Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'sto słów' .
-
Trzeba było nie grzebać w jej rzeczach. To co tam znalazłem wywołało wstrząs. Nawet nabity rewolwer nie budzi tyle emocji. Wieczór w teatrze, kolacja przy świecach, rozmowy do rana — to dla niej zbyt wiele. Wolała unikać mojej presji. Lepiej odprężyć się szybko i mieć to z głowy. A ja nie byłem pod ręką, ani gotowy, ani długotrwały, tym bardziej łatwy w użyciu. Pstryk, myk i wracaj do szuflady! Móc zaznawać rozkoszy raz za razem, bez końca. Bo tylko ona wie, co naprawdę sprawia jej przyjemność. Może bała się zajść w ciążę? Maszyna lepsza jest niż człowiek. Ale czy mnie zdradziła?
-
Funkcjonariusz urzędu celnego kazał wytrząsnąć zawartość torby na stół. Jego uwagę przyciągnęło pięć par majtek. — Na co pani tyle? — Po jednej na każdy dzień. A te co zakładam w piątek, noszę również w sobotę i niedzielę. Kazał jej pakować rzeczy. Stojąca za nią również wiozła majtki, nawet o dwie pary więcej. — Poniedziałek, wtorek, środa… — wyliczała — później piorę. Celnikowi przypadła do gustu taka odpowiedź. Podziękował kobiecie, po czym przeszedł do następnej w kolejce: — Dwanaście par? To chyba nie na handel… Uśmiechnęła się słodko. — Lubi pan czyste kobiety? Celnik w odpowiedzi podkręcił wąsa i pokiwał przytakująco głową. — No to: styczeń, luty, marzec…
-
Cztery gorące serca ciemna noc za oknem to samo pragnienie szczęścia różne słowa o poranku… — Pójdę do psychologa spytać, czy to było udane — mówi Amerykanka do leżącego obok mężczyzny. Za oceanem, nad Sekwaną, Louise przy pierwszych blaskach słońca, budzi swego przyjaciela. — Jutro zrobimy to samo, ale inaczej. Kawał drogi na wschód, niedaleko Brandenburskiej Bramy, jasnowłosa Hannah narzuca szlafrok i idzie prosto z sypialni do kuchni. — Hans, co ci zrobić do jedzenia? A jeszcze dalej na wschód, w skromnym domu z bocianim gniazdem na dachu, Jolka siada na krawędzi łóżka i popłakuje cicho. — Józiu, co ty sobie teraz o mnie pomyślisz?
-
Łzawa jest pustka tundry, zimny śnieg na wzgórzach, lód w rzece, lecz twoje oczy są jeszcze zimniejsze. Miłość karmiona samotnością, na dnie wąwozu zdradziecki lichtarz. Jeszcze trup mojego męża nie ostygł, a już łączy nas na zawsze. We mgle szybuje daleki brzeg: tam szczęście, dom pełen dzieci. Nawet car nie odmawia miłości kochankom, ale wolisz wdzięczyć się do innej. Ściągnęłam rajstopy, żebyś ogrzał sobie dłonie, a ty podarowałeś je Sonietce. Żegnaj luby, wolę umrzeć, niż patrzeć jak mnie zdradzasz. Wypchnę ją do wody. Łańcuchem, którym skuto mi nogi, oplączę jej szyję, niech pociągnie nas na dno. Nam śmierć, tobie katorga!
-
Fale oceanu biły w piaskowiec, odrywały z niego głazy, kruszyły na kamyki, mieliły w piach: żółty pod wodą, złocisty w słońcu. Ziarenka przyklejały się do jej stóp, brzucha, pośladków… Zanosiła piasek na klapkach do domu. Strzepywany na dywan, wysysany odkurzaczem, wracał do morza, opadał na dno, czekał aż przypływ podniesie go z głębin, wyrzuci na brzeg, aby szlifować jej pięty. Spłukiwała piach wodą ze źródełka, lecz trzymał się mocno, dopóki nie starła go gąbką, a wtedy jedno ziarenko wpadło jej do oka. Nie bolało, nie wytoczyło łez, ale zamieniło ją w skałę, patrzącą na ludzi obojętnym wzrokiem, niezdolną do uczuć.