Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maksymilian Bron

Użytkownicy
  • Postów

    71
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maksymilian Bron

  1. Zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Dziś w lustrze ujrzałem swoje indygo w lepiance, kolibce, gdzie fakturę przegryzł czas I ten przewiew oczyścił me myśli, wydeklamował mi wersy Najwyższego, że wianki mych omamów w aureoli nie iskrzą, zbudowane są na kryciu bagien ducha mego Spadł deszcz, śnieg, lawina, błysk i zanim spadł miecz, ujrzałem w tremie horyzont mych dróg Zanim zhańbiłem kolejną narzeczoną, pokochałem mój erem, echo ciepłych stóp Bo zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Nie wyparłem się tej jesiennej Miłości, nim wieczysta zima wygasiła Nas
  2. Dziękuję Ci za wersy, których inni nie słyszą, za chlust mrozu w policzki na plaży, kiedy wystukuję ścieżkę niewydeptaną ku czerwieni, którą podzieliłeś się ze mną i zmierzchem tuż za mymi plecami. Za ból, który przyniósł wytchnienie, za miłość do innych, która obróciła się w miłość do siebie, za koncert wrzasków zmieniający się w ambientową ciszę, w której uśmiechamy się wzajemnie, bez wykrzywiania ust, odrzucając wszystkie wesela i pogrzeby, nazwy i spotkania, o których myślisz, rozmawiasz i śnisz, a których trucizna Nas od siebie oddala Dziękuję za to, że najważniejsi jesteśmy My, Nie ona lub one, lecz ja i Ty
  3. Na moich ostatnich noszach zrozumiałem, że moje medytacje i to, co dzieje się z mym ciałem, jest tak zwanym życiem, które łączy znak równości, a nie podziału Życiem, które wiąże płacz przy granicy z bogatym pasożytem trzymającym racicę na szlabanie, plastry miodu, które błyszczą się na szczycie neem z zapachem malinowej plaży przy szwedzkim stole naszych opowieści, w które wierzymy, wymyślamy, aby przybrać nową warstwę na popękaną skórę, jakby rdzawy ślad robił różnicę od innych gwoździ, którymi dzielimy się nawzajem, po których budzimy się na ostatnich noszach i wtedy obiecujemy, że pielgrzymować zresztą ludzkości pod neem będziemy, ale równie szybko, jak tylko antybiotyk przestaje w nas tlić, bierzemy kolejny rylec, by tworzyć kolejne nosze dla stworzeń obcej krwi, bo głupota polega na posiadaniu racji przy szwedzkim stole, przy którym pojedyncze szczęście maluje innych rdzą w życia kole
  4. @Kwiatuszek Niestety tak..
  5. Już nie pociąga mnie noc jej wersy sensu zakrywały biel i fałszowały mą moc wręczały lustra oraz ich cień Na łąkach dawno przez to nie spałem blokował mnie pozoru śmiech o szerokim niebie już zapomniałem dusza płakała, błąkałem się Wszystkie tych moich póz poruty zdają się kopią innych żyć lecz jeśli tylko strach wygnałem to pokój w sercu zaczął bić i przezroczysty świat ujrzałem po tylu wojnach i cudzej krwi i odgromniki budowałem nim doszło do mnie – mam w burzy iść I już nie szukam ciemnych bram co sypkie klucze oferuje gdy dojrzysz ten przeźroczy świat wyzwolisz się z tych kruchych objęć i idę tak jak wielu szło na ślepo czując szukając wciąż byś kiedyś Ty przeczytał to i w sierocińcu odzyskał wzrok
  6. @Berenika97 Dziękuję za Twoje słowa
  7. Co mi dałeś? Tę ciszę wieczną, co porusza mnie wśród ludzi, i tę wiosnę w zapadłym sercu, co mroźnym rankiem budzi I co jeszcze? Tę jemiołę zmierzchem, co winną daję toń, i ten uśmiech, kiedy znowu znajdujesz moją dłoń Co mi dałeś? Te pieśni w styczniu, kiedy słońce się rumieni, a ja w radości krocząc, nie widzę w lunie cieni Co mi dałeś? Te nagie drzewa czekające na Twój blask I co jeszcze? Świecę na drogę w najmroczniejszy las Co mi dałeś? Tę latarnię, którą od zorzy odpaliłeś, bym sam w kniei mej powtarzał im Twą Miłość Co mi dałeś? Wędrówki, które niech nigdy się nie skończą I co jeszcze? Ten zapach zmierzchu, gdy dajesz innym słońce Co mi dałeś? Twe oczy, które słyszą ten Cud Stworzenia I co jeszcze? Tę wolność z Tobą bez żadnego mienia oraz oddech, który zaraża Dobrem mnie od nowa A co jeszcze? Te pewne kroki, by uniknąć złudnego ronda Co mi dałeś? Tę Miłość do Wszystkich cząstek gwiezdnych słów oraz głowę wpatrzoną, gdzie nie stawiam stóp I co jeszcze? To wołanie na plaży, bym biegł w Twoim kierunku, i te słowa, co są źródłem Twojego werbunku A co jeszcze? Odkrywanie Ciebie za nowym horyzontem i w końcu ten sprint z jaskini, bym ujrzał nasz początek – Miłość.
