Prowadź mnie ulico w piątek trzynastego,
Od świętego Jana do Rocha świętego,
Od kaplicy Zofii do kaplicy Anny,
W ten śnieżek srebrzysty, zimowo poranny.
Gdzie świętych obrazków w oknach jest tak wiele,
Od ronda z pomnikiem do bramy z burdelem,
Od tej z alabastru – święconej figury,
Do sklepu gdzie zawsze – kradzione są skóry.
Od tego plakatu, co krzyczy poczęciem,
Aż do nekrologu – z zabitym dziewczęciem.
Od ust uśmiechniętych i serduszek czterech,
Po graffiti nowe – z wąsatym Hitlerem.
Prowadź mnie ulico w ten lutowy dzionek,
Choć nie miewasz kwiatów, motyli, biedronek,
Zamiast śpiewu ptaków – przygarść miewasz szumu,
I próżno u ciebie – jest szukać rozumu…