Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'erotyk' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Dochodzę do wniosku, że Potrzebuję miłości, to kiełkuje We mnie od lat i czuję, że Pierwszy listek wypełza już, Przez gardło, na światło dzienne. Dochodzę do wniosku, że Zakochałem się i jest ona moim pierwszym listkiem. Nietuzinkowa, czarująca; kobieta, Z dziecięcą twarzą, blond włosami opadającymi na jej suche ciało. Jej dotyk sprawia, że zmysłami odchodzę. Dochodzę do wniosku, że Uzależniłem się od jej dotyku Pewnego, zaspokajającego moje potrzeby, Kojącego moją zbolałą duszę. Dochodzę do wniosku, Pragnienia Na tyle wyjątkowego, abym nigdy już tego nie powtórzył. Urokliwa, niewinna, jasnowłosa Zaczyna tańczyć Gdy ja wpatrzony, leżę, Przywiązany na madejowym łożu. Dobiera się do mnie, Majestatycznie zaczyna pieścić językiem Moje całe ciało, Począwszy od lewego ucha. Robi to z niezwykłą przyjemnością, Pieszcząc stopami moje przyrodzenie, Dochodzę. Językiem schodzi coraz niżej, Kończywszy na moich stopach, Dokładnie muska moje palce. Łożę zaczyna się rozciągać, Powoli, stopniowo. Ona z całych sił próbuję wyrwać zębami moje paznokcie, Schodzą Bez problemu, oporu. Moja erekcja jest nie do opisania. Dochodzę dwa razy, Płaczę. Piękny ból. Nie do opisania. Łóżko zakrwawione do kolan. Moja anielska sprawczyni się uśmiecha, Widzę na jej policzkach łzy. Mam nadzieję, że szczęścia. Błagam o podcięcie sutków, Dzięki temu czuję, Osiągnę błogi szczyt. Ona bierze w swe delikatne jak jedwab dłonie Skalpel, Tępy. Powoli przykłada do mojego nabrzmiałego sutka, Z największą precyzją nacina milimetr po milimetrze Delektując się przy tym krzykiem, bólem. Dochodzę kolejny raz. Ból nie miał już skali. Odczuwam tylko przyjemność. W jej oczach widzę spokój. Rozcina mi z precyzją chirurga w pół moje przyrodzenie. Cała jest we krwi, Nie mogę patrzeć jak się biedna pobrudziła. Wbija mi zakrzywione gwoździe w oczy I zaciąga w swoją stronę By ostry zakrzywiony początek wbił mi się w oczodół. Moja dama schodzi ze mnie. Łóżko rozrywa moją każdą kończynę. Uśmiecham się. Kładzie mi list przy sercu, Zawartości jego się już nigdy nie dowiem. Dochodzę do wniosku, że To już koniec, A to wszystko w jedną noc. Odchodzę.
  2. Somalija

    ***

    nigdy tak nie kochałam dziko jakby przed wiekami trzeba umieć marzyć błądzi w moich oczach niskie listopadowe światło wywołujesz coś podobnego do snu mieszają się błękity dookoła naszych źrenic pas ziemi niczyjej nie wysyłaj mnie płonącym statkiem jesteś na i pod skórą zarodek wrzenia dotykaj podnosi się tętnica promieniowania sutki twardnieją pod językiem ciało woda migotliwa twoje
  3. Somalija

    ***

    północ tęsknoty na niebie krwawią przygryzane usta kształt pomieszczenia wydaje się znajomy patrzę w okno alkoholiczne nic nie widzę współzmysłowy mi jesteś uwięził nas przedludzki język ciał czerwone minerały piersi w koszyczkach dłoni jestem splecione światło słońca i księżyca przepojona czuję opierasz usta o moje na policzkach zakwita różowy sad dotykasz palce rozsuwają uda kocham cię w dychotomii miłości najcięższe zmaganie
  4. Somalija

    jesiennie

    czas podziemnego wzrostu i aktów w ciepłym runie delikatne niteczki grzybni pleśnie szukają się po cichu po omacku niepohamowanie gałęzie rąk konary ud uwielbiam gdy mnie rozpierasz czujna antybioza niezawodny geotropizm i pojawia się istota nie roślinna nie zwierzęca magiczna w paprocianej katedrze głucho pękają spody chitynowych kapeluszy pośród mchu nigdy nie bywam sama inkluz powietrza z przedludzkiego świata udaję dorosłość przyłapałeś mnie znów byłam w lesie pomarzyć tylko tak płoszę niechciane myśli ostrząc narzędzia życia
  5. Somalija

    ***

    tylko tobą wywołuję rzeczywistość snu skupiona wola i spokojny oddech przy odrzwiach zostawione miecze tkanek moja posada to zaostrzony pal bicz czasu oczy oprawia w strach paracetamol nie prostuje twarzy na poziomie słów w porządku jak u wszystkich nieuleczalna kawa cena życia nigdy nie była uczciwa z niechcianych miejsc stawiam stopy na Ziemi sprzed milionów lat blaski rozrszerzonych źrenic i wilgotnej skóry wybudzam się promienna maleńkim piersiom ciążą sutki znów dotykałeś je w myślach śniąc mnie całą noc reszta bez ciebie nic
  6. Somalija

    ***

    lubię to co w głowie zieleń łodyżek listków kości jaskiniowych niedźwiedzi ty we mnie ja na tobie jesteś najbliższy mamy wspólne biodra ciepłotę i jedno serce o tobie wszystko muszę jednak zapomnieć zimowa noc prędka czarne pióra i suszony kwiat paproci na pniu piorun orgazmu jeszcze drży w nerwach ud życie do gardła podnosi śmiech z łzami miesza ekstaza pozwól duszy zwiniętej w kłębek zasnąć na skórze
  7. Somalija

    nic

    przedarłeś się bezczelnie neuronami wprost do krwi informacja biegnie rdzeniem nie bez znaczenia omija mózg przegrzane synapsy zagotowana w sobie rozszczelniona zwrotnie sprzężona dni śnię półorgazmem nie domykam powiek zapachu nie zmywam nie odraczaj mnie nie odkładaj jeszcze nigdy tak nie tęskniłam
  8. Somalija

    nocą

    mostem ramion przebiegam drogowskazem pocałunków przywołana w mgnieniu opuszczam wymiar naelektryzowanym ciałem omdlewam dłońmi miłości z rozgrzanej skóry odczytuje nocy tajemnicę przylegam mocno twarde sutki spragnionym ustom podając męsko w splecieniu ciał zbierasz mnie przeistaczasz w kobietę cień zorzy jęknięć pieśń rozkoszy drżenie płynę z tobą w sobie płonąc
  9. Somalija

    czerń biel

    serce słowo rozpędza go w prawdziwą machinę wdowieństwo marzeń w kamień młyński u szyi ślad twoich energii wszędzie rozpina stanik dotyka językiem ud cerber zwyczajności ty ja w przeciwnych kolorach widać najwięcej zamilczaniem bronisz może nawet mnie bo nie do przecierpienia ta namiętność dziergam duszę na bieżąco same dziury bo snujesz wątek dłońmi po skórze
  10. Somalija

    wielokrotnie...

    granat namiętności rozdał nocy nieśmiałość zrzucił fartuch Filifionki i w ciemnościach pod powiekami gwiazdy rozedrgał przenicowana tysiącami pocałunków twoich pieszczot ozdobiona nabrzmiałymi sutkami skropiona złotą rosą płonę zaciska się pierścień pożądania tłumi myśli przyśpiesza oddech za szczytem nowy szczyt
  11. Somalija

    bezbronna

    zaczęło się w oczach turkus rozbił smętki niebieskiego miałam sukienkę w panterkę i opal na skórze przegubów wśród słów bywają różne twoje mnie uniosły stałam się żywa płonął bałwan z chrustu piję więcej niż połowę zamilczam parszywą walkę niekanonicznych dni kocham cię małe okienka światła kropelki ciepła czasem otchłań morza miłości między moimi twoje palce kwitną ustami gorące twarze rozkosz kąpieli zmysłów srebro złotych pieszczot bez ciebie jestem w stanie skrajnie krytycznym
  12. Somalija

    ***

    nie wystarczy nie bezmiar nieuporządkowania stanowi wszechład świata myślę o tobie widocznie przed i za świadomością czuję inaczej każdy twój odcień bardzo jestem zbliżona rzadko przebywam u siebie w układzie nerwowym w tobie zanurzona częściej a ty zgubiłeś mnie już dawno i ciężko dochować obyczajów arytmia rozerwała moją duszę zamówiony kamień u wezgłowia jej zadam będę czekać aż mi ciebie odda dotknij mnie dłoni sutków drżę przepowiednią orgazmów
  13. Dla mojego przyjaciela, który z całą nonszalancją stoi nad piękną przepaścią... To moja grzeszność. Chcesz obrócić ją dzisiejszej nocy w kurtuazje. Przewrotnie wolę rolę kurtyzany. Za Twój dotyk żądasz tak wiele. Naucz mnie prosić, tak jak tego pragniesz. Nie chcę być nieśmiała, bo prosić chcę stanowczo. A Ty bez pośpiechu z drwiną na policzku, nonszalancko stoisz, czekasz. Bym zaczęła błagać, prosić, wić się, w tych konwulsjach słów soczystych. Dotknij, ściśnij, zdejmij. I używam wciąż do woli, nowych zdań, formułek. Tak jak nakazujesz, bym jak mantrę powtarzała, że proszenie to istota, cel, mieszanka elektryzująca. Słowa wypowiadane jak kajdany zaciskają ciało udręczone. Eksploduję wciąż od doznań. Bo w proszeniu warsztat mój,dziś jest niezrównany. Wycieńczona jestem panie. I tak kurtuazja, grzeczność, wyszukanie. Rozpalają zmysły,idąc z nimi świetnie w parze.
  14. Somalija

    ***

    noc zmysłów nie odrywam oczu wdycham cię opuszkami odkrywam moc zmysłów długo czekam przekrwiona nie da rady przed hormony kup jej coś przy takim biuście najczęściej małe zwoje mózgowe wąski front i tak będzie łazić i narzekać nie lokowany na mężowskich obowiązkach mówisz pięknie wyglądasz sukienka nie ma ceny masz tylko prawa słodki przekonaj na ile
  15. Somalija

    puste kalorie

    pytanie jest proste ale rosnące polipy wielkich myśli biochemia ewolucja genetyka i inne heksagony nie dają odpowiedzi ścięłam życie pod kątem jak Euklides stożek odkrywając elipsę święty element wprowadzający trójwymiar w ludzkie umysły zaczęło się niewinnie uniesione piersi wypełniły koronkę stanika gryząc twoje ramiona liżąc zarost na szyi drżenia drżeń jestem swobodna bo nic nie chcę umieć zwijam język w rurkę to działa na wielu oglądam skrzydła ważki pod mikroskopem przeważnie tęsknię druga połówka na kolejny czas czasem połówka by zapomnieć
  16. pod ciepłem twojego wzroku wycinałam żyletką krtani każdy dźwięk rdzę żwir bez trudu opierałam o mur przepony pierwszy drugi głos w światłach koncertów nigdy nie słyszę nie widzę po wdechu wiem nie zdążysz wejść czuję jak odpuszczasz w drugiej zwrotce bijesz na gardło byle jak zbierając siłę na refren wejście nad gitarowe basy w lirycznym odpływie głosem bez dotyku robiłeś ze mną wszystko śpiewałam skąpana tobą tylko dla ciebie
  17. Somalija

    ***

    jestem pijana tobą już popełniłam ten błąd razem z palcami kroję chleb tu i tam rosną wielkie kwiaty rozjeżdża się krajobraz nogi mokradła śpiewająca głowa tak łatwo wyskakuję z siebie żeby tylko czuć ciepło ust zapach ciał mam tysiące powodów do nienawiści ale gdy zostawiasz ślady języka na mojej skórze nic nie potrafię rozbudzona śnię ciebie mnie ciebie we mnie
  18. Somalija

    ***

    zbliżeniami roznieconą tającą lepką mrozi noc samotna niebieski szary brązowy pod powiekami rozlane ekstazą Oslo kawa na Bygdøy ze śniadaniem u ciebie nikt tak długo mnie nie trzymał w tak niestabilnym środowisku hormonalnym żywiczny nagi splot palców ud nie odmawiałeś niczego płonęły łuną rozgrzaną białe noce wśród drżenia krople snu by tylko przykleić gorącą twarz wypełnić tobą falujący brzuch uciekające spod stóp jaszczurki dni zrywały ze mnie skórę oddaliły szepty kocham cię
  19. Nie rozkładam płatków róży powitaniem słońca; nektaru spróbuje od razu - jezykiem smakować gorący promień z kwiatostanu, a gdzie ciepło? pyta biała róża, i zarazem rzekła w odpowiedzi: Bądź zazdrosne! Na sztuczne się przerzuciłam, i zróżowiałam! Dopiero teraz, pa
  20. Somalija

    ***

    ciernista przez twoje międzyznaki popękane błonki skrzydeł senne ruchy roślin zawsze jesteś taki twardy w dłoniach ustach wszechpełnia pragnę szczerze całego ciebie ranisz dotykasz umieram na własnych oczach
  21. Mąż mój śpioch w gąszcz mi wlazł, płacz i zgrzyt - chuć jak śmierć. