Cztery lustra odbijają moje oblicze,
Niby takie same, lecz każde inne,
Trzecie ukazuje dorosłość, drugie czasy dziecinne.
Pierwsze niegotowe, od dawna zapomniane,
Ostatnie zaś- pęknięte, w całości zdewastowane.
Patrząc w jego odbicie, widzę twarz moją, starą,
Zdeformowaną, bladą, smutną i szarą.
Patrzę sobie w oczy, teraz dostrzec umiem,
Śmierć mnie oplotła swoją melodią tajemniczą,
Już się nie uwolnię, uciec nie zdołam.
Moje ciało kruche, rozpada się w nicość.
Ciągnie mnie wraz z sobą, okrutny taniec prowadzi,
W dół, ku ciemności czy w górę, ku niebiosom?
Niestety, nie dla mnie pozostawiony ten osąd.