i wszystko jest jasne
choć w oczach ciemnieje
pacierze przygasły
noc gęsta się śmieje
dzień wcale nie wstaje
ja na baczność stoję
zakuta milczeniem
w samotność się stroję
przede mną jest droga
kręta i nieznana
nią pójdę na przełaj
na wskroś zapomniana
postawię pytanie
które odpowiada
tam gdzie stróż moj uciekł
czart karty rozkłada
przychodzę by zniknąć
i znikam by przeżyć
z zamętem swej duszy
znów trzeba się zmierzyć
lecz nie ma doń wejścia
są mosty zwodzone
a one jak ufność
na popiół spalone
gdziekolwiek nie spojrzę
tam maski, zasłony
rozdziobać chcą sępy
zakrakać chcą wrony
bezsilność naciska
lubieżnie całuje
i czeka aż życie
wnętrzności wypruje
lecz wszystko jest jasne
choć ciemność dokoła
płomyka w mej duszy
nic zgasić nie zdoła
tu można się ogrzać
zaczerpnąć jasności
i powstać ze zgliszczy
w prawdziwej wolności.