Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Taco Valverde

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Taco Valverde

  1. Między słowami, to jak między brukiem, tam, gdzie wpada grosz i toczy się ze stukiem, między wieraszami jest lepsze, niż życie, zaweira więcej słów, niż istnienie, śmierć, bycie, wkładamy tam wszystko, od paska, po miskę, obrażamy w tym osoby dalsze i te bliskie, a co jest najgorsze, między słowami, wyczytasz tam wszystko - walcz z upiorami.
  2. A młodość jest głupia, lecz o znanej wartości. Miałem na myśli to, że młodość się ceni, każdy chciałby być młody, młodość ma dużą wartość, więc jest o znanej wartości. Przynajmniej dla mnie :-)
  3. Warto? kwestia wartości. Warta? nurt wartki w śmiałości. Miłość? Stoi na warcie młodości. A młodość jest głupia, lecz o znanej wartości.
  4. Któregoś dnia zorientowałem się, że mnie nie ma. poszukiwania nic nie dały, zabłądziłem. W sobie. zażyłem lek, jak to mówią, niektórych wyleczy, czy był nieprzyjemny? nic takiego nie miało miejsca, żyło mi się po nim lepiej, przez chwilę, może godzinę, trudno powiedzieć, czas przestał mieć znaczenie, widziałem wtedy z balkonu wielką płytę, to też się nie zmieniło, widzę ją każdego dnia, leżało mi się tak samo, może wyraźniej słyszałem, sporo mówił kolor czerwony, biały milczał, zapach firmaki wykłócał się o miejsce w palecie, dźwięk piosenki był odważny, zbił zielony, sam pokój chyba się czegoś bał, ściany się tuliły, fotel zakręcił się w rytm błękitu nieba, chyba on wpadł do mnie na herbatę, bo padało, w ogóle dzień był przebrzydły, nie mam kwiatów, więc co chcą te nasturcje? ktoś je przyniósł, zostawił na stole? jak szedłem po wodę, bo zaschło mi w gardle, za tą latarnią, co rzucała światło do - re - mi - fa, zadałem sobie pytanie, czy lek mi pomóg, no ale niestety - wszystko pozostało takie samo.
  5. Dzięki, wskazówka istotna
  6. Przez brud Warszawy i smród jej ubstwa, przez dość ładne kobiece biusty na bluzkach, czasowo rozedrgany w chwili południa, wydechem samochodu i farby na płótnach, muzyką Hemingway’a godzącą w te gusta, wyłaczając ajfona, bo głośno ten puls gra, zamierzam, zwariować, bo nie chcę już widzieć, szalony chodzić i nic nie słyszeć, oddechu nie łapać, by nie czuć południa, nie gościć z prawej strony, nie odwiedzać Bródna, poucinać uszy z powodu tego durnia, a co się wydarzy? w zasadzie nic, bo nie oglądam malarzy, nie mam ajfona, ale czasem mi się o nim marzy, oddechu nie łapię, bo astma powoli, zabiera mój oddech, a papieros go smoli, ohydnie, szkoda człowieka, za dużo soli, w ubraniach moli, głowy gdy boli, rzeki gdy płynie, bo w morzu i tak zginie, co za tem jest? w zasadzie nic, nawet nie szczeka pies, z dnia na dzień, coraz bardziej smutno, ubogo, śmierdząco, brudno, głucho, czasem głośno, starzeje się człowiek, do grobu co raz niżej, głośno nie mówi, oddycha ciszej, szmer mocniej słychać, pantofli wkładanych, dziś stare babinki, a kiedyś damy? to co w końcu będzie po śmierci? sam sobie oceń, umarli poeci.
  7. Będę szła na Śródmieście, czekam na ciebie obok 24, Czy ty wiesz, gdzie to jest, czy znów będę czekała jasnej cholery, Aha, czyli dałeś się przekonać, jasne, nie ma sprawy, Zrobiłeś to już kilka razy, więc dziś to chyba przeciętność, Słuchaj Piotr, bez urazy, leć do niej, nie wiem i tak mam przed oczami te obrazy, Ja rozumiem, tyle mi wystarczy, bez usprawiedliwiania czegokolwiek, Raz wracasz z tarcza, raz na tarczy, Szybkie życie w szybkim mieście, mnie poznałeś, może 300, może 200 panien wcześniej, To i tak nie miało trwać wieczenie, ale czasem i chce żebyś to wiedział, czasem było bajecznie, Już po godzinie czuła, że coś się zmieni, nawet nie płakała, ktoś ją w końcu doceni, W jej czerń sukienki i szpilek, przecież głosik ma jak motylek, Chwyta chwile, ale jest porządna, w życiu liczą się tylko deale. Każdy się zastanowi, czemu mu odpuściła, a ona go nawet nie ceniła, Słabo, ocena jest ważna, szczególnie kogoś, przed kim się obnażasz, Słabo, bo to jest bardzo istotne w świecie Panien Migotek, Zgruchotanych szeptem mężczyzn, w wirze szminek i zalotek, w obłoku dymu jej wyobrażenia, świata już nie do spełnienia, czasu już nie do wrócenia, kiedy każdy każdego tak bardzo przecenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...