bogowie są szaleni
i
nic
nie
mają
przeciwko nam
nie można jednak pić z nimi
wina smakującego
słońcem
i
zamienić spojrzeń
za
uroczonych
ani
słów ciepłych
wypowiedzieć z nimi
przy wieczornym cieniu
też
się
nie uda
siedzę na krawężniku
a błoto
brudzi mnie
deszcz nie ma tutaj nigdy smaku wiosny
a
jedzenie
nie jest ucztą bogów
nawet gdy
gdy
tak
mi się wydaje
nie widać mnie
zza białych, jasnych ścian
gdzie dziewczyny i chłopcy
prze
piękni
łamią konwenanse
wpatrzyłem się jednak dokładnie
w fotografie
ich
zadziwione
mną
twarze
z
rozumiałem
za
pamiętałem
za
trzymany ruch
usiądź obok mnie
to cię wyleczy
ze
sztuki
błoto
śmietniki
sadza
derwisz tańczący między szczurami
to cię uleczy
uwierz
mi