Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nocnakuna

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nocnakuna

  1. Jestem absolutnym laikiem, ale bardzo mi się podoba bezpośredniość wiersza. Kilka rzeczy, które tak mi przyszły do głowy nie zastanawiając się zbytnio: - >Wydaje mi się, że gdyby w tytule nie było przekleństwa to to na końcu miałoby mocniejszy wydźwięk. -> "Bez śmierci się nie da zmartwychwstać" jakoś mi lepiej leży na języku
  2. @dmnkgl @puszczyk Sama to czuję dlatego właśnie nie śmiałam wrzucić do gotowych. To jest moja pierwsza próba wiersza i szczerze mówiąc kompletnie nie mam pojęcia jak nad tym pracować. Pomysłów nie brakuje, ale brak umiejętności mnie zatrzymuje. Jeśli ktoś ma jakieś rady co do pracy nad słowem to będę bardzo wdzięczna ;)
  3. Budzę się rano, siedzę i patrzę – kapie Nie widzę swoich myśli na własnej mapie Nie chcę dzisiaj absolutnie żadnych przecieków Przykręcam więc kurek i czuję Że takiego nieczucia nie czułam od wieków. Cały dzień się trzymam, hydraulika działa Znieczulona świadomość dziś słucha ciała Oni pytają co u mnie, odpowiadam – znośnie Nikt z nas jeszcze nie przeczuwa Że za zakręconym kurkiem ciśnienie rośnie Wystarczy jeden szczegół – wiadomość, zdjęcie Film, sen, cytat, wspomnienie – wszystko ma wzięcie Potok myśli już płynie przez głowę zmęczoną Kran zrezygnował ze starań Wszystkie postanowienia już w emocjach toną.
  4. nocnakuna

    modlitwa urojonego

    @AOU Wiersz sprawił, że się uśmiechnęłam - może półgębkiem i trochę kwaśno, ale to wciąż uśmiech! Żywię nadzieję, że ogólnie pojęty dystans do wszelkiego typu spraw będzie się rozprzestrzeniał jak covid19. Również pozdrawiam!
  5. Ten dzień zaczął się tak jak wszystkie ostatnio. Brak motywacji do nauki. Brak motywacji do wstania z łóżka. Brak motywacji do życia. Bez zbędnej dramaturgii i powodu. Tak po prostu. Wszystko wydawało się takie nijakie i niespecjalnie chciało jej się nawet zadawać pytania o sens czegokolwiek. No i jeszcze to jebane kolano bolało… Nie było jej ani smutno, ani ciężko. W zasadzie nie wiedziała, jak jej było. Nie miała siły się nad tym zastanawiać. W takich momentach bardzo zazdrościła ludziom, którzy posiadali coś takiego jak poranna rutyna. Ona nie miała. Nie wybrała tego stylu bycia, tak samo, jak nie wybrała swojej osobowości. Była lekkim duchem i każdy dzień wyglądał trochę inaczej. Nawet jeśli coś planowała to nie na dłużej niż tydzień. Dzięki temu mogła się codziennie sama zaskakiwać, ale kiedy od czasu do czasu zabrakło jej „nigdy niekończącej się energii” to po prostu czuła, że równie dobrze mogłaby po prostu nie żyć. Wzięła zimny poranny prysznic w akcie rozpaczliwej próby pobudzenia się do zrobienia CZEGOKOLWIEK. Niespecjalnie zadziałało. Teraz było jej po prostu zimno i niezbyt przyjemnie. Weszła na instagrama w poszukiwaniu jakiejś motywacji. Jedyne co znalazła to infantylny filmik swojej koleżanki, którego cel był jej obcy. Przedstawiał ją i jej ciężarną siostrę tańczące (a przynajmniej taki chyba był zamiar) jak na pierwszym lepszym tiktoku. #aunttobe #dance #dancers #egurrola #... Nawet nie wiedziała, czy ją to bardziej bawi, czy żenuje, ale wiedziała, kto jeszcze będzie miał taki sam wewnętrzny dylemat – wysłała link swojej siostrze. Reakcja była taka, jak się