Na chodniku stos papierków
Od kukułek i karmelków,
Między nimi nieozdobnie
Metka od sztruksowych spodni,
Na trawniku zaś po piwie
Pięć butelek czasem – bywa,
Na krawężnik ktoś – o rety,
Rzucił rankiem dwa bilety.
Pośród róż na klombie starym,
Czy to dziwy czy też czary,
Sterczy z brązu dziwna zmora,
Która cuchnie – jak obora.
Niepotrzebna jest tu lupa,
Aby dostrzec – to psia kupa,
Co na przekór – ciotkom Bronkom
Grzeje się w sierpniowym słonku.
Gdzie nie spojrzysz – pełno śmieci,
A wśród tego – rosną dzieci,
W brudach grzebią o poranku
Albo bazgrzą na przystanku.
Kiedy dzieci te dorosną,
A wybory przyjdą – wiosną,
Zapytają ze zdziwieniem:
Czy to jakieś ma – znaczenie?
Jeśli – jak nam dziś mówicie,
Demokracja, godne życie,
Zdrowie, wolność i myślenie
Mają dla was wciąż znaczenie,
To zadbajcie najpierw o ten
Skrawek ziemi – tuż pod płotem,
Rzekł wszak mędrzec posiwiały
Zacznij wpierw – od rzeczy małych…
Jeśli tego nie potrafisz,
Nie pchaj zatem się na afisz,
Zamiast ludzkość uszczęśliwiać,
Zacznij dziergać lub wyszywać.