A kiedy mnie położą w kołyskę dębową,
Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze,
Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze,
I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową.
Nie dość, że raz się wyśpię, jak zawsze marzyłem,
To nie będę się martwił o strawę i wodę.
Aż otrzymam nareszcie nowe ciało młode,
Bowiem Pan nie dopuści bym pozostał pyłem.
Jeśli prostym uśmiechem można wzniecić radość,
Jeżeli dobrym słowem można dźwignąć kogo,
To jak będzie na nowej świętej ziemi błogo
Kiedy Stwórca uczyni swemu słowu zadość.
Jeśli w drobne uczynki jest wielkość wpisana,
Jeżeli choć zepsuty człek świętym być może,
To jak znaczne być muszą zamierzenia boże,
Gdy staniemy się wreszcie podobni do Pana.
Sam siebie nie rozpoznam, obdarzony ciałem,
Niepodobnym niczemu co stąpa po ziemi.
Pożegnam się na zawsze z obawami wszemi
Bo ukaże się wreszcie kim zawsze być miałem.
Więc kiedy mnie położą w kołyskę dębową,
Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze,
Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze,
I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową.