Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Patryk Robacha

Użytkownicy
  • Postów

    598
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi opublikowane przez Patryk Robacha

  1. 4 godziny temu, iwonaroma napisał:

    Przed edycją podobało mi się  bardziej. Skłania do refleksji - bo przecież włos, paznokieć, ząb, krew itd. oddane/zrzucone - nie należy już przecież do osoby? Z drugiej strony hołubimy relikwie …

    Ktoś kto kocha, będzie szanować i martwe rzeczy związane z Osobą. Chodzimy przecież na cmentarze, o czymś to świadczy.

     

    Dziękuję, @iwonaroma 

     

    to bezgraniczne uwielbianie wszytkiego, co związane z drugą osobą. Odnajdywanie jej w każdym, choćby najmniejszym, przejawie jej egzystencji. 

     

    Twoja interpretacja dobra. 

     

    Do mnie przemawia ta edycja wiersza.

     

    dziękuję

  2. 18 minut temu, Wątpiciel napisał:

    Wiem, nie pokrywa się to z rzeczywistością. Miało być odrealnione, ale właśnie nie wiem czy zawsze jest to dobry zabieg. 

     

    to, co chciałeś oddać, to nie "odrealnienie", a oniryczność. Nie udało się. Wybacz. 

     

    Natomiast z całości kupuję bezwzględnie to: nie potknę się o sznurowadła własnych pragnień

     

    Reszta wg mnie do skreślenia. Nie zrażaj się. Próbuj. 

  3. @le_mal

     

    Jeszcze jedna uwaga, która może mieć kluczowe znaczenie w kontekście tego, co napisałeś Ty oraz swego czasu @Witold Szwedkowski. Nie chce tego wkładać pomiędzy prawdy absolutne - gdyż nie mam do tego prawa, ani też dorabiać filozofii do swoich twierdzeń, ale spodziewam się, że współczesna poezja nigdy nie wyjdzie poza ramy portali literackich, bo albo

     

    a) rymuje się na potęgę to, co zostało już przerymowane w cały świat, od średniowiecza do wczoraj 

     

    b) tworzy się nowe, absolutnie nowe trendy poetyckie, które nie znajdują odbiorców, bo - i to jest wspolne dla punktu a) i b) - nikt poezji nie rozumie 

     

     

    a dlaczego poezji się nie rozumie? bo poza szkolnymi murami nie ma klucza interpretacyjnego ministerstwa oświaty. wszędzie się szuka drugiego dna, niezrozumiałych alegorii, metafor. 

     

    A to, co się interpretuje tu i tam, to już żadna merytoryka literacka, to jakieś kółko wzajemnej adoracji, terapii i leczenia kompleksów na linii twórca - odbiorca. 

     

    Zdechniemy jak psy bezdomne, my - artyści. 

  4. 23 minuty temu, le_mal napisał:

    Dodam swoje pięć groszy odnośnie rymów-cymów.

    Kiedyś tu nie było mody , że tak powiem na wiersze rymowane. Rymowanie było dla dużego grona poetów uwstecznianiem  się.

    Od ponad roku na tym portalu bezwzględnie króluje rym. Wiersze białe bywają tu negowane, a metaforyka wyśmiewana - lepiej wyśmiewać niż starać się zrozumieć.

    Wydaje mi się iż każdy z nas potrafi rymować, nie jest to trudne. Jednakże, to forum straciło swój dawny prestiż, gdyż wygoniono Wprawnych Poetów. Wynika z tego, że nikomu nie zależy by poezja się rozwijała. Niewiele można zresztą tu się nauczyć .

    Dział Warsztat nie działa , bo niby od kogo można się uczyć? Od cudownych dzieci rymowanek?

     

    Nic dodać, nic ująć.

    Może jedynie to, że wciąż są odgrzewane wielokrotnie odgrzane kotlety. Do znudzenia. 

  5. Dnia 17.02.2019 o 10:17, Don_Kebabbo napisał:

    Dobre. Umiesz dobierać słowa, jest wyraziście [sic!]. "ślepiami" tylko trochę zraziło - jest zbyt oceniające na mój gust, ale to Twoja twórczość/wrażliwość i masz prawo do używek ;)

     

    Pozdrawiam.

     

    W dalszej części książki nie ma tego typu arogancji. 

     

    Może kiedyś tu powrócę z szerszym kontekstem tej pozycji. 

  6. Dnia 17.02.2019 o 11:25, Don_Kebabbo napisał:

     

    Ja stawiam głównie na treść/przekaz (takie pisanie przeciw pisaniu o dupie marynie, choć też czasem mi się zdarza, nie mówię, że nie) - warunek ten musi być spełniony, bo inaczej jest zwykła rymowanka pod melodię Martyniuka ;)

    Co do rytmu - przyznam, że dopiero gdy zacząłem publikować, zwrócono mi uwagę na istnienie czegoś takiego (i jestem mega wdzięczny za tamtą krytykę).

     

    Edycja: te warunki nie są ogólnie dla poezji, ale dla mnie: rym pojawił się tam dlatego, że kiedyś często spotykałem się z podejściem, że każdy wiersz rymowany to pisanina na zasadzie pisania co ślina na pióro przy jego obgryzaniu przyniesie, zapisywania pierwszej lepszej bzdury jaka przyjdzie do głowy, byle tylko się rymło i najlepiej po częstochowsku - bo tak najłatwiej. Całe moje pisanie jest przeciw takiemu podejściu i przeciw takiemu pisaniu. Mógłbym powiedzieć, że piszę białe rymowane, ale to nie tak - nie są białe, to rymsztok.

     

    rymsztok! - świetny neologizm. 

    Ja stawiam na rytmikę jednak. Rymy się przejadły. Cała polska poezja to rymy, rymy, rymy. Aż do usrania, za przeproszenie. Absolutnie żadnego powiewu świeżości.

     

    Trzymam kciuki za Twoje pisanie. 

  7. 19 godzin temu, Deonix_ napisał:

     

    No, właśnie wzięłam to pod uwagę i się zastanawiam...

    Ale biorąc pod uwagę, że wspomniałeś o celowym błędzie gramatycznym, 

    tym bardziej powtórzenie zaimka to nie zbrodnia :)

    Mnie pierwotna wersja wybrzmiała jakoś kostropato,

    teraz gdy czytam to, jest dobrze, już się więcej czepiać nie będę :)

     

    Czepiaj się. Każde czepialstwo jest dobre, można je przedyskutować. Uwagi Janka były bardzo słuszne. Twoje też, ale wobec zmian się zdezaktualizowały same przez się. 

  8. ona jest ważna 
    jak ważne jest wszystko co do niej należy 
    chociażby te włosy 
    które wciąż gubi nad ranem w łazience
    podnoszę z czcią każdy i chowam do książek

     

     

     

    /ku chwale jej i rytmu/

    metrum rytmiczne: 

    /- -/- 

    -/- -/- 

    -/- -/- 

    -/- -/- 

    /- -/- 

    -/- -/-

    -/- -/-

    -/- -/-

  9. 1 minutę temu, Don_Kebabbo napisał:

    Co do wiersza (skoro tak się rozpisałem na inny temat, to nie wypada odejść i nic nie skrobnąć): jeśli chodzi o formę, to na pewno nie jest to najkrótszy wiersz, ale może wcale nie o to chodziło, tylko o to, że to te gwiazdy spadające nad polem rzepaku są tym najkrótszym wierszem - znowu można by się kłócić, że są krótsze, jak mrugnięcie okiem do kelnerki w ciepły wiosenny dzień, ale nie o to chodzi: autor ma swoją wrażliwość i widzi, jak widzi. Sam też napisałem tekst pt. "Dwie strofy o niczym", który wcale o niczym nie był, więc wykłócał się nie będę ;)

     

    Pozdrawiam.

     

    @Don_Kebabbo  

     

    dokładnie tak jest. jedna moja znajoma powiedziała mi kiedyś, w odpowiedzi na mój wiersz, który był różnie komentowany, że prawem artysty jest błądzić, szukać ścieżek, odkrywać nieodkryte i grzebać w oczywistościach.

