Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafał Pigoń

Użytkownicy
  • Postów

    144
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Rafał Pigoń

  1. Wszędzie jest ciemno.

    Chłodno... 

    Wszystko przeszywają milczące

    Spojrzenia gwiazd.

    Jest ich tak pełno. 

    Tyle wpatrujących się oczu. 

    ...

     

    Puste przestrzenie,

    A na dole, widziałem,

    Stał krzyż.

    Wielki, drewniany... 

    Jakiś znak, ale już nie pamiętam... 

    Ktoś przyszedł, wykopał.

    Koniec.

    Puste przestrzenie... 

    ...

     

    Ja to wszystko widziałem,

    Może to nawet ja zostawiłem szpadel.

    ...

     

    Było chłodno... 

    A teraz... teraz pali się tu

    Wielkie ognisko.

    Ktoś musi się mną zająć,

    Prawda, boże?

    ...

     

    Ktoś musi, 

    Miał, 

    ale już nie pamiętam... 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  2. Naraz drobne stukania.

    Ciche. Nagłe.

    Koniec.

    ...

     

    Ktoś rozmawiał z maszyną.

    Niespiesznie wyszedł.

    Widziałem, udał się

    W ręce wody.

    ...

     

    Na ekranie drobny napis.

    Prosty.

    Jednostajny.

    "Koniec".

    ...

     

    To nie jakaś tam magia.

    To wszystko jest przeliczone.

    Życie...

    Na ścianach były liczby.

    Było pełno liczb.

    Widziałem...

    Zapaliłem latarkę,

    A potem...

    Zacząłem rozmowę. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  3. Naraz krótki, ćmiący błysk.

    To tylko przepalała się żarówka.

    ...

     

    Mała spocona główka

    Przyglądała się

    Jej stalowemu odpowiednikowi.

    Mała stalowa główka.

     

    Ciemno...

    ...

     

    Żarówka się przepaliła.

    Naraz leciutko zaczęły

    Cmić diody

    I z wnętrza stalowej głowy dobył się

    Przeciągły śmiech.

    ...

     

    Ciemny pokój,

    A w nim zabawka człowieka.

    Nakręcana, stalowa głowa, 

    Która ma się śmiać,

    Ale nikt nie wie z czego. 

    ... 

     

    To niczemu nie służy. 

    Żarówka... 

    Trzeba wymienić żarówkę.

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

     

  4. Krakanie,

    Zwiastun zachodzącego

    Słońca, opuszczonych skrzydeł. 

    Później będzie coraz ciemniej. 

    Chłodniej... 

    Lecz teraz... 

    ...

     

    W dali majaczą rzędy ludzi.

    Czarne, długie sznury

    Wiją się, jak wielki, długi 

    Wąż do w dali majaczącego cielska.

    Wielki, stalowy twór.

    Dzieło ludzkich rąk,

    Pochylonych głów.

    Dzieło tak prostej potrzeby... 

    Kierunku. 

     

    Wskazywała im wschód i zachód,

    Jak wielki kompas.

    ...

     

    Niektórzy się na nią rzucili,

    Ale bezskutecznie.

    I tak, zrezygnowani, poszli w swoją stronę.

    Zachodziło słońce

    I każdy już wiedział, gdzie iść. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  5. Trzask.

    Jedna drobna kasetka

    Włożona w głowę

    Pospawanych nitów, przełączników.

    W głowę stalową.

    On wszystko miał ze stali.

    ...

     

    On poszedł.

    On poszedł na małą górkę,

    By w tę świetlistą noc obserwować gwiazdy.

    ... 

     

    I tylko drobny ruch kasetki

    Wydobywał się z tej ciszy

    Pośród nocy... 

    ... 

     

    Pośród tylu gwiazd. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  6. Cisza...

    Naraz nagły skrzyp.

    Stukot.

    Dysze...

    Ciche przełączniki miarowo

    Tykały w całej tej ciemni.

    W ciemni, gdzie ktoś postawił

    Wielką, stalową maszynę.

    ...

     

    Najpierw nos.

    Nie, to nosek raczej,

    Ale jakby nazbyt precyzyjny. 

    Drobne oczka, ale wykresliła je

    Z polotem.

    Blade twarze patrzą,

    A tu już bródka rosła, również

    Odpowiednio przeliczona,

    Żeby nie burzyła harmonijnej całości.

    ...

     

    Jeszcze jeden, wręcz skowyt.

    Przekrwione oczy. 

    Pot...

    Cisza...

    To tylko stanęły...

    Stanęły przełączniki,

    Dysze...

    To wielka, stalowa maszyna

    Budowała sobie twarz.

    ...

     

    Ktoś z nas nie wytrzymał.

    Ktoś wyłączył prąd. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  7. Wszędzie jest tak ciemno.

    Szeregi latarni o cichych,

    Zażółconych światłach

    Patrzą... 

    Cisza...

    ...

     

    Pamiętam, że wzięliśmy się

    Za ręce, a potem poszłaś.

    Udałaś się w swoją stronę,

    A drogę oświetlały ci latarnie.

    Ciche, o spokojnych, zażółconych

    Światłach.

    ...

     

    Jeszcze daleko cię widziałem.

    Odeszłaś...

    Byłaś coraz mniejsza.

    ... 

     

    A potem powoli zgasły... 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  8. Siadłszy na krześle..., 

    Wokół jest pełno ludzi

    I duża, bardzo ciemna scena.

    ...

     

    Widzę, wszyscy się patrzą.

    Wszystkie reflektory

    Zwrócone na moją piękną twarz.

     

    Jakieś poruszenie. Szmery... 

    Trzeba coś powiedzieć.

    Trzeba choć odchrząknąć,

    Żeby wszystko było we właściwym

    Porządku.

    Aktor ma grać.

    Publiczność słuchać i się zachwycać.

    ...

     

    Odchrząknąłem.

    Wszystko na powrót ucichło. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  9. Nagle w pokoju było

    Pełno wszelkich ludzi,

    A wszyscy powiązani

    Jakby wielkimi sznurami,

    A nad nimi...

    ...

     

    Nad nimi był wielki, stary

    Magnetofon.

    Zmuszeni go słuchać,

    Rozmawiali.

    Chcieli zagłuszyć.

    Za wszelką cenę.

    Krzyczeli!

    ...

     

    Nikt nie chciał być zniewolony.

    Ja też nie chcę.

    Choć byłem związany całkiem mocno,

    Gadałem o waniliowych lodach.

    Wszyscy gadali o czymś innym.

    I nikt siebie nie słyszał.

     

    Ale nie było też słychać magnetofonu.

    A ja to w ogóle byłem związany

    Mocniej od innych. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  10. Wszędzie są głowy.

    Tak, tak, doskonale je widzę.

    Toną przerażone w budynkach.

    W wielkich szklanych gmachach.

    W stercie papierzysk

    I w spinaczach biurowych.

    ...

     

    Ja wykorzystałem wszystkie

    Zszywki.

    Wyrzucili mnie z pracy.

    Pozostało siedzieć na ławeczce

    Obok brodatego pana.

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  11. On był.

    To jedyne słowa mogące

    Go opisać.

    Był wielki, ognisty.

     

    Nie miał oczu,

    A patrzył się na nas,

    Pośród czerni.

    Widziałem, ja wszystko widziałem.

    On był.

    Istniał.

    Nawet nie wiem, czy płonął.

    On wielki.

    On ognisty.

    ...

     

    Istniał i to mu wystarczało.

    Milczący. 

    Pośród głuchej czerni.

    Tylko cisza... 

    ...

     

    I nasze śpiewy przy ognisku,

    Bo zaczęło już zmierzchać.

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  12. Za oknem

    Leniwie zlewały się

    Srebrne szczyty księżyca.

    To tak, jak się

    to widzi już któryś tam raz. 

    ... 

     

    Jarzeniówka. Czerwień. 

    Ciemno. 

    Kawiarka niespiesznie

    Podaje kolejny raz mocną. 

    Znów blask. 

    Mieszam. Powoli siorbię. 

    Ciemno. 

     

    Niech do cholery to naprawią! 

    ... 

     

    Światło. 

    Można iść, ale gdzie...

    To przecież noc. 

    Nocne kino, seks.

    Książka. 

    ... 

     

    Za oknem, 

    W jakimś wypłyconym

    Kraterze całują się zakochani. 

    Na stalowej ławce majaczy zapewne

    Zeszłoroczny "playboy", bo o konkretniejsze 

    Dostawy już dawno nikt się nie troszczy. 

    A za osuwem wystaje pomarszczona obrzydliwa

    Głowa i drobny obiektyw kamery. 

    ... 

     

    Ciemno. 

     

     

    Więcej moich utworów na:

    https://rafalpigonbbard.blogspot.com/?m=0

  13. Fioletowe odcienie nieba

    Roztworzyły srebrzyste oczy.

    Zdają się ciche, skupione

    Na wielkim dziele.

    ...

     

    Na nas.

    To nasze dzieło.

    To nasz raj.

    ...

     

    Wielki moloch zasłania

    Ostatnie ogniste smugi.

    Chowają się, boją.

    Boją się nas.

    Boją się spojrzeć.

    To my. To my, ludzie.

    To nasze dzieło.

    Nasz wielki, wielki moloch.

    ...

     

    Pozostała noc.

    Bezwietrzna cicha,

    Jakby zapatrzona na tam

    W dali ponad te horyzonty...

    Aż tam świetliste, ludzkie oczy.

    ...

     

    I jeden z nas

    Wylegujący się na leżaku

    Pod nagim pagórkiem.

    ...

     

    Ale z tego nic zupełnie nie wynika.

    photo-1444703686981-a3abbc4d4fe3.jpeg

  14. Nagły stukot i cisza.

    Przeciągła, milczącą cisza...

    Wyrwała cienie z głuchego odrętwienia.

    Trzeba było się poruszyć.

    Dać znać, trzeba było tu być.

     

    Naraz pulsujące światło.

    Wygięta, chuda ręka

    Snuje się po blacie.

    Drży. Bije w przełączniki.

    Cisza...

    ...

     

    Ciemno...