spodziewała. Wymieniły kilka sarkastycznych komentarzy i to trochę dodało jej energii. Zeszła na dół pomóc przy śniadaniu rodzicom. Zjedli rozmawiając o planach na ten dzień. Miała posprzątać salon i kuchnię, bo oczekiwali gościa – znajomej mamy. Każda rozmowa ją troszeczkę naładowywała, ale nie tak jak by tego chciała. Zostali jeszcze chwilę razem przy stole, żeby wypić kawę. Niespodziewanie siostra wysłała wiadomość: - Jesteście wszyscy razem? - Yup Po chwili usłyszała charakterystyczny dzwonek skype’a. No tak, przecież podpisywali wczoraj z mężem umowę o mieszkanie. Pewnie chcą opowiedzieć tacie, jak wszystko przebiegło i troszkę poplotkować. Ta kwarantanna w końcu nie służy nikomu. Sięgnęła po laptopa, odpowiednio go ustawiła i odebrała połączenie. Od razu się wyszczerzyła widząc twarze siostry i szwagra. Ich związek był dla niej definicją miłości i marzyła, żeby kiedyś być w podobnym. Kochała ich całym sercem, ale bez zazdrości. Wyglądali na podekscytowanych. No jasne, że byli podekscytowani! Za jakieś siedem miesięcy będą się wprowadzać do świeżutkiego, ładnego mieszkanka. Gadali przez chwilę wszyscy w piątkę – ona, siostra, szwagier, mama i tata. Młodzi w końcu zeszli na temat umowy, mieszkania i przyszłości. Wszystko tak jakby się można tego spodziewać. Tylko szwagier nagle wypalił: - No… i nawet znaleźliśmy nowego lokatora do mieszkania. Na chwilę zgłupiała. Nowego LOKATORA??? Przecież już mieszkają sami! Dlaczego mieliby nagle szukać lokatora do mieszkania, które miało być już podstawą do założenia rodziny?! Poczuła swoją opadającą szczękę, kiedy szwagier zza widocznego ekranu wyciągnął zdjęcia USG. Z trudem opanowała pierwszą falę euforii. Spojrzała badawczo na siostrę. Ona z kolei obserwowała swoją rodzinę z niepewnością. Na jej twarzy wypisane było napięcie zmieszane ze szczęściem. Jak zwykle, przy silnych emocjach, jej oczy zwilgotniały. Zorientowała się, że siedzi z otwartą buzią, więc ją zamknęła. Nie zarejestrowała tego, co się działo dalej. Widziała tylko, że jej siostra jest szczęśliwa i to jej wystarczyło. Młodzi nie starali się o dziecko. Ba! Oboje pochodzili z raczej mało płodnych rodzin, a do tego dodatkowo się zabezpieczali! A mimo to oboje tryskali taką ożywczą energią. Byli gotowi. No i wiesz – teraz siostra zwróciła się do niej - jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to będziesz odjazdową matką chrzestną. Poczuła, że zaraz jej serce nie wytrzyma tego wyróżnienia. Zasłoniła twarz dłońmi, żeby nie widzieli jej emocji. To był taki niemy traktat. Oni udawali, że nie widzą – ona udawała, że nie płacze. Rozmawiali tak jeszcze przez pół godziny. Przyszli dziadkowie nie kryli podekscytowania, natomiast ona już myślała o tym, jak bardzo kocha tę małą fasolkę mimo, że jeszcze nawet nie była człowiekiem. Uśmiechnęła się o własnych myśli - Widocznie niektórym ta kwarantanna jednak służy! -Tylko wiecie. To dopiero szósty tydzień. Jeszcze nic nie wiadomo i nie chcemy nikomu więcej mówić. Zachowajcie to na razie dla siebie. Fuck. Jak ona miała sobie teraz z tymi emocjami poradzić nie mówiąc nikomu?! No chyba że…