  10. 4 minuty temu, Don_Kebabbo napisał:

    (Audycja zawiera lokowanie produktu)

     

     

    Wedle rachunku prawdopodobieństwa możliwe jest takie ułożenie słów, żeby spełnione zostały wszystkie z poniższych warunków:

    - jest sens/przekaz

    - nie ma zbędnych słów

    - tekst jest rymowany

     

    Nie mogę się zgodzić na takie uogólnienie jak w Twoim komentarzu - ani tym bardziej, że wiodą prym: gdy zaczynałem tu publikować dostawało się bęcki za pisanie z rymami właśnie. Dużo dobrych autorów odeszło z forum i szkoda, bo taka krytyka, jaka była kiedyś, potrafiła dać kopa. Całą swoją pisaninę oparłem na sprzeciwie wobec podejścia, że nie da się rymować bez przegadania i pitolenia do celu (chciałem udowodnić, że da się napisać wiersz rymowany bez żadnego zbędnego słowa - raz na innym forum dostałem komentarz (cytuję w całości) "Bez to.", więc chociaż raz byłem blisko ;)). 

     

    Są różne drogi pod prąd, Witoldzie.

    Pozdrawiam.

     

    PS. Zapraszam do mojego pstryczka w nos wierszokletom od Rubika i Martyniuka, o których napisałeś:

    https://poezja.org/utwor/165639-wokół-rynku/

    i polecam mistrzowski cioswnos sprzed lat autorstwa Oscara Dzikiego (bez obaw, ten już się nie rymuje):

    https://poezja.org/utwor/26004-poeta-uznany/

     

     

     

    Wszystko prawda, ale zamieniłbym warunek konieczny pod podstacią rymu na rytm - wiersz to właśnie rytmika a nie rymowanie. 

  11. 1 godzinę temu, Sztach.Eta napisał:

    No to jak to z tą czystością Patryku?  Tęcza przyklejona, a pod paznokciami wszystko się sypie...ech... Poeci! :):)

    Sztach.eta

     

    Pod paznokciami to peel ma akurat czystość księżycową. 

     

    To o używaniu poetów jest, droga sztacheto.

  12. Hej umieszczam część I rozdziału swojej książki. 

    Czy wzbudza on wasze zainteresowanie? 

     

     

     

     

     

     

     

     

    Ulica Legionów w Łodzi, to jeden z wielu miejskich rarytasów, dzięki którym przylgnął do tego miasta status „miasta meneli”. Brukowana kocimi łbami, wąska jednopasmówka, środkiem której biegną pokrzywione tory tramwajowe, a po obydwu stronach,  w ciasnych rzędach,  stoją dziewiętnastowieczne kamienice – szare i odrapane, upstrzone niewyszukanymi inwektywami  i wulgarnymi piłkarskimi sloganami w stylu  „Nowak faja” czy „Żydzew to kurwy”. Gdzieniegdzie rzucają się w oczy częściowo wyremontowane fasady obskurnych domów, których dolne kondygnacje zagospodarowano pod solaria, apteki i salony kosmetyczne. Ten kontrast pogłębia jedynie ponure wrażenie, jakie wywiera ulica, której nazwą zwykło się określać całą okolicę wraz z sąsiednimi zakamarkami. Kolorytu scenerii dopełniają jej mieszkańcy: bramni poeci, Kochankowie z Legionów[1] – kobiety w starych pomiętych kieckach i mężczyźni ciągle w tych samych postrzępionych, przydużych jeansach i dziurawych butach. Ich wyłącznym życiowym powołaniem wydaje się być rola stójkowych, polegająca na sterczeniu od świtu do zmierzchu w bramach i obserwowanie ulicznego ruchu przekrwionymi ślepiami, ziejącymi z oszczędnie uzębionych, czerwonych, spuchniętych gęb. W przeważającej mierze to życiowi wykolejeńcy: długotrwale bezrobotni alkoholicy, emerytowani złodzieje, ćpuny, tanie kurewki i inni, niezaklasyfikowani do żadnej z grup buntownicy,  tworzący wzorcowy margines społeczny postindustrialnego miasta, które lata swej roboczej świetności dawno ma już za sobą, a orzeźwiająca bryza kapitalizmu nie wszystkim powiała tą samą świeżością, chociaż niektórym wiała prosto w oczy.

