Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'drzwi' .
-
Decyzja Otworzyłam drzwi na świat i zaraz zamknęłam. J.A.
-
Tak or no Psycholog – magister Antonina Wyrozumiała siedząc w swym gabinecie i czekając na następnego pacjenta, przyglądała się z uwagą swym zadbanym paznokciom. Były piękne w kształcie migdałów a pani Wanda pomalowała je na złoto. Cudo, po prostu. – Dość podziwiania, muszę się przygotować do wizyty. Zaczęła czytać rozpoznanie psychiatryczne. Chory wymagający szczególnej troski. Popędliwy. Często krzyczy i piszczy – myśli, że jest starymi drzwiami. W szpitalu płakał, twierdząc, że nikt go nie oliwi, nie czyści. Boi się wycinki drzew ze swojego powodu. Tym powodem ma być spalenie go w kominku i zrobienie ze świeżego materiału, nowych drz… Łomot niesamowity przerwał lekturę wypisu. Do pokoju wpadł, tak, tak właśnie, wpadł, potężny, jak wymarłe tury, mężczyzna. Za nim stała zdezorientowana Mira i szarpała rękaw jego brązowego ubrania. – Trzeba się zarejestrować przed spotkaniem. – Paszła – wrzasnął drab. Z ręcami też wypad. Wyrozumiała uładziła sytuację. Dała pracownicy uspokosol, chusteczki papierowe i nakazała pójście do domu. – Już i tak siedemnasta, to ostatni pacjent. – Ja, o mnie mówi? – ryknął odziany w sepiową kurtkę, drab. – Nie, absolutnie – odrzekła psycholog. – Kto jest tym końcowym? – zapytał już całkiem przytomnie awanturnik. – A czy to ważne? Ten machnął tylko ręką. – Dobra, gdzie moje zawiasy? – O tam po lewej stronie sofy, proszę się wstawić bez obaw, są nowe, nie pozwolą na dyskomfort i męczące dźwięki. – rzekła psycholog. Facet stanął wyprostowany jak struna. – I tak ma być. Wyrozumiała usiadła przy swoim biurku. – Witam, już na spokojnie, panie Grainy. Jak samopoczucie, wygodnie się ustawił, metal nie uwiera? – Nie, ale zadała tyle pytań, że sam nie wiem, co tak or no. – Cholera, popełniłam błąd. Jestem zmęczona, pomyślała. – Niech jeszcze raz powtórzy, by jasność nadeszła. – mruknął facet. – Albo ja sam poukładam a ty wypocznij. I poszeregował. – Samopoczucie? – Jak to u drzwi – wahadłowe. - Wygoda – niewygodna. - Metal - okej. Antonina, mimo swojego zawodowego doświadczenia, poczuła dziwną bezsilność i, co się nigdy jej nie zdarzyło, podczas spotkań terapeutycznych, „odciążenie”. Przy tym człowieku mogła podzielić się odpowiedzialnością. – Co się ze mną dzieje, do diabła? – pomyślała. – Hej, hej, – usłyszała. – Tu są drzwi, droga pani, skorzysta or no? – powiedział Grainy i uśmiechnął się. Miał piękne zęby i w ogóle był przystojny. – Poznajmy się bliżej, proszę podejść, bo ja… w zawiasach. Kobieta nawet nie wiedziała kiedy, trzymała swymi pięknymi dłońmi, rękaw kurtki w kolorze sepii. Pacjent i magister psychologii zaczęli się bujać. Lewa – prawa, zamknięcie i znów tył, przód. Wyrozumiała usłyszała ciche popiskiwanie. Śpij dziecino moja mała, piękne oczka zmruż, ja cię kołysał(a), a ty zaśnij już. Straciła kontakt ze światem. Gdy się ocknęła, nie było gabinetu, tylko pałac a ona… - Kochanie, zamknij drzwi do alkowy i chodź na bara – bara. Król nacisnął klamkę ze złota. Wyrozumiała usłyszała też: - Jestem w jadalni. – To był głos Grainyego. Justyna A.