  8. Dziś dziękuję Ci, Boże, że jesteś, za róż-oddech przed majowym snem i że wiatr się zatrzymał w gałęziach, że już nie spoglądam w mój cień Dziś dziękuję Ci, Boże, że jestem i za ptaki, które wróciły, za ten pokój na ustach bez fałszu i za przeszłość, ciemną mogiłę Dziś dziękuję Ci, Boże – jesteśmy, że nic nie wiem i tylko czuję, Twoje Piękno jest nawet we śnie, w skalnym domu, co go zbuduję Dziś zamykam swe oczy na plotki i dzielę się tylko uśmiechem Demon czeka cierpliwie na mnie, kiedy znów będę żył dawnym echem a ja śmieję się z Tobą, mój Panie, leżę sercem na Rajskim dywanie i tak marzę w ten wieczny mikron, by ten uśmiech dla Nas nie zniknął
  9. @KOBIETA Dziękuję.
  10. Chciałem zobaczyć Cię w gwiazdach i w arabskiej córce, która nawiedza mnie w snach Odkryć Nagew, rozbić namiot pod miriadami tych niebieskich ciał, które posyłaliśmy sobie niczym obrączki Tak chciałem znaleźć Cię na każdej plaży świata, w drobinkach migotania słońca, które połyka morze, i budzi mnie w innej strefie, barwie fortepianu, poezji Tarkowskiego, pocałunkach złożonych na innej szyi, policzkach i czole Tak pragnąłem przebiec cały kontynent i dojrzeć Ciebie w tej ciszy, która zatrzymała jak pstryk zdjęcia czas o brzasku, którego uwiąd wlókł mnie do koralów słońca łagodzących niedosyt i wytłumił Twój brak, ale Ty… mnie nie porzuciłaś, bo nie jesteś materią, i wciąż całowałaś, bo oddychasz we mnie i już nigdy nie chcę odejść w swoją próżnię z próżniactwem, które oślepia powtórnie Zostań we mnie już…
  11. @Berenika97 Właśnie nie chcę. Wiersz jest odbiciem kilkunastoletniej rzeczywistości, która właśnie się kończy (chyba na szczęście).. Dziękuję za słowa.
  12. O, Gwiazdo, Tak mało mych kamratów wpatruje się w Ciebie, Gardziel mając zgiętą od życia na budzik O, Gwiazdo, Nawet jeśli od Ciebie pochodzimy, nikt nie studiuje już Ciebie, bo zbyt dużo sztucznych płomieni oślepia nas dzień w noc O, Gwiazdo, więc nikt nie wygląda Stwórcy, a miłości szukają wyłącznie w drugiej osobie, którą po rozwodzie będą wymieniać lub nienawidzić O, Gwiazdo, Uśmiecham się do Ciebie, Zrywam się w Twoją stronę, bo nikt inny, żadna kobieta ni dziecko, nie jest w stanie przejrzeć się za mnie w lustrze życia Gwiazdo, odrzuciłem filmy, seriale, gry, toksyczne portale i ludzi Jesteśmy Ty i ja i tylko to daje mi błogostan, którego nie trzeba lukrować przed świątecznym drzewkiem, gdyż jest on świętem, lukrem i wszystkim, bo jest Tobą, a Ty, Gwiazdo, jesteś mną
  13. @huzarc Dziękuję pięknie. @Berenika97 Dziękuję i pozdrawiam
  14. Czy rozumiesz nie kochać kogoś, kiedy lampy się zapalają, tęsknić za mrocznawym morzem, gdzie nie znajdą mnie wcale Nie rozumiesz tych niemych chwil, gdy ktoś mówi, a ciebie nie ma, tyś horyzont a życia wir odpycha w wewnętrzną przepaść Czy rozumiesz zebrania ludzi, gdy nie szukasz nikogo, zbyt znasz ich, lecz nie możesz wytropić sam siebie, co tu robisz, śmiejąc się na dnie? Nie rozumiesz szukającego, który tabor wiecznie ma w głowie, który nie chce nic dzierżyć na własność, od pieniędzy woli odpowiedź Czy rozumiesz moją samotność, szczęście w sercu, a obok jazgot, który truje sen i fantazje, nie masz uciec gdzie, aby zasnąć Czy rozumiesz nie kochać kogoś i latami umykać w dal Ja tak zawsze w mym sercu miałem, że wolałem nieznane niż was