  6. Pierwsze co dotarło do jej świadomości to śpiew ptaków dobiegający zza okna. Otworzyła oczy zdeterminowana dotrzymać danego sobie poprzedniego wieczoru słowa. Jeden głęboki wdech i wydech. Wstała w sposób wskazujący na gotowość do walki z własnymi słabościami. Wyszła z pokoju, zmierzając w kierunku łazienki, starając się za wszelką cenę nie patrzeć za okna. Nie chciała się zniechęcić w przypadku złej pogody. Zapomniała o świetliku na korytarzu. Na szczęście zobaczyła tylko błękit nieba. Żadnych chmur. Cudownie. Szybka toaleta poranna i wskoczyła w sportowe ubrania i buty. Jeszcze tylko się rozgrzeje, włączy muzykę, ustawi „cel dla czasu trwania” w aplikacji i może ruszać. Miała długą przerwę, więc dwadzieścia minut wystarczy na początek. Kliknęła start, w uszach usłyszała „Praise the Lord” i zaczęła truchtać. Wbiegając między drzewa, pomyślała o tym, jaka jest dumna z siebie, że udało jej się wstać i zebrać na czas. Nawet zdąży się porozciągać i zjeść porządne śniadanie jeszcze przed pierwszym wykładem. Przywitała się skinięciem głowy z jakimś facetem biegnącym w drugą stronę. Jaki ten światek „biegaczy” jest przyjemny! Od razu czujesz, że gdzieś przynależysz. Ciekawe czy ten facet też miał teraz taką refleksję? Zawsze mówiła, że bałaby się umieć czytać ludziom w myślach, ale może to dlatego, że nigdy nie czuła potrzeby posiadania takiej supermocy. I tak zawsze całkiem trafnie odgadywała prawdziwe emocje innych. No. Prawie zawsze. Z jednym wyjątkiem… Nieistotne. Przestań o tym myśleć. Jest taki piękny dzień, dobrze go zaczęłaś, ON nie zasługuje na to, żeby go zepsuć. Starała się przez chwilę sama przed sobą ukryć swój żal. Rozbawiło ją to. Oto jest – studentka, której wszyscy całe życie powtarzali, jaka to ona jest dojrzała, a jaka samodzielna, a jaka zdystansowana... A teraz biega po lesie pierwszy raz od roku, bo wcześniej jej się nie chciało ruszyć dupska i myśli o tym jednym jedynym facecie, dla którego NIE jest obiektem pożądania. Roześmiała się na głos z własnej głupoty. On powiedziałby, że to histeryczny śmiech. Roześmiała się jeszcze mocniej i jakby bardziej uparcie. Jakaś kobieta 50 metrów dalej rozglądnęła się zaskoczona tym nagłym wybuchem. Nigdy nie kontrolowała swoich reakcji, tak jak powinna. Jemu to nie przeszkadzało, raczej bawiło… chociaż kto go cholera wie! Z tego błędnego koła rozmyślań uratował ją mechaniczny głos w słuchawkach: Połowa celu osiągnięta. Pozostało 10 minut. Średnia prędkość to… Przestała słuchać. Nawet nie chciała wiedzieć jak bardzo jej padła kondycja. Przez ostatni rok bardzo zaniedbała wszystko to, co kiedyś stanowiło praktycznie definicję jej dni – sport, nauka, książki. Teraz starała się wracać do starych pasji. Nawet swoje zainteresowanie psychologią zaczęła w końcu rozwijać. Wczoraj czytała wykład Freuda poświęcony zniekształceniom w snach. Właśnie! Cholera! Miała spisywać swoje sny… Ostatnio wszystko naprawdę nieźle pamiętała. Nawet te wszystkie elementy łamiące prawa grawitacji, logiki i bóg jeszcze wie czego. Na przykład dwa dni temu: <pomarańczowy samochód bez kierowcy spieprzał przed nią i magicznie przenikał bramę cmentarza, na ulicy gdzie niegdyś mieszkali jej dziadkowie; ona musiała przeskoczyć płot, żeby go dogonić; samochód później zdawał się pić wodę ze stawu> Odkąd zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, coraz więcej ich zapamiętywała. Już od tygodnia potrafiła codziennie przywołać chociaż fragment przygód z poprzedniej nocy. Dzisiaj było