Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

kinsv

Użytkownicy
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kinsv

  1. Chciałabym się obudzić Z tej przykrej rzeczywistości, Obrócić w żart wszystkich ludzi Przywykłych do obojętności, Tych, którzy patrzą biernie (Choć każdy z nich oburzony) Jak świat się toczy mizernie Od prawej do lewej strony. Przestańmy obawiać się krzyku (Nie tracąc przy tym kultury), Bo prawda, choć stając w przełyku Mogłaby przenosić góry. Zacznijmy w końcu przyznawać Że wszyscy toniemy w słabości, I że w najważniejszych sprawach Nikt nie ma do końca pewności. Proszę, powiedzcie, że to żart. Przyznajcie: Że gdyby nie kobieta Nie mogłoby być mężczyzny, Bo to jest istota człowieka- Kontrasty, antagonizmy, Podziały, próby rozwoju, Bardziej i mniej mądre słowa, Czas wojny i czas pokoju Na zewnątrz i w naszych głowach. Umysły stworzone na przekór Walczące ze sobą nawzajem Ścierają się z sobą od wieków, A my nazywamy to krajem, Choć czasem to nie "tamta strona" Jest naszym największym wrogiem, Tylko ta własna, spaczona, Tak ciasna, że myli się z grobem.
  2. @dot. Ale wstyd hahah?
  3. Hej, pamiętasz jak kilka lat temu Spałyśmy razem gdzieś w centrum miasta? Nie było dla nas zbyt trudnych problemów, I żadna przestrzeń nie była za ciasna. Pamiętasz te wszystkie sekrety, podróże, I nasze dzieciństwo, wakacje nad morzem? Pamiętasz, jak dałaś mi kiedyś róże? Mówiłaś, że przecież mogło być gorzej. Czułam się, jakby te wszystkie poranki Wtopiły nas w końcu w siebie nawzajem, Miałyśmy serca jak zbite szklanki, Ale przy tobie zdawały się całe. Jak to się stało, kiedy i dlaczego? Tak szybko, że nie zauważyłam Zmieniłaś się nagle w kogoś obcego, Kiedyś mnie kochałaś, teraz jesteś miła. Hej, tęsknię za tobą, proszę pozwól mi wrócić, Bo nie wiem kto i od kogo odszedł. Sto razy bardziej wolę się kłócić Tak jak to było, gdy byłyśmy młodsze. Bo wszystko jest lepsze niż fałsz i niż cisza, Chcę żebyś znów wpadła mi w ramiona, Ja potrzebuję cię znowu usłyszeć, Więc proszę, wróć, chociażby zmieniona.
  4. Chcemy gdzieś dojść, nie wiemy którędy, Bo tak samo źle jest z każdej strony, Ale jeśli mam nadal popełniać błędy, To wiedz, że wciąż jesteś moim ulubionym. I w sumie czasami patrząc na ciebie Czuję się, jakbym spoglądała w gwiazdy, Od dawna ich przecież nie ma na niebie, A nadal wydają się tak bliskie prawdy. Tak samo my, jeśli nas już nie ma, To powiedz, dlaczego trzęsą mi się ręce? Dlaczego po wszystkich łzach i cierpieniach Zawsze jest nam mało i wracamy po więcej? Dlaczego znów muszę być spadochronem I biegnę ratować cię od upadku? Ugaszę twój pożar, chociaż sama płonę, Nie wierząc, że możemy być dziełem przypadku. Bo prędzej czy później, tak czy inaczej, Nie ważne, ile mnie dzieli od światła, Wiem, że je przecież znowu zobaczę, Choć droga do niego nie będzie łatwa.
  5. @[email protected] "a moja sztuka przeważnie kuleje... Jak ma nie kuleć?" Rozumie Pan?
  6. @[email protected] jest dokładnie tak, jak powinno, bo chodzi o sztukę a nie o podmiot. Pozdrawiam ?
