Ciemny las, gęsty las,
Tyle zakamarków, tyle możliwości,
Zanurzam się po pas,
Wszędzie dotykam rozrzucone kości,
Pękam z wściekłości,
Nie rozumiem wołania żadnej z ras,
Demon chwyta za rękę, wyciąga,
Łaknę jego mocy,
I wnet swój cel osiągam,
Taki jest rytm nocy,
Bardzo prosty, syntetycznie czysty,
Apokalipsa nadciąga?
Nie wiem co mam począć,
Czy zrobić krok w przód, czy może w tył?
Czy pod dębem spocząć?
Czy może spalić i obrócić go w pył?
Ale demon łaknie krwi,
Może czasu starczy na kolejne kilka dni,
Może kiedyś zapali się lampka pokoju,
Może kiedyś wstanę,
Może kiedyś zostawi mnie w spokoju,
Może kiedyś przestanę,
Może kiedyś odnajdę wreszcie drogę,
Może kiedyś ulgę?
Może kiedyś.