inaczej. Przez swoje ambitne postanowienie o wróceniu do formy nie miała rano czasu na wyciszenie rzeczywistości i odtworzenie marzeń sennych. Wiedziała, że upartymi próbami przywołania ich niczego nie wskóra. Zamiast tego skoncentrowała uwagę na muzyce. W zasadzie musiała to zrobić. Zaczęła tracić oddech, a miała wrażenie, że intensywne myślenie równie skutecznie wyczerpuje jej siły co samo bieganie. Przez chwilę rozkoszowała się tym mitycznym stanem myślenia o niczym i po prostu chłonęła otoczenie. Minęła jeszcze kilku spacerujących samotnie ludzi i wbiegła na ścieżkę prowadzącą lekko pod górę. Wtedy wspomnienie snu uderzyło ją niespodziewanie. Przypomniała sobie. Odczuła je jak kopnięcie w brzuch. Powietrze ugrzęzło jej w płucach, żołądek ścisnął się w ciasną kulkę, a oczy momentalnie zaszły łzami. Zamknięta na sali kinowej własnego umysłu poddała się projekcji: Dawno się nie widzieli, właśnie wrócił z dalekiej wyprawy. Stał pośrodku ciemnego pokoju wśród ich wspólnych znajomych z podstawówki. Teraz on też ją zauważył i uśmiechnął się szeroko. Podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję. Nie rozmawiali, ale czuła, że on wie, jak bardzo tęskniła i jak bardzo się cieszy, że go widzi. - Co tutaj robisz? - Wróciłem. Stanęła raptownie i podparła się na ramionach, próbując uspokoić galopujące myśli. Nienawidziła swojego mózgu jeszcze bardziej niż zwykle. Była taka szczęśliwa w tym śnie. W nocy zupełnie nie pamiętała, dokąd on się wybrał. Nie pamiętała, że stamtąd nie ma już powrotu. Czuła, że zaraz zemdleje. Jej ciało nie było przygotowane na tę dramatyczną pauzę w ruchu. Zeszła ze ścieżki, żeby przypadkiem nie zwrócić niczyjej uwagi. Wiele osób by jej powiedziało, że nie ma prawa tego tak przeżywać. Pamiętała jeszcze to nieodparte wrażenie wyobcowania na jego pogrzebie. Jej rozpacz wydawała się nieuzasadniona w obliczu cierpienia jego bliskich. Sama nie potrafiła określić dlaczego czuła się z nim tak zżyta. Od paru lat praktycznie nie mieli kontaktu poza paroma przypadkowymi rozmowami na licealnych imprezach. Ci ludzie na cmentarzu pewnie nawet nie wiedzieli, kim jest. Ale to nie miało znaczenia. Ona wiedziała, kim byli oni. Przez te wszystkie lata jej mózg z pewną nostalgią rejestrował te wszystkie szczątkowe informacje o jego życiu, dostarczane w trakcie przypadkowych rozmów. Odniosła wrażenie, że jej żołądek przyjął rolę kurka. Im bardziej się rozluźniał, tym wilgotniejsze stawały się jej powieki. W końcu poczuła, że nie może z tym dłużej walczyć i wybuchła histerycznym szlochem. Pukanie do drzwi. To ojciec. Kazał się wpuścić do domu. Ojciec wszedł, a ON wyszedł… Wrócił do domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Poszedł do pokoju mamy. Leżała na podłodze w nienaturalnej pozycji. Nie. Wyszedł. Zwrócił się w kierunku mostu. Nawet się nie zatrzymał. Po prostu szedł wciąż przed siebie. Nienawidziła siebie. Nienawidziła tego, że tyle czuła. Nienawidziła tego, że była na tyle egocentryczna, żeby tyle sobie wyobrażać. Miała wrażenie, że to nieodpowiednie. Miała wrażenie, że nie ma prawa. Wstydziła się tego. Dwadzieścia minut później weszła do domu, zjadła śniadanie i poszła na wykład.
  7. @lich_o Dziękuję, słuszna uwaga co do akapitów a te poprawki w wizjach faktycznie ułatwiają odbiór obrazu. Dzięki!
