Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'frost' .
-
Robert Frost - Niezebrane (Unharvested)
Andrzej P. Zajączkowski opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zza muru poczułem woń dojrzałą. Z codziennej drogi zejść mnie skusiła, By spojrzeć, cóż to mnie zatrzymało, Była to jabłoń z całą pewnością Ciężaru lata już się pozbyła, I lekka pod liści zielonością, Niczym wachlarz damy oddychała. Wokół niej mnóstwo jabłek leżało Jak od jabłka ludzkość upadała. Jak koło czerwienią wysypane. Niech coś zawsze będzie niezebrane! Niechby poza planem część została, Gdy jabłka leżą pozostawione, Ich zapachy nie są ukradzione. I Robert: A scent of ripeness from over a wall. And come to leave the routine road And look for what had made me stall, There sure enough was an apple tree That had eased itself of its summer load, And of all but its trivial foliage free, Now breathed as light as a lady's fan. For there had been an apple fall As complete as the apple had given man. The ground was one circle of solid red. May something go always unharvested! May much stay out of our stated plan, Apples or something forgotten and left, So smelling their sweetness would be no theft. -
Jedni mówią, że świat zginie od płomienia, Inni, że od lodu. Trochę poznałem pragnienia I trzymam z tymi, że od płomienia. Lecz gdyby miał ginąć dwa razy, z jakiegoś powodu Nienawiść również znam dość, tak mi się zdaje By rzec, że zagłada od lodu Też się nadaje I nie sprawi wiele zachodu. I Robert (1923): Some say the world will end in fire, Some say in ice. From what I’ve tasted of desire I hold with those who favor fire. But if it had to perish twice, I think I know enough of hate To say that for destruction ice Is also great And would suffice.
-
Tak by rzekł i mógłby w to wierzyć sam, Że tamtejsze ptaki jak ogród cały Codziennie głos Ewy słysząc tam Do własnych, harmoniczny dźwięk dodały, Jak ton jej wypowiedzi lecz bez słów. Bezsprzecznie tak misterne wysławianie Na ptaki musiało wywierać swój wpływ, Gdy w górę niosły się śmiech lub wołanie. Tak czy owak, ona była w ich śpiewie. Co więcej, to ich głosów skrzyżowanie Brzmi w lasach tak długo, że nikt już nie wie I tak już chyba do końca zostanie. Pieśń ptaków już na zawsze się zmieniła. Zrobić to ptakom, to po to przybyła. I Robert: He would declare and could himself believe That the birds there in all the garden round From having heard the daylong voice of Eve Had added to their own an oversound, Her tone of meaning but without the words. Admittedly an eloquence so soft Could only have had an influence on birds When call or laughter carried it aloft. Be that as may be, she was in their song. Moreover her voice upon their voices crossed Had now persisted in the woods so long That probably it never would be lost. Never again would birds’ song be the same. And to do that to birds was why she came.
-
W jesiennym lesie rozstaje napotkałem I cóż, nie pójdę naraz obiema drogami Jednym będąc piechurem, więc długo stałem I jak okiem sięgnąć, pierwszą lustrowałem Aż do miejsca gdzie znikała za drzewami; Potem drugą sprawdziłem, równie dokładnie, I może nawet lepiej się nadawała, Porośnięta trawą, wyglądała ładnie; Chociaż po śladach łatwo się odgadnie Że ludność obu tak samo używała, Obie tak samo skrywał poranny cień Spadłych liści żaden krok nie przewrócił. Och, zachowam tę pierwszą na inny dzień! Lecz gdy się pójdzie drogą nie łatwo zejść zeń Więc wątpiłem bym kiedykolwiek tu wrócił. Będę kiedyś przemawiał z brodą rozwianą Za lat wiele - jak bardzo się tym szczycę Że na rozstajach mając możność daną- Ja, ja wybrałem drogę mniej uczęszczaną, I jaką wielką to zrobiło różnicę. I Robert: Two roads diverged in a yellow wood, And sorry I could not travel both And be one traveler, long I stood And looked down one as far as I could To where it bent in the undergrowth; Then took the other, as just as fair, And having perhaps the better claim, Because it was grassy and wanted wear; Though as for that the passing there Had worn them really about the same, And both that morning equally lay In leaves no step had trodden black. Oh, I kept the first for another day! Yet knowing how way leads on to way, I doubted if I should ever come back. I shall be telling this with a sigh Somewhere ages and ages hence: Two roads diverged in a wood, and I— I took the one less traveled by, And that has made all the difference.