  7. Być może to dziecinne i brzmi trochę patusiarsko, ale musiałam.
  8. (Jestem świadoma wielu niedociągnięć technicznych) Czasami zapominam, jak się oddycha I czuję, jak boleśnie pulsuje mi umysł, Czasami mówię, ale mnie nie słychać, Choć myślę, że słuchają mnie tłumy. Czasami samotność mnie łapie za krtań, A czasem trzymam się z nią za ręce, Czasami nie kończę rozpoczętych zdań, Chociaż powiedzieć chcę o wiele więcej. Czasami nie mogę się poddać kontroli, A moja sztuka przeważnie kuleje... Jak ma nie kuleć, gdy mnie tak boli, Gdy nie wiem, co się właściwie dzieje? Bo piszę zwykle z granicy istnienia, Z krawędzi przepaści nad moim szaleństwem, Gdzie nie docierają niczyje spojrzenia, A myśli stamtąd bywają przekleństwem.
  9. Pierwsza próba po dość długiej przerwie, co myślicie ?? Przez całe życie byłam dwustronna, Ale nie fałszem, tylko pytaniem, Być może to była warstwa ochronna Broniąca mnie przed rozczarowaniem. Przez jakiś czas w sumie działało, Bo przecież gdy wszystko wciąż kwestionujesz Nigdy nie będzie cię nic bolało, Mogą cię zabić, a ty nie poczujesz. Ale to nie jest dobra metoda, I w końcu stracisz granice zwątpienia, A kiedy w oczach wyschnie ci woda Ogień nie spali odrealnienia. I chociaż czuję, że w środku płonę Nadmiarem słów, energii i gwiazd, To wiem, że jutro znowu utonę, Że z góry zawsze musi być zjazd. Więc nim zostanie mi popiół i dym Z jasnego płomienia nieskończonej mocy, Zanim się stanę "nie wiadomo czym" Próbuję się modlić o szczyptę pomocy. Ale Bóg to tylko chłodne białe oko, Sierp księżyca płynący nad miastem, A jego niebo jest za wysoko, By mogło powstrzymać mnie zanim zgasnę.
  10. Nasze państwo jest z kartonu, A w papierowych koronach Dzieci pchają się do tronu Po obydwu jego stronach. Nasze państwo jest z tektury, Pozoruje demokrację, A zalążek dyktatury Zagłusza się przez owacje. Na tydzień przed wyborami Przekupują społeczeństwo, Obrzucają wyzwiskami Polityczne przeciwieństwo. A ludzie płyną za nimi Jak bezmyślna, szara rzeka, Każda strona drugą wini, O łamanie praw człowieka. Obojętność mnie przeraża, I tak samo ludzka chciwość, Władza sobie wyobraża, Że wykrzywi nam wrażliwość, A ja na to nie pozwolę, Każdy w końcu ma sumienie, Każdy ma też wolną wolę, I wszyscy jedno marzenie: Nie ważne, czy kochasz państwo, I nie ważne, z której strony, Trzeba zakończyć to draństwo, Podrzeć tekturowe trony. Wszyscy chcemy bezpieczeństwa, I nikt nie chce pójść na dno, Więc zamiast rzucać przekleństwa, Wybierz chociaż mniejsze zło.
  11. Nocą na ziemię spada piekło. Pierwsze co robi, to deformuje przestrzeń, Zegary i nogi nagle nam miękną, Powietrze jest duszne od gróźb i westchnień. Ciemność czyni świat ciasnym, masywnym, Tracimy swoje kontury i twarze, Za dnia mógłbyś być czymkolwiek przeciwnym, Ale po zmroku i tak się rozmażesz. Serce jest w nocy niezgrabną bryłą, Nie wiem już, jakie ma przeznaczenie, Nocą to, co będzie i to, co było Zlewa się w jedno wielkie znużenie. Ale być może taka jest prawda I to jest obraz rzeczywistości Nie widać świata, jest całkiem czarny, Oświetla tylko nasze słabości.
