samolocie bawiący się w proste chmury
ptasi kluczu wrzeszczący pieśń powrotów
łanio co na zawietrzną strzyżesz uszami
kopcu co z odległości właziłeś na nogi
myślałeś kiedyś by odejść
mój ukochany ruchu jeziora na wietrze
kiedy słońce już wstałe-dopiero ciepłe
a ryby w szuwarach i ryby na tafli
z łoskotem jakgdyby do wody wpadł człowiek
nie poruszając żadnej trzciny
myślałeś kiedyś że ciebie zapomnę
powiewie mgły przez okno
kiedy w gorącej herbacie
wychodziłem na spacer asfaltową szosą
w biel wieszającą się każdej gałęzi
każdego pnia aż do wody
gdzie wystarczyło się położyć
by dojrzeć drugi brzeg
na dłoniach piasek, na stopach piasek
w oczach piasek, kolejna fala