    W takiej okolicy postanowił zamieszkać Julian Ozimski, jak tylko zadecydował, że wyprowadza się od matki i babki. Wcale nie dlatego, że wkrótce miał skończyć trzydzieści lat, w związku z czym odczuł palącą potrzebę usamodzielnienia się – „pójścia na swoje”, jak zwykli mawiać ludzie starszej generacji. Od takich wniosków był daleki. Nigdy nie poddawał się żadnym społecznym naciskom: że coś trzeba, że już czas, bo tak. Zawsze traktował je z dystansem, wręcz nimi pogardzał, uważając je za egzystencjalny kicz, utartą formę, słowem: schemat, któremu ludzie jego pokroju nigdy nie powinni ulegać.  Do tej decyzji popchnęły go chroniczny alkoholizm matki, ciągłe awantury, interwencje policji, rozpacz bezradnej babci i permanentny lęk, towarzyszące  mu od dzieciństwa. I coś jeszcze. Coś, co bulgotało w nim od kilku lat, nie mogąc się ostatecznie wykipieć. Tym czymś było nieokiełznane pragnienie życia, jakie Julian określał mianem „wszystkoczucia”, rozumiejąc pod tym pojęciem wszelakie możliwe doświadczenia, absolutnie wykraczające poza jakiekolwiek granice ludzkich wyobrażeń o normalności. Przeprowadzka z peryferyjnego osiedla z wielkiej płyty do obskurnego łódzkiego śródmieścia z jednej strony była ucieczką od przygniatającej teraźniejszości, a z drugiej niczym innym jak realizacją marzeń o podniecającej podróży do nieznanych czeluści ludzkiej egzystencji. Podróży w oparach wódki, kobiet, przygodnego seksu, literatury, muzyki, sztuki i tego, co Julian nazywał „poezją życia”, akcentując tym samym swój pejoratywny stosunek do jego epickiego wariantu – codzienności szarej masy ludzkiej, którą szczerze i konsekwentnie nienawidził za umyślne trwanie w błędnym przekonaniu o sensie i celowości istnienia.

    Julian mawiał, że jeden raz to żaden raz, że jeden raz się nie liczy. I w tym krótkim twierdzeniu zamknął sens tego, w co wierzył i co stało się fundamentem jego istnienia. Życie, w którym nie ma żadnej powtarzalności, w którym nie zachodzi jakikolwiek cykliczny związek skutków i przyczyn, nie rodzi również konsekwencji, bo te –  nie będąc powtarzalnymi – zdarzają się jedynie raz, a jeden raz to żaden raz, jeden raz przecież się nie liczy. Czy przy takim rozumowaniu Julian mógł mieć wątpliwości, że ludzka egzystencja zmierza w kierunku innym, aniżeli donikąd? Gdy go poznałem nie miał ich wcale, ale zamiast niego ja je miałem. Julian dużo czytał. Literatura była, w pewnym sensie, jego modus vivendi, chociaż on sam mawiał, że czytanie książek to jedynie strata czasu i nie warto poświęcać temu zbyt wiele czasu, bo wszystko to, co w nich opisane należy przeżyć samemu, a czytanie traktował jako zamiennik prawdziwego życia – określał to mianem „ersatz”, co oznacza ułudę. Czytał, bo sam chciał pisać. Natomiast to, o czym wyczytał i co miało posłużyć jako materiał budowlany pod jego twórczość wdrażał w swoim codziennym bytowaniu z zupełną niefrasobliwością, jak gdyby jutra miało nie być. W życiu Juliana nie było jutra. Było za to nigdy niekończące się dzisiaj.

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    [1] Nawiązanie do piosenki Agnieszki Osieckiej, Kochankowie z ulicy Kamiennej  

  13. Dobry wiersz. Tęsknię za spękaną  od mrozu ziemią. U mnie na podwórzu jak w chlewie. Maź na stopę głęboka. 

     

    Metaforycznie - ta zima była jedną z trudniejszych zim. Spękana, szara właśnie, choć nie była zimna, to w pewnym sensie najzimniejsza ze wszystkich pozostałych zim. Oby  maj się wiosennił.