  12. Chciałabym to wszystko zapisać, ale nie wiem jak. Jak ująć wnętrze człowieka, któremu wali się świat? Jak spłonąć tak, żeby przeżyć, Wybuchnąć i zostać w całości, Chciałabym w końcu uwierzyć W te wyższe, wieczne wartości. Chciałabym wiedzieć, co trzeba I umieć z tej wiedzy korzystać, Bez piekła nie może być nieba, Bez śmierci nie da się zmartwychwstać. (A ja mam to w dupie) Zło konieczne jest do pewnego stopnia, I ono też powinno mieć granice, Bo potem miłość staje się tak samotna, Że zapomina o relacji z życiem, Że w końcu znika i wcale jej nie ma, A ja wypełniam umysł hipokryzją, Całą moją przyszłość i wszystkie marzenia Zniszczyłam jedną, pierdoloną decyzją. --------------------- (Przepraszam, za ten skrzywdzony rytm i przekleństwa, ale taki emocjonalny eksperyment wyniknął z ostatnich wydarzeń w moim życiu, więc no)
  13. (Prawdopodobnie i tak to usunę, ale napisałam impulsywnie i wstawiam też pod wpływem chwili) Wiem, że mieszkają tu z własnej woli, Ale nie mogę tak dłużej, Za bardzo wszystko mnie tutaj boli, Wyjadę dzień po maturze. Mam dość już tego zgniłego miasta, I wódki na betonie, Jeziora, które ciągle zarasta, Aż ktoś w nim znowu utonie. Mam dość tych wierszy pisanych kredą, Od dawna nie mają polotu, To miasto ocieka łzami i biedą, I pęka w szwach od kłopotów. Nie chcę tu być, bo wszystkie ulice Wyglądają jak żyły, Przez które powoli wycieka życie, Osób, które też śniły. Śniły i jednak tu pozostały, By deptać płytki chodnika, Bo mimo, że całkiem długo wytrwały, Już umysł im wolno zanika. Dlatego najszybciej i jak najdalej Wyjadę dzień po maturze, I chociaż z masochistycznym żalem, To jednak nie mogę tak dłużej.
  14. Czasami wciąż o tobie myślę, Czasami wciąż cię szukam w tłumie, Czasami brak mi cię tak bardzo, Że sama siebie nie rozumiem. Czasami wątpię czy to dobrze, Że mogłam zabić naszą miłość, Czasem się sama zastanawiam, Co tak naprawdę się zdarzyło. I nie wiem sama, czy żałować, Bo jestem sama sobie winna, Że teraz miejsce przy twym boku Dumnie zajmować będzie inna. Ale masz rację, zasłużyłam, I mimo, że to wciąż mnie rani, Nie da się długo być kochaną, Gdy kocha się tylko czasami.
  15. @AOU idealnie pasuje!
  16. Jak wszyscy miałam osiem lat. Jak wszyscy (myślę) chciałam zmienić świat. Dawałam bezdomnym dwa złote na bułki, A oni szli potem w ciemne zaułki, Nie poszłam, nie wiem, co tam robili, Tata powiedział, że bułki przepili... W szkole mówiło się o przyrodzie, Plastik na ziemi, trucizna w wodzie, Osobno kartony, osobno butelki... Najbardziej śmieciły nauczycielki. Spotkałam chłopca (myślałam - jak ja) Wyglądał, jakby mógł zmienić świat. Bez niego życie było chaosem, Aż rozbił mi serce pięściami i głosem. Usiadłam na ławce i zapłakałam, Nie tak to sobie wyobrażałam. Rozczarowana spojrzałam na świat, Już przecież nie mam tych ośmiu lat, A rzeczywistość wciąż boli jak dawniej, Wciąż każdy pije, bije i kradnie, Chcę to naprawić, lecz nie wiem jak, Minęło już prawie dziesięć lat, A zamiast lepiej, to robi się gorzej, Człowiek z człowiekiem wytrzymać nie może, Planeta umiera, tak samo artyści, A wokół pełno jest nienawiści. Dzielmy się dobrem, jeżeli je mamy, Bo wszyscy powoli obumieramy, I może nie naprawimy świata, Ale możemy spróbować go łatać.
  17. (Powtórzenia są celowe) trochę częstochowa i pewnie jeszcze milion innych wad, ale co mi tam, proszę o opinię i krytykę ☺️ Rodzimy się przecież z cudzym westchnieniem, Które z początku jest bliższe, niż własne, A później z każdym kolejnym marzeniem Te same oddechy się stają za ciasne. Wzdychają nad nami z rozczarowaniem, A inni w tym samym czasie z zachwytem, I z każdym kolejnym prywatnym doznaniem, Nasze westchnienia stają się ukryte. Aż w końcu plączą się znowu z obcymi, Finalnie tworzą nowe istnienia, Które połączą się z kolejnymi, By nieskończenie pomnażać westchnienia. Więc gdy się zbliżysz już do milczenia, Aby ucichnąć nareszcie w grobie, Nie bój się, że się skończą westchnienia, Bo były przed tobą i będą po tobie.
  18. Taki prosty i w sumie całkiem banalny, ale za to szczery☺️ Moje papierowe ciało Stało się rewersem twoich dłoni, Cokolwiek kiedyś oznaczało, Już dawno przestało się bronić. Opór od zawsze był bezcelowy, Dopiero teraz to zauważam, Nigdy nie przyszło by mi do głowy To, na co teraz się odważam. Wcześniej myślałam, że nie ma miłości, Jest tylko chemia i filozofia, Wołałam już zgubić się w samotności, Niż przyznać, że mogę kogoś pokochać. Ale przez ciebie zmieniłam myśli, Bo moje serce nie jest z kamienia, I nagle ty stoisz ponad wszystkim, Nawet jeżeli to tylko chemia.
  19. (dodaję jeszcze raz w innej formie, bo w zdjęciu nie było czytelne) Rozgrywa się właśnie ekspansja zła I coraz trudniej jest sprostać etyce, Gdy ludzkość dotyka palcami dna, I coraz mniejszą wartość ma życie. Bezmyślna siła jest przypadkowa, Ale wybrańcy wciąż się nią chwalą, Codziennie gotowi są walczyć od nowa, Istnienia odmierzać swą własną szalą. Obawiam się, że wnętrze tych osób, Po otworzeniu oślepi pustkami, Przez całe życie na jakiś sposób Kryli to pod elokwencji zwojami. Mroki ich serca, logikę zboczenia, I krwawe ślady stawiane za sobą, To wszystko złożyli na karb zmęczenia I próby dążenia swoją własną drogą. Mógłbyś wymieniać, bo jest ich wielu W bezdennej głębi pospolitości, Lecz wszyscy dążymy do jednego celu, Wszyscy mamy w sobie jądro ciemności.
  20. @Rastu oczywiście!
  21. @Antosiek Szyszka dziękuję bardzo za artykuł z wikipedii, ale zapoznałam się z nim już jakiś czas temu ;) @Rastu to oznacza tylko tyle, że mnóstwo ludzi ma podobne odczucia. Być może stało się to powszechne ale wciąż każdy ma prawo je wyrazić
  22. @Rastu zedytowane już☺️
  23. Znów nie mogę spać nocami, Jestem swoim własnym lękiem, Lecz umysłu fragmentami Operuję z wielkim wdziękiem. Z wielkim wdziękiem i precyzją, By oszukać samą siebie, Swoją własną hipokryzją Przykrywam duszę w potrzebie. To jest ból nieopisany I zaprzecza świadomości, Rozdrapane stare rany Krzyczą do mnie o przeszłości. W ciągu dnia się nic nie czuje, W nocy wychodzą demony, Już mnie trochę to dołuje, Czy tak ma człowiek szalony? Jeśli tak, to w sumie trudno, Mogę być nawet wariatem, W mojej głowie jest tak brudno, Że nie przejmuję się światem. Ale świat nie zauważył, Bo sama tego nie widzę, Nikt się spojrzeć nie odważył, Bo ja też się tego wstydzę. Tylko w nocy czasem płynie Ze mnie potop w krwawych słowach, Ale kiedy powódź minie, Wszystko dzieje się od nowa.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...