  8. Julian Tuwim Do prostego człowieka Gdy znów do mu­rów klaj­strem świe­żymPrzy­le­piać za­czną ob­wiesz­cze­nia,Gdy "do lud­no­ści", "do żoł­nie­rzy"Na alarm czar­ny druk ude­rzyI byle drab, i byle szcze­niakW od­wiecz­ne kłam­stwo ich uwie­rzy,Że trze­ba iść i z ar­mat wa­lić,Mor­do­wać, gra­bić, truć i pa­lić;Gdy za­czną na ty­sięcz­ną mo­dłęOj­czy­znę szar­pać de­kli­na­cjąI łu­dzić ko­lo­ro­wym go­dłem,I ju­dzić "hi­sto­rycz­ną ra­cją",O pię­dzi, chwa­le i ru­bie­ży,O oj­cach, dzia­dach i sztan­da­rach,O bo­ha­te­rach i ofia­rach;Gdy wyj­dzie bi­skup, pa­stor, ra­binPo­bło­go­sła­wić twój ka­ra­bin,Bo mu sam Pan Bóg szep­nął z nie­ba,Że za oj­czy­znę - bić się trze­ba;Kie­dy roz­ścier­wi się, roz­cha­miWrzask li­ter pierw­szych stron dzien­ni­ków,A sta­do dzi­kich bab - kwia­ta­miOb­rzu­cać za­cznie "żoł­nie­rzy­ków". -- O, przy­ja­cie­lu nie­uczo­ny,Mój bliź­ni z tej czy in­nej zie­mi!Wiedz, że na trwo­gę biją w dzwo­nyKró­le z pa­na­mi brzu­cha­te­mi;Wiedz, że to buj­da, gran­da zwy­kła,Gdy ci wo­ła­ją: "Broń na ra­mię!",Że im gdzieś naf­ta z zie­mi si­kłaI ob­ro­dzi­ła do­la­ra­mi;Że coś im w ban­kach nie szty­mu­je,Że gdzieś zwę­szy­li kasy peł­neLub upa­trzy­ły tłu­ste szu­jeCło ja­kieś grub­sze na ba­weł­nę.Rżnij ka­ra­bi­nem w bruk uli­cy!Two­ja jest krew, a ich jest naf­ta!I od sto­li­cy do sto­li­cyZa­wo­łaj bro­niąc swej krwa­wi­cy:"Bu­jać - to my, pa­no­wie szlach­ta!"
  9. Otworzyła gwałtownie oczy w środku nocy. Nie analizując zbytnio gdzie właściwie jest, wpatrzona w ciemność, szukała w pół-śniącym jeszcze umyśle przyczyny tej nagłej pobudki. Leżała tak chwilę w ciemnościach chłonąc otępiałymi zmysłami pustkę. Ciało powoli, jakby od niechcenia, zaczęło odbierać bodźce ze świata zewnętrznego. Najpierw dotarł do jej uszu odgłos kaloryfera. Z początku niezbyt intensywny, ledwie słyszalny - ukoił jej nerwy. Wsłuchała się w jego monotonną melodię czując, że z każdą sekundą staje się coraz bardziej przytłaczająca. Coraz głośniej i głośniej. Nim zdążyła zareagować, wszechobecny szum opatulił ją pierzyną bezradności. Była pewna, że gdyby śmiała teraz wydać z siebie jakiś dźwięk, zgubiłby się w tym nieznośnym hałasie. Patrząc uparcie w stronę sufitu walczyła z poczuciem beznadziei. Szum wdzierał się do jej systemu już nie tylko przez uszy. Nacierał na czaszkę ze wszystkich stron, wwiercał się przez kręgosłup, dusił napierając na usta i nos. Kiedy już czuła, że niebawem przegra tę beznadziejną walkę wszystko nagle ustało. Niespodziewana ulga zaskoczyła ją niemal tak samo jak sam atak kaloryfera. Powoli zaczęła zbierać ponownie myśli. Dlaczego w ogóle się obudziła? Co było tak istotne, że zakłóciło regenerację jej ciała i umysłu? Dlaczego potrzebuje regeneracji? Krzyk. Na pewno usłyszała krzyk. Ale czyj to był krzyk? Na pewno należał do kobiety… Spojrzała w bok na elektroniczny zegar na wieży mrugający do niej bezradnie cyframi 00:00. Cholera. Znowu musiało wywalić prąd na chwilę. Niezgrabnie podniosła się na ramionach tylko żeby chwycić telefon leżący na parapecie nad nią i opaść z powrotem na poduszkę. 