  14. 1 godzinę temu, Marlett napisał:

    Jest to opowiadanie psychologiczno - filozoficzne.

    Widzę człowieka zmagającego się ze sobą i światem, 

    Zmaganie jest elementem ludzkiego życia.

    Mądra pointa.  Nikt nie chce cierpieć

    poniewż cierpienie wywołuje negatywne emocje.

     

     

    ''Brak lepszy jest niż strata. 
        Zebrałem się w sobie by iść. Zebrałem się w sobie by iść i poszedłem.''

     

     

     

    Dziękuję za lekturę, Marlett. 

     

    To stylizacja. I chyba nawet nie moje porte parole. Wrażliwość moja. Cierpienie to już wymysł włożony w usta narratora. 

  15. 2 godziny temu, Stary_Kredens napisał:

    wiersz mówi ja i -- oni . Ja to ten wrażliwy z pyłem księżycowym pod paznokciami  itd - oni to ogólnie rzecz biorąc wielki zawód i rozczarowanie i teraz precz won ode mnie. Nie wiem nie przekonują mnie takie wiersze gdzie się siebie i innych stygmatyzuje , ale każdy ma prawo do własnych odczuć i doświadczeń jesli tylko to mówisz to ok . No, to takie moje zdanie

    pozdrawiam Kredens

     

    Jestem winien jeszcze jeden komentarz. Podoba mi się Twoja interpretacja. Jest słuszna. 

     

    Duży plus 

  16. 2 minuty temu, jan_komułzykant napisał:

    nie czytałem komentarzy, sorry, a to od razu rzuciło mi się w oczy. I w grę wchodza dwie rzeczy.

    1. Nie chodzi mi o dookreślenie zaimkowe, tylko pozbycie się podwójnego "co" w tak bliskim sąsiedztwie.

    Ok, to inaczej, wstaw na chwilę zamiast "co" -  np. "która" (obfitość, która)

    "bo obfitość  posiadam która mi niepotrzebnA jest"

    2. Sprawa w tym, że "obfitość" nie może być "niepotrzebne", tylko "niepotrzebna". I stylistyka nie może tu być inna.

     

     

    Tu masz rację, poprawione. 

  17. 6 minut temu, jan_komułzykant napisał:

    wiersz w porządku, podoba mi się,

    tutaj jednak wystarczyłoby jedno "co" i jeśli "obfitość", to 'niepotrzebna' - bo to ta obfitość. Niepotrzebne jest "ono" - to.

    Pozdrawiam.

     

    Janku, wyżej o tym mówiłem. Taka stylistyka. Jeśli wstawić zaimek „tego” przed „co”, to wówczas jest zachowana poprawność językowa. Ja go usunąłem. Umyślnie. 

     

    Dziękuję

  18. 12 minut temu, Stary_Kredens napisał:

    wiersz mówi ja i -- oni . Ja to ten wrażliwy z pyłem księżycowym pod paznokciami  itd - oni to ogólnie rzecz biorąc wielki zawód i rozczarowanie i teraz precz won ode mnie. Nie wiem nie przekonują mnie takie wiersze gdzie się siebie i innych stygmatyzuje , ale każdy ma prawo do własnych odczuć i doświadczeń jesli tylko to mówisz to ok . No, to takie moje zdanie

    pozdrawiam Kredens

     

    Wyznaczamy nowe ścieżki w poezji, po prostu. 

  19. Dnia 13.02.2019 o 23:05, Polman napisał:

    Dziś wróciłem jeszcze raz do wiersza:

    nikt nam czasu nie zawróci,

    był on tu podany troszeczkę wcześniej.

     

    Formę i rytm doprowadziłem w mojej skromnej opinii do "miód malina" :-)

     

    =  to zgłoska akcentowana

    -   to zgłoska nieakcentowana

     

    41634558_nicnam_3.thumb.jpg.24ddeaccd91c7ef3c588d1361bdb7894.jpg

     

     

    Masz błędy w akcentach. Jutro, w wolnej chwili, Ci to opracuję. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...