Czułam jak włosy targa
Wiatr namiętności
Podsycany twoimi pocałunkami
Spowita chłodem zewsząd
Stąpałam otulona chustą snów
Umoczoną w jeziorze cierpienia
Śmierć kroczyła za mną jak cień
Czasami brała w swoje
Kościste ramiona
Taką bezbronną mnie przygarnąłeś do siebie
Na płaszczu pozostawiłam smutki
Twoje usta przywróciły do życia martwe serce
Okaleczone plugawymi słowami
Odgarnąłeś z mojego czoła włosy niepokoju,
Które przysłaniały światło nadziei
Ofiarowałeś mi bukiet marzeń,
Które powieliłam wstęgą zmartwień
Ty ją przeciąłeś swoim ciepłym dotykiem dłoni,
Które odgarnęły ziąb
Utuliłeś szeptami nocy w łagodny sen