś dziękuję Ci, Boże, że jestem i za ptaki, które wróciły, za ten pokój na ustach bez fałszu i za przeszłość, ciemną mogiłę Dziś dziękuję Ci, Boże – jesteśmy, że nic nie wiem i tylko czuję, Twoje Piękno jest nawet we śnie, w skalnym domu, co go zbuduję Dziś zamykam swe oczy na plotki i dzielę się tylko uśmiechem Demon czeka cierpliwie na mnie, kiedy znów będę żył dawnym echem a ja śmieję się z Tobą, mój Panie, leżę sercem na Rajskim dywanie i tak marzę w ten wieczny mikron, by ten uśmiech dla Nas nie zniknął
-
Dusza
Maksymilian Bron odpowiedział(a) na Maksymilian Bron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@KOBIETA Dziękuję. -
Chciałem zobaczyć Cię w gwiazdach i w arabskiej córce, która nawiedza mnie w snach Odkryć Nagew, rozbić namiot pod miriadami tych niebieskich ciał, które posyłaliśmy sobie niczym obrączki Tak chciałem znaleźć Cię na każdej plaży świata, w drobinkach migotania słońca, które połyka morze, i budzi mnie w innej strefie, barwie fortepianu, poezji Tarkowskiego, pocałunkach złożonych na innej szyi, policzkach i czole Tak pragnąłem przebiec cały kontynent i dojrzeć Ciebie w tej ciszy, która zatrzymała jak pstryk zdjęcia czas o brzasku, którego uwiąd wlókł mnie do koralów słońca łagodzących niedosyt i wytłumił Twój brak, ale Ty… mnie nie porzuciłaś, bo nie jesteś materią, i wciąż całowałaś, bo oddychasz we mnie i już nigdy nie chcę odejść w swoją próżnię z próżniactwem, które oślepia powtórnie Zostań we mnie już…