Przyłapałam się na kłamstwie znowu
takim czarnym, włochatym i miłym.
Całkiem słodko zrobiło sie wokół
po czym nagle odjęło mi siły...
Pytam siebie: no po co, dlaczego-
puszczasz bujdę , choć prawdę miłujesz?
Przecież zaraz ci zrobi się głupio,
i przed sobą sie podle poczujesz...
Lecz to kłamstwo tak dźwięcznie zabrzmiało,
wpasowało sie w gładką rozmowę.
Ktoś uśmiechnął się do mnie uroczo,
bo urzeklam fałszywym go słowem.
Wszystko dobrze, to tylko kłamstewko,
tak chlapnięte jak kleks nieznaczący.
Więc dlaczego gdy o nim pomyślę,
słyszę złego ów chichot rażący?
Mogłam trzymać swą gębę na kłódkę
albo chociaz spowolnić paplanie.
Przecież wszystko jest lepsze niż łgarstwo,
wiecej siebie zarazą nie splamię!
Tak przyrzeklam i słowa dotrzymam,
taki plan mam i święcie w to wierzę.
A gdy słodkie kłamstwo nadleci,
prawda mi się do naga rozbierze.
Wtedy zwróci na siebie uwagę,
chociaż może się słodko nie stanie,
to jej nawet cukierka nie podam.
Wolę gorzką i serio, nie kłamię.