    Granatowa poświata powoli opadła

    Na zawieszone karty.

    To portrety.

    To twarze, to ludzkie twarze,

    A pod nimi molochy.

    To było wielkie, stalowe.

    Ciemne.

    ...

     

    Skupione głowy pochylają się,

    Taśma miarowo rusza...

    Czekają pierwszego głosu.

    ...

     

    Ktoś syknął.

    Chrząknięcie.

    Trzeba było się poruszyć.

    Dać znać, trzeba było tu być.

    ...

     

    W myślach wziąć się za ręce

    I liczyć, że nic nikt nie powie.

     
     

    hall.jpg

  15. Na początku była ryba.

    I była ona na stole,

    Potem chwilę w wannie,

    Pod kloszem.

    Teraz w bunkrze na trzy szyfry

    Z kamerą zamknięta.

     

    A ryba to mechaniczna,

    Więc i z trybami, z drucianą płetwą

    I okiem szklistym.

     

    I najpierw było dwóch ludzi,

    Potem pięciu i dziesięciu.

    A teraz całe molochy betonowe,

    Składne, obstalowane, uelektrycznione,

    W tym szklany bunkier rybny.

     

    A krążą po molochach i oryginalne

    Kopie, ale jedna frakcja rozprowadza

    Przeróbki. Gdzieś indziej podróbki.

    Potem były niedoróbki,

    A teraz i nieskładne obróbki.

     

    Kto zaczął, nie słychać,

    Bo wszystko się wymieszało.

    Ci, co płetwy mierzyli,

    Agentów wysłali tam,

    Gdzie ogony nakręcali.

    By podbierać, co utajone.

    A inni gdzie indziej, do sekcji etyki,

    Lingwiści za progiem, związku z Panem Bogiem.

    I wciąż się wymieszało to w supły,

    Jak zwoje jakieś rybne i druciane,

    Jak tryby, jak ryba mechaniczna.

     

    I sami oni jakby wzór swego płodu

    Stworzyli,

    Ale to nieoficjalne informacje.

     

    Oficjalne są takie, że ryba najgłówniejsza jest

    Tam w głównym bunkrze.

     

    Lecz już po tych blokach

    I takie słuchy są dostępne,

    Że to jakiś kolejny obrobek.

    299341_1.jpg

  16. "Wasze Miłe Istnienie.

    Jako przykrość sprawiasz,

    Tak temu powiem ze swego,

    Żeś, z szacunkiem całym,

    Wielce jak i coś tam słaby,

    Niedobre Tchnienie.

     

    Tak i dech Twój,

    Niesmaczny dla dzieci

    I istnienia innego gwiezdnego.

    Tak nakazywać,

    Byś opuścił inne istnienia,

    Pilnie dech ustając,

    Ustać ruszanie czynem

    I poczynanie swe.

     

    Z poważaniem."

    ...

     

    Zimny głos maszyny zamarł.

    Blade łyse głowy tępo

    Patrzyły się w okrągły ekran.

    Czerń. Naraz ostra biel.

    To przepalała się żarówka.

    Za oknem rozchodził się

    Tak ludzko rozjaśniony mrok.

    ...

     

    Głupia maszyna, ubrała

    Sygnał we wcale długie strofy,

    Jakby to jakaś poezja.

    Głupi logarytm,

    Jakby temu przyklaskiwała.

    Przynajmniej tak chciała pokazać.

    Dać aprobatę!

    ...

     

    Rozkręcić! Ubić!

    Zniszczyć!

    Ty też jesteś naszym tchnieniem!

    To my ciebie stworzyliśmy!

    thumb-1920-541237.jpg

  17. Gdybym miał marzenie,

    Takie, które mógłbym dotknąć,

    Byłbym teraz w wielkim,

    Puchatym płatowcu.

    Spiętym linami, jak wielka,

    Szybująca ryba.

     

    I byłbym w gwiazdach.

    Tam wysoko, gdzie nikt

    Mnie nie zauważy.

    I szybowałbym wśród słońc.

    Różnobarwnych, ale gorących,

    Zawsze ognistych.

     

    Aż na jakiejś planecie.

    Na świetlistych piaszczystych hałdach,

    Byłby człowiek. Grabiłby to

    I uprawiał.

    Byłby tam człowiek, całkiem obcy,

    W słomianym kapeluszu,

    Więc i nie widać twarzy,

    Lecz wiem, że to ja. Dwóch mnie.

    To przeczucie.

     

    Patrzy, widzi mój ogromny płatowiec,

    Jak wielką rybę na ciemnym niebie.

    Wyłania się z jasnej poświaty.

     

    Patrzy się,

    Widać rosnący półuśmiech

    I widać fajkę,

    A z niej kłębek dymu,

    Drobny kłębek najpierw wiruje

    Wokół kapelusza i leci do

    Różnobarwnych, zawsze ognistych słońc.

     

    I do innych migoczących gwiazd.

    ...

     

    Ale ono gdzieś się zapodziało.

    Zgubiło w wielkim, puchatym płatowcu.

     
     

    justin-peters-surreal-digital-collage-21.jpg

×
×
  • Dodaj nową pozycję...