Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'nocne perony jesieni' .
-
Gdy za oknem pada deszcz, piszę wiersze o zapachu jesieni. Życie znów prosi do tańca, a ja wciąż nie umiem tańczyć. W tłumie tamtych ludzi zawsze czułem się jak Stańczyk. Dlatego teraz — ja i goździkowa kawa. Uwielbiam ten klimat goryczy. Nie muszę być miły, siadam spokojnie i spuszczam demony ze smyczy. Zawsze lubiłem ten półmrok. Wiosna rodzi kwiaty, a ja czekam, aż umrą.
-
Zimny neon w moich oczach, stoję na pustym peronie. Wokół — zadrapane mury, i to lustro, które patrzy z pogardą na me poranione dłonie. Słowa toną w mojej głowie, niczym kronika pełna znaczków. Noszę w sobie całą przeszłość, jak to drzewo z inicjałami naszych dziadków. Bywałem tu nie raz — dlaczego wracam z nienawiścią? Czułem radość, później strach, dziś obojętnie patrzę w przyszłość. Czas jak złodziej kradnie noce, choć miały trwać bez końca. Popaliłem stare mosty, chciałem poczuć ciepło — jednak dym tylko przesłania mi widok z okna.
-
W miejscu, gdzie strach bywa odwieczny, słychać znów płacz — bynajmniej nie wierzby. Tak wielu z nas zboczyło ze ścieżki... Skąd to zwątpienie? Za mało imersji? Pływam tak dobrze, bo nie raz tonąłem, choć czasem wspomnienia palą mnie jak ogień. To nigdy nie było tak proste — nigdy nie było proste. Styl Werterowskiego buntu, a może toksyczna miłość do ciszy? Stałem się duchem jesieni, bo kocham to, co tak bardzo mnie niszczy.
- 3 odpowiedzi
-
5
-
- autodestrukcja
- degatoja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Myśli ciężkie męczą głowę, słowa — burzliwe jak morze. Może pokaż mi, jak żyć, zanim opowiem o sobie. A to najgorsze, co zrobię — nie zapomnisz, co ci powiem. Zawieszeni w pętli czasu, jak na linie naszych wspomnień. Dookoła twarze — a to nie pareidolia. Jak usunąć to z pamięci, żeby głowa była wolna? Szepty, głosy — nie pomagają pogłosy, jak u polityka. Czas upływa, ja się gubię, a zegar spokojnie tyka...
-
Wybacz mi ciszę. Czasem jest milczeć lepiej, gdy znów szarpią emocje i nie wiesz, gdzie twoje miejsce. A wszystko, co kochasz, rozbija ci serce — jak wazon. A słowa „przepraszam” już nic nie znaczą. Znasz to? Był październikowy wieczór, pisałem wtedy list. Teraz — listopad. Wiem, że list dotarł. Nieważne, co będzie dalej — wiem, że już nic po nas. Dziś już wiem, że gwiazdy kłamią, chyba dlatego zawsze chcieliśmy być ponad. Zawsze patrzyliśmy w niebo, myślami — na peryferiach spraw. Teraz patrzę na nie sam, czekam na jakiś twój znak. Wiem, że przyjdzie czas, na razie muszę zwalczyć te myśli jesienne, które kłębią się w głowie, by nie zatarły tych szlaków po tobie. Życie to tylko moment. Długo hodowałem fobie. Od zawsze walczyłem słowem — a dziś oddaję nim hołd.
- 7 odpowiedzi
-
12
-
- październikowy
- list
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nikt nie jest słaby, gdy płacze, jeśli jego łez to było warte. Chociaż ciężko w to uwierzyć, żyjemy w świecie barier. Tu, gdzie uczucia milkną, tu, gdzie każdy wydaje się głazem, tu z nadejściem jesieni opadające liście szepczą o stracie. Z nimi burzliwe emocje wirują między radością a żalem. Ciągle wraca jak mantra, a bólu jest coraz więcej. Mówią, że czas leczy rany — nie mówią, że niesie następne. Nienawidzę czy kocham, nie chcę widzieć, a tęsknię... Nieustannie gubię się w sobie, w tobie, w tym całym obłędzie. I już nie wiem, którędy mam iść, gdzie nie pójdę — droga nie tędy. Wszędzie czuję te błędy, chłodnym cieniem minionych dni. Krążą nade mną jak sępy — czy jeśli przeproszę, wybaczą mi? Ale zanim przeproszę, odpowiedz: gdzie w tym wszystkim jesteś ty? Myśli o tobie odeszły tak nagle, minęły równie szybko, jakoby sny. Te burzliwe chmury odeszły, a z nimi ten żal, który czułem. Gdybym miał wypić za błędy, to trzeźwy bym nie był w ogóle.