Szuria i furia. Obie z jesieni.
Szur, a ja w liściach z nosem przy ziemi
wśród bezkręgowców lub protoplastów
wszystkich dla których, miły w dłoń kasztan.
Furia na skrzydłach chce stąd odlecieć.
Smardz albo pociec może nie przeciec.
Z bibuły na niej falują tony.
Czyjeś tam krzywdy i wiatr w miliony.
Jesienią znowu tyle się wniesie:
ziemia na butach, chrząszcze kołnierzem.
Słońce się chyli już przed wieczorem.
Furia zje z szurią jak mysz pod stołem.
*
Im Eumenides patrzy życzliwie.
Zmówi się z nimi, obie wyżywi.
Z igliwiem starszej wyrzut sumienia —
da młodej pogryźć szczyptę kamienia.
Aż im się zerwie cyklon ważności.
Odejdą zimą w poślizg i pościg.
(Może się z czasem znajdą w salonie,
chyba że zgodzi je Tyzyfone).
inspiracje:
https://obserwatoriumjezykowe.uw.edu.pl/felietony/szuria-szuryzm-i-spolka/