2:39 Kurwa. Odłożyła telefon i przekręciła się na bok. To jest najgorsza pora na pobudkę z zastrzykiem adrenaliny. Gdyby było trochę później mogłaby spokojnie doczekać do pory wstawania rozmyślając nad problemami, z którymi najwyraźniej (zdaniem jej mózgu) powinna się uporać na jawie. Ale teraz nie może sobie na to pozwolić. MUSI iść spać. Zacisnęła powieki tak jakby od intensywności zamykania oczu zależała prędkość zasypiania. Czyj to był krzyk? Czy to był krzyk o pomoc? Tak. Zdecydowanie to było wołanie o pomoc, ale raczej nie dosłownie… Przekręciła się na drugi bok. Wystarczy, że znajdzie się w swoim „bezpiecznym miejscu”. Ten pomysł pojawił się w jej głowie zupełnie bezwiednie. Po prostu zawsze to robiła kiedy nie mogła się uspokoić. Myśli zaczęły płynąć jak wartki strumień, nim zaspany umysł zdał sobie sprawę z zagrożenia jakie za tym stoi. Przypomniała sobie dotyk jego rąk na brzuchu i delikatny pocałunek we włosy. Ścisnęła mocniej kołdrę czując jego ciepło obok. Usłyszała spokojne bicie jego serca kiedy spał. Wtedy sobie przypomniała. Nagle zapragnęła uciec z tego pokoju w jej wyobraźni. Zaczęła szukać drzwi, ale było już za późno. Scena się zmieniła. Dalej leżała w tej samej pozycji, ale zamiast jego ciepła czuła chłód bijący od okna, które otworzyła je żeby szybciej wytrzeźwieć. W sąsiednim pokoju usłyszała pociągnięcie nosem. Skuliła się na łóżku i wyciągnęła telefon, wiedząc że palce same wpiszą tytuły piosenek, którymi chce upamiętnić swoje uczucia. Skończyła playlistę, wyszła naprawdę niezła. Dodało jej to trochę siły do życia. Wstała i wyszła. Nie zauważyła kiedy przekręciła się znowu na plecy. Jej oczy wypełniła woda i po chwili poczuła strumienie łez na skroniach. Miała wrażenie że ktoś położył głaz na jej piersiach. Zaczęła łapczywie chwytać powietrze bojąc się, że niewidzialna siła jej to może zaraz uniemożliwić. Zaczęła się zastanawiać czy to by było takie złe gdyby udusiła się tej nocy we własnym łóżku. On na pewno nie miałby nic przeciwko. Znowu weszła do pokoju wspomnień. Tym razem projekcja stała się bardziej urywana: Wchodzi obok po schodach i mówi „Przepraszam…” Stoi naprzeciwko, wyciąga papierosy i podaje jej jednego, ostatniego. Siedzą patrząc na wodę, a on mówi „Jesteś teraz najważniejszą osobą w moim życiu”. Siedzi sama w samochodzie i próbuje przestać zawodzić. Siedzą na balkonie - „Może faktycznie zróbmy sobie przerwę skoro jej potrzebujesz” Widzi go jak się śmieje i żartuje z innymi ludźmi. Jedzie samochodem i przyspiesza coraz bardziej. „Cieszę się, że mi to mówisz, ja też za tobą tęskniłem” Jej dłonie zacisnęły się na prześcieradle tak mocno, że poczuła kłujący ból w miejscu blizny na serdecznym palcu. Przynajmniej rozwiązała zagadkę. Już wiedziała czyj krzyk ją obudził. Wzięła kilka głębokich oddechów, wytarła mokrą twarz, sięgnęła po leżącego obok laptopa i otworzyła go zdecydowanym ruchem. Kiedy wzrok przyzwyczaił się już do jasnego niebieskiego światła odczytała godzinę 4:21 Utworzyła na pulpicie nowy plik. Jeszcze jeden głęboki wdech. Wpisała tytuł „Wrzask”.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...