Zimny neon w moich oczach, stoję na pustym peronie.
Wokół zadrapane mury, i to lustro, które patrzy z pogardą na me poranione dłonie.
Słowa toną w mojej głowie niczym kronika pełna znaczków.
Noszę w sobie całą przeszłość jak to drzewo z inicjałami naszych dziadków.
Bywałem tu nie raz, dlaczego wracam z nienawiścią?
Czułem radość, później strach, dziś obojętnie patrzę w przyszłość.
Czas jak złodziej kradnie noce, choć miały trwać bez końca.
Popaliłem stare mosty, chciałem poczuć ciepło,
Jednak dym tylko przesłania mi widok z okna.