  15. Tu jestem Muskam niemal obłoki pod szerokim nieboskłonem, które zamiast na wieżowce kładą się na zboże Oddaję się niczym na kozetce zefirkowi, zamykając powieki przy nutach pasikonika i śpiewie słowika w tym dzikim ogrodzie pachnącym jasieniem, lipą i piołunem, niespełnionym marzeniem i niewypitym winem Tu jestem zawsze, nawet kiedy śnię w wieżowcu, jak przechadzam się wśród obcego zboża, bez objęć zbutwiałego człowieka, bez lornetki strachu, krocząc szmerem rzeki wprost do kwiecistego łoża Wszystko, za czym tęsknię, jest w przeszłości zamknięte, kiedy bogiem byli rodzice, którzy sami nerwowo szukali swojego Zbawcy, krztusząc się, gdy ukradkiem spojrzeli na siebie na wspólnej tratwie i kiedy sam już znalazłem się w dziurawej łódce, to zatrzymuje mnie tchórzostwo i łzy, i wrzask, że to wszystko miało się zdarzyć innym a nie mnie i dlatego nie dla mnie wesela ni pogrzeby, ich ołtarze niezgody Wolę uciec na pole, do słowika, gdzie stworzę drugą część ody
  16. @tie-break Dziękuję pięknie. Pozdrawiam
  17. Gdyby nie kredyty, leżałbym na swojej łące, wąchając mlecze, patrząc na chabry i tarzając się w trawie Gdyby nie kredyty, miałbym wszystkie włosy na głowie, tabletki do spożycie jedynie z rana po wczorajszym winie i jutrzejsze podróże w marokańskie pustynie Gdyby nie kredyty, miałbym nad innymi władzę, która zapomniała podawać dłoń, ale nad sobą już bym jej nie miał (podobnie jak teraz) Gdyby nie kredyty, moje serce byłoby równie niespokojne, co przed połknięciem ketrelu, bo… zamieszkałbym, ożenił, podróżował, ale nigdy bym nie stworzył słów, które kocham czytać sobie i Keatsowi i mam nadzieję Tobie w przyszłości Gdybanie, przeszłość, przyszłość zabija, bo uśmiechnąć się potrafię w teraźniejszości jedynie po lampce wina, i nawet wtedy jestem gdzie indziej niż moja rodzina, prowadzę ich pod jedną, a czmycham na drugą drabinę, tak właśnie żyję, znajdując niemy pokój ze świeżym powietrzem i widokiem na oddychające wiatrem wierzby, ciesząc się, że okno nie ma krat, a i klucz posiadam do mieszkania na kredyt i że piszę w nim, czytając o bólu tak wielu przede mną, którzy z niego jak z gliny zostali stworzeni i którzy gdybali w chwili, gdy nie tworzyli, marząc o Raju, w którym nigdy nie żyli To pomaga nie gdybać, uciec sercem z powłoki, pogrzebać dawne winy i zapominając o wszystkim, czego nie dotykają moje oczy, wdrapać się po szczeblach Johna drabiny
  18. Chciałbym napisać nowe słowa dla starego siebie, bo wmawiają mi, że jestem algorytmem Nowa religia jest odbiciem starej i ma jednoczyć siedzących, już nie klęczących Czytam ją, znam każde jej przykazanie i podobnie, jak stare sekty, jest mym największym wrogiem, bo niszczy wolność. Nie wolność rozumianą przez tłum, bo motłoch wierzy wszystkim Łysenkom świata, ale… są na świecie ludzie wolni, tylko nie w moim najbliższym otoczeniu Moim marzeniem byłoby żyć między nimi, a nie tylko ich odwiedzać, skakać nad iskrami przy taborze, wygrywać poezje na gitarze, uczyć dzieci starych języków i malować z nimi uczucia, śpiewać ze skowronkami i oglądać słońce w przezroczystym stawie i już nigdy nie podłączyć się do świata, w którym mogę to wszystko robić wirtualnie, ale obawiam się, że jego magnesy zatruły mój… algorytm, ponieważ Miłość w mym kolejnym życiu była zaledwie krótkim telefonem
  19. Kim jesteś dla mnie, że pląsałbym na gzymsie, mierząc się z tajfunem na żywo w telewizji? Że przebiegłbym przeręblę z opaską na oczach, trując źle życzące krewnych języki? Kim jesteś dla mnie, że powtórnie nie wiem, czy dziękować Stwórcy, czy rzucić mu wyzwanie i kim będziesz, kiedy zeskoczę z tego gzymsu, a Ty w tym czasie będziesz sama przy ekranie? Jesteś mą Nefretete unoszącą się na monsunie, co mi zabiera ciepłe kafle i sen Jesteś ostatnim pociągiem jadącym w ciemną noc udającą dzień Finalnym sprawdzianem, kontrolą życia, Marą, Afrodytą, co zamieszkała mnie, światłością przenikającą grafen, sztywne serce, odpowiedzią przed snem na pytanie po śnie Kiedy pojawiasz się, mnie już nie ma i jesteś tylko Ty Zbliżasz się do mnie, powtarzając me myśli Nareszcie jesteśmy My.
