Ze skrzyń pękatych groźnie wyłażą
(Pod redaktorów naczelnych strażą)
Plotek zrudziałych, zszarzałych pęki
I przez lat szereg spłowiałe lęki,
Garść historycznych żalów obfita,
O reparacjach zdarta już płyta,
Bólów zleżałych pękate szklanki,
Zburzone wioski, spalone zamki,
Z rodzinnych kronik pożółkłe karty,
Raz z Hitlerjugend dwa blond bękarty,
Raz zdziwaczała z Luftwaffe ciotka,
Raz inna głupio zmyślona plotka.
Dziadek z Wehrmachtu w mundurze nowym,
Donosicielki warkocze płowe,
Dwóch komunistów – tych po kądzieli
i wuj – Ormianin, co się zastrzelił.
Imiona z obcych liter utkane
I cyrylicą listy pisane,
Gotykiem książki – w spróchniałym kufrze,
Podpisy dziwne – pod srebrnym lustrem.
Gdy trzeba – worek negacjonizmu,
Kłamstwo wołyńskie i kult faszyzmu,
O barwie stali pokrzykiwania
I niewiadoma – ta z krzywd równania.
I tak wyłażą mnogim szeregiem,
Krzykliwych liter złośliwym ściegiem,
Te historyczne strzygi i zmory,
Wszak już niedługo będą wybory...