Łzawa jest pustka tundry, zimny śnieg na wzgórzach, lód w rzece, lecz twoje oczy są jeszcze zimniejsze. Miłość karmiona samotnością, na dnie wąwozu zdradziecki lichtarz. Jeszcze trup mojego męża nie ostygł, a już łączy nas na zawsze. We mgle szybuje daleki brzeg: tam szczęście, dom pełen dzieci. Nawet car nie odmawia miłości kochankom, ale wolisz wdzięczyć się do innej. Ściągnęłam rajstopy, żebyś ogrzał sobie dłonie, a ty podarowałeś je Sonietce. Żegnaj luby, wolę umrzeć, niż patrzeć jak mnie zdradzasz. Wypchnę ją do wody. Łańcuchem, którym skuto mi nogi, oplączę jej szyję, niech pociągnie nas na dno. Nam śmierć, tobie katorga!