Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'poseł' .
-
Przez lata trudnił się lichwą Z oszustwem grubym – na przemian Trzy działki sobie przywłaszczył (W końcu bogactwem jest ziemia) Hejterem bywał na co dzień, Oszczercą od święta – bywał, Rankiem wyśmiewał się z rudych, Wieczorem obrażał siwych. Za stos dolarów kradzionych Lub przywłaszczonych po prostu Trzy działki kupił z łatwością (Bez trawy, chabrów i ostów). Raz na partyjnym zebraniu Wpadł pod stół – po wódki szklance, Rasz zaś – małżonkę sołtysa Podstępnie zwabił na tańce. Tak żył ten karzeł moralny Przez lat pięćdziesiąt bez mała, A zawsze garnitur na nim Kosztowny, koszula biała. A kiedy przyszły wybory, Kampanię szybko rozkręcił, Licząc, że polscy wyborcy Zaniki mają – pamięci. Gdy zebrał głosów furmankę (Około pięciu tysięcy), Cieszył się z nowej możności Robienia – grubych pieniędzy. W duchu pomyślał też sobie: Wyborcy głupsi od kozy, Na piękne słówka łakomi, Ataki mają sklerozy. Jeśli są ciemni i tępi, Równie wieczorem jak rano, Na co gorliwie głosują, To też – niebawem dostaną. Wybory to wszak nie market, Nie targi – myśli i racji, Głosujesz – a płacisz potem, Bez prawa – do reklamacji…
-
Po autostradzie dwusetką pędzi (Mandatu przecież płacić nie będzie), Choć mieszkań czterech jest właścicielem, Z ryczałtu zgarnia – złotówek wiele. Krewnych zatrudnia od lat z rozkoszą (Kolejne ciotki – o etat proszą), Mimo że żadna nie jest magistrem, Pracę dostaje – to oczywiste. Co miesiąc nowe dwa garnitury I buty z czystej wężowej skóry Na kartę musi kupić służbową, By prezentować się - odlotowo. Raz proboszczowi swojej parafii Sześciocyfrowy czek dać potrafi, Raz biskupowi – przelew dość tłusty, To na Wielkanoc, to na zapusty. W restauracji co tydzień włoskiej Setki zostawia – na Marszałkowskiej, W kawiarni znanej – setki kolejne, Aby osłodzić – życie nielekkie. Rankiem niedzielnym zaś na mównicy Grzmi – aż usłyszą w całej stolicy: Niech wiedzą wszyscy z lewa i z prawa Skromność to naszych rządów – podstawa…
-
Świnia z błota wyskoczyła, Frak odświętny założyła, A do niego buty zgrabne, I poszetkę – adekwatną. Wystrojona, wypachniona, Woni gnoju pozbawiona, Przystąpiła wnet do dzieła I kampanię rozpoczęła. O czystości obyczajów, Porzuceniu złych zwyczajów, O zmianach w sztuce, kulturze, O teatrze – w każdej dziurze Wygłosiła sto przemówień, Pozbierała – stos polubień, Obiecanek pęk złożyła, Do dzwonnicy - dołożyła. Tłum zaś słuchał urzeczony, Jej charyzmą – ogłupiony I słów potok słysząc bujny, Stracił całkiem – zwykłą czujność. Kiedy nastał dzień wyborów, Wśród jesiennych liści wzorów, Dzięki głosom z wiosek sześciu, Żon, kuzynów oraz teściów Świnia zwykła polska biała Posłem łatwo dość została, Stos zebrawszy gratulacji (Takie prawo demokracji). Bardzo się zdumiało wielu, Gdy w zielonym tym fotelu, Gdzie siedziała Korzeniowska, Siadła – wielka biała polska. Tak się dzieje od stuleci, Wiedzą o tym nawet dzieci, Gdy wyborcy grubo błądzą, Świnie krajem zwykle – rządzą. A chłop każdy wam to powie, Pod Koninem – czy Krakowem: Gdy uczynisz świnię posłem, Jedno wiedz – że jesteś osłem. Osły zaś – z Gdańska, Konina, Kielc, Krakowa, Koszalina, Zasługują – w tej godzinie, By rządziły nimi – świnie…
-
Dłonie na pieniądze chciwe, Lecz do pracy nierychliwe, Kłamstw i oszczerstw pełne usta, Jak u gęsi szyja tłusta. Brzuch pękaty niczym beczka, W głowie słoma albo sieczka. Język ostry, jadowity, Ucho czułe – na zachwyty. Głowa pusta niby skrzynia U bankruta spod Olsztyna, Mózg i serce otłuszczone, Więc swych funkcji pozbawione. Co to jest za kreatura, Brzydka że aż cierpnie skóra? Uświadomię miasta, wioski, Że to poseł był pisowski. Lecz pamiętnej tej niedzieli, Gdy rząd diabli wreszcie wzięli, Tłuste koty w kraju całym Swe kuwety – pochowały. I nasz poseł ulubiony, Od koryta odstawiony, Już w luksusy nie opływa, Tak to czasem w życiu bywa. Już niedługo się okaże, Że nie umie być murarzem, Sklepikarzem, reporterem, Umie być jedynie – zerem…
-
Był już w partii lewicowej, W prawicowej także, U ludowców miejsce zajął Po szczerbatym szwagrze. Raz głosował przeciw Unii Raz – za dopłatami, Kiedyś świeckość cenił, dzisiaj Bywa – z biskupami. Prawa kobiet wczoraj poparł, Dziś w życie poczęte Wierzy wiarą niewzruszoną Razem z prezydentem. W internecie dziś napisał (To w temacie sądów) Że ma poseł każdy prawo Do zmiany poglądów. Jeden pogląd ma od zawsze Stały – hipokryta: Że rolnikom się należy Miejsce – u koryta…
-
Ma na babcię – cztery działki Gdzieś pod Częstochową, Połączone już od roku Drogą asfaltową. Na kuzynkę Michalinę Ma dwa samochody, Sadu hektar – na bratanka (Latem – dla ochłody) Byłej żonie zaś przepisał Willę pod Lublinem I dwa konta pełne siana Na czarną godzinę. Gdyby mógł – rudemu kotu Zapisałby działkę Pod Włocławkiem lub Toruniem, Zarośniętą całkiem. Sam zaś trzyma na swym koncie Groszy osiemnaście, Innym mówi – swe bogactwa Wyborcom pokażcie. Ja dóbr ziemskich i doczesnych Wcale nie posiadam, Tylko w niebie sobie zasług Kufer dziś odkładam. Wszak pobożność oraz skromność Są to ważne cnoty, A że kłamię co dzień brzydko Już nie mówmy o tym…