  20. @KOBIETA Tak. Niestety najczęściej oszust nie wie, że sam siebie oszukuje. Pozdrawiam
  21. Zapatrzony w zmierzch, łunę portów i świetlików chciał skoczyć z tych gałęzi za horyzont, w jakim nie musiałby już spać, gdyż dotąd nawet marzenia o szczęściu w snach się nie spełniały Zapatrzony, daleko od swojego życia, nosił zawsze przy sobie jeden nabój, sznur i wór tabletek, bo nigdy nie wierzył, że samobójcy to tchórze, a bohaterowie giną za honor ludzi dumnych z wymyślonych granic Zapatrzony w innych, nigdy nie chciał mlaskać, tańczyć czy wiązać sznurowadeł jak oni Przy jego ognisku nie byłoby żadnych wolnych taboretów, a ślina innych służyła jedynie do zmiany pasa ruchu, a nie Drogi Zapatrzony w stare zdjęcia stał się niemową, który cieszy się swoimi słowami napisanymi przez znane trupy zapełniające jego duszę, aby nie udusić się chodzącymi umarlakami, które śliniły go swoim wrzaskiem Zapatrzony w ciemność szukał gwiazd, a w dzień nie mógł doczekać się zachodu słońca, który dawał kolejną nadzieję, że szczęście pojawi się choć raz we śnie, z którego nigdy już się nie podniesie
  22. Idealny kłamca ma zawsze kilka wersji na wypadek kontuzji kłamstwa A Pierwsza jest dla głupców, którzy wierzą w zapłodnienie boskie, ale już nie w DNA Druga dla hipokrytów, którzy się zdziwią swoim zdziwieniem, bo zero ich obchodzi Trzecia jest dla kłamców takich samych jak ja, to wersja bolesna, pełna ćwieków w dłoni. Czwarta jest dla Ciebie, byś mi uwierzyła, że wężowi ludzie wokół mnie tańczą Kolejna jest dla mnie, bym ufał pajęczynie zakrytej rzęsami, wersami – moją tarczą Bo idealny kłamca potrafi kłamać, że kłamie i brzydzi się sobą, tak jak czystą prawdą
  23. Samotnie błąkam się po plaży, gdyż zostałem wybrany przez nieszczęście, aby wśród nieskończonych ziaren szukać swej fortuny Zostałem wybrany, bo nie wierzę w wolną wolę, jako, że nie jestem własnym twórcą, a jedynie żyję nadzieją, że ta tułaczka oczyści me spojówki, bo serce zna odpowiedź. Gdyż tak naprawdę jest tylko jedna osoba na całym świecie, której z uśmiechem mówiłbym codziennie dobranoc i dzień dobry, prosząc Boga, by oddalił koniec tych słów, lecz dziś wyruszam w drogę powrotną do rzeczywistości ze sztucznej utopii, którą wymyśliłem sobie znów I już nie wdziewam cierniowej maski, bo przecież nie wierzę w wolną wolę Jest tylko jedna osoba na całym świecie, lecz ja się z tej plaży nigdy nie wyzwolę
  24. @Berenika97 Dziękuję pięknie
  25. Chciałbym napisać dla siebie love story i biec jak niemy, tuląc Twą szyję, gdzie w snach Cię szukam po zgaszonych klatkach, czekając na wspólną, nie samotną mogiłę Chciałbym napisać je dla Nas, lecz nie wiem, bo tylko nasze spojrzenia się krzyżują, nasze języki nie przemówiły, a nasze ciała się nie połączyły W Raju, którego tak bardzo pragniemy, leżymy na łące, płacząc ze szczęścia, a nasze łzy w pocałunkach znikają, noc nasza nie śpi, oddech nie ma końca W Olam ha-asija pojawiasz się jak zjawa i taka miłość nigdy nie zgaśnie Budząc się w Piekle, czekam na gwiazdy, gdzie pocałunkiem znowu mnie znajdziesz I napisałem swoje love story i nigdy ono nie będzie wspólne Zostaje mi słowik z Pandory, zanim zasypią solową trumnę
×
×
  • Dodaj nową pozycję...