Często odwiedzam miejsca dzieciństwa,
gdzie na świat przyszłam i dorastałam,
wspominam lata, jak byłam mała.
Kiedy to było? Aż strach się przyznać.
Dobrze pamiętam rodziców twarze,
uśmiechy, zapach i dobre słowa,
tato mnie często tulił, całował,
powtarzał: „córuś świat ci pokażę.”
Co rzekł, nie zrobił, zmarł w kwiecie wieku,
mama codziennie za nim tęskniła
i zawsze kiedy szesnasta biła,
wciąż wyglądała, stała na progu.
Przy starej studni rosną czereśnie,
a tuż przy płocie wiśnie, jabłonie,
z koszykiem wspomnień przychodzę po nie,
nie chcę zapomnieć, jeszcze za wcześnie.
A czy w ogóle można w niepamięć
wyrzucić, zepchnąć swój dom rodzinny?
I nawet gdy się zbuduje inny,
to krew nie woda, człowiek nie kamień.
MG