Kiedy stawałem do tej wojny
Nie wiedziałem, że jest przegrana
Uzbrojony w spokój, za tarczą miłości
Hełm z realizmu, miecz z rozsądku
Pewna wygrana, pewna porażka
Mury nie do przejścia
Depresja, prochy, alko, umysł nieposprzątany
Największa armia się pogubi
zemrze…
Moje sztandary ufności
Moje pieśni nadziei…
Klęska, a przecież miało być tak pięknie
Wracaj chłopcze do okopów
i już nie wychodź
Anioł nadziei podpowiadał
Duch rwał się ochoczo
Milczenie i zagryzione wargi, aby utrzymać spokój
Spokój? Jaki spokój? Milczenie jest jak gwoździe do krzyża
Ufasz, wierzysz… Zginiesz
Depresja, prochy, alko, umysł niesprzątnięty
Chciałeś jeść miłość?
Jedz nienawiść podaną tobie na każdym talerzu
Chciałeś jeść nadzieję?
Dostałeś zlewki przeszłości
I kim teraz jesteś?
Patrzysz i wszystko wyciekło przez palce
A to początek drogi
Łzy jak sztorm
Ręce jak trzęsienie ziemi
Potoki emocji wśród kamieni
Nie zmieni nic
Pukanie w drzwi
Nawet pięści
zapomnij – nikt ci nie otworzy
Depresja, prochy, alko, umysł niesprzątnięty
odejdź, albo zostań
albo patrz, jak wszystko tonie