Dżony i Dżesika
Był raz chłop imieniem Dżony
Co natrętnie szukał żony
Gdy zobaczył białogłową
Pędził do niej już z przemową
Miłość swoją jej obnażał
Pocałunkiem w dłoń obdarzał
I nim poznał panny imię
Pytał prosto „wyjdziesz czy nie”?
Każdy kto ma olej w głowie
Doskonale znał odpowiedź
Lecz nie nasz bohater Dżony
Najwytrwalszy, niestrudzony
Czy Janina, czy Joanna,
Czy Gertruda, czy też Hanna
Miała zmierzyć się z pytaniem
Oddać chłopcu się na amen
Wszystkie z marszu odmawiały
Za wyjątkiem jednej małej
Która zwała się Dżesika
Ta nie bała się chłopczyka
Kiedy razu więc pewnego
Spoglądała w taflę wody
Zbiornika retencyjnego
Podbił do niej Dżony młody
I w szaleńczym tym zapale
Objął pannę swym ramieniem
Nie pytając nic się wcale
Romantyzmu ział płomieniem
I szczęśliwy był jak dziecię
Gdy Dżesika powiedziała
„Dżony mój, poślubię ja Cię”
I rzęskami trzepotała
A on nie mógł już z radości
Wytrzymać więc dostał bzika
Się rozebrał do nagości
No i wskoczył do zbiornika
Dalej szkoda już notować
Bowiem pływak był zeń słaby
Ona chciała go ratować
Używając stylu żaby
Ostatecznie kochankowie
Spoczywają gdzieś głęboko
Morał – niech się sam opowie
Mnie za bardzo łzawi oko
Zdaję sobie sprawę, że w niektórych wyrazach trzeba by pozmieniać akcent, żeby brzmiało rytmicznie. :)
Gdyby ktoś chciał posłuchać i zobaczyć wykonanie - podaję link.