Nie mam bladych zimnych dłoni
które gładzą po twej skroni
nawet słońce mnie nie spali
tak jak ogień papier stary
Ja nie czyham późną nocą
kiedy gwiazdy już nie świecą
na przechodniów co ulicą
gdzieś posępnie dokądś dążą
Lecz swym kołkiem możesz zabić
i me serce ciężko zranić
gdyż ja jestem żywy cały
a nie martwy trup zszarzały
Gdy przechodzisz niemal obok
patrząc prosto w moje oczy
dusza twa nie widzi tego
któż przed tobą oto kroczył
Bo zamknąłeś się na wszystko
to co mitem ci się zdaje
i już karmisz swoje zmysły
tym masowym świata ciałem