Pewnego wieczoru usiadłem w pubie „Pod czystymi chmurami” z dwoma jasnymi piwkami.
Potem przysiadłem się.
To chyba był anioł, zresztą po czterdziestce.
Albo diabeł w wieku podobnym i może bardziej nieokreślonym.
Nie mogę też wykluczyć, że to był człowiek brany za tego, czy tamtego.
Z młodszymi od siebie nie rozmawiam. Chodziło mi bowiem o czyny, bagaż doświadczeń, umiejętność prowadzenia rozmowy oraz, a może przede wszystkim o dar przekonywania.
Pytałem, czy anioł przypadkiem tutaj nie zabłądził, albo może chce mnie widzieć na właściwej drodze. A jeśli był diabłem, czy sprowadzi mnie na manowce? Bo jeśli jest tylko człowiekiem zapewne przekona mnie do czwartego piwa w sowitej nieważności słów.
Byłem istotnie zafascynowany i chciałem wypytać możliwie najpełniej o całokształt.
Tyle tylko – ano właśnie – pytałem zaiste po człowieczemu, z ludzką ciekawością, z ludzką empatią, z ludzką emocją, z ludzkim postrzeganiem spraw, a także z ludzką głupotą i ślepotą. Zadawałem pytania ani po anielsku, ani po diabelsku.
Sui generis nie mogłem się dogadać.
Stąd właśnie właściwie nie byłem w stanie niczego ustalić. Nawet nie mogę stwierdzić z przekonaniem, czy przypadkiem nie spotkałem się z tajemnicą...
Warszawa – Stegny, 13.09.2023r.