Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Most_nad_kałużami

Użytkownicy
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Most_nad_kałużami

  1. był wczesny wieczór słotnego dnia już rzeczywistość spowijała szarość rozbłyskały co drugie girlandy sklepikowych wystaw i pomiędzy nimi szedłem ja sam bez niczyjej ręki dryfowałem pośród fal wzburzonego morza ludzi i ich spraw (musiał być weekend albo jakieś święto) wszak taki sztorm na rynku nie zdarza się często wyglądałem raczej godnie to był najdroższy mój garnitur z granatowej wełny i jedyny płaszcz czerni atramentu spodnie sprasowane w nienaganny kant połyskiwały w świetle neonowych świec bo je lekko opluł deszcz (niebo płakało raczej nad światem) nie nade mną po drodze złowiłem tylko kilka spojrzeń może ze trzy śmielsze uśmiechy swoją drogą uśmiech przecież to tylko lekki skurcz twarzy drgnięcie kącików ust a jednak nieliczni zdobyli się na takie szaleństwo wybaczam przecież ja sam często bez niczyjej ręki boję się tego szaleństwa mijając przypadkowo szyld kawiarenki słyszałem przez uchylone drzwi żale i udręki biednej matki że się nie chce uczyć pije pali fajki i czasami na noc zdarza się nie wrócić wyrodny syn którego kocha matko on odwzajemnia to uczucie zapewniam dziś po prostu jeszcze za mało rozumie nieco wcześniej raptem tuzin kroków ojciec kupił płaczącemu dziecku balon z helem na krótkim sznureczku nie zdążyli nawet odejść spod werandy sześciolatka wypuściła go z rękawka ojciec głosem twardym zagrzmiał ojcze ona nie chciała zapewniam to pewnie z radości już musiałem wracać bo jeszcze kilka spraw szarzało coraz bardziej i deszcz się wzmagał no i jeszcze miałem być na czas tylko trudno zdążyć bez niczyjej ręki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...