Gdy z sił opadam
I dość już mam
Gdy sensu braknie
I śmierci czuję woń
W jej oczy spoglądam
Jak siostrę pozdrawiam
Stęsknione wołanie
Jak krzyk kieruję doń
Do głębi, do głębi
W pierwotny stan chcę
Gdzie wieczność i błogość
Jak ołów i proch
Od trwogi i męki
Wybawią mnie
Stój!
Nie stanę.
Zatrzymaj się!
Nie.
Tej walki bezwiednej
I nie-zrozumianej
Jak Werter złamany
Położę dziś kres
I ślubuję Ci
Miłość, wierność
I uczciwość małżeńską
Oraz, że Cię nie opuszczę
Aż do śmierci
Teraz płynę przez bezkres.
Pokój mej duszy.
Chciałem uczyć innych.
To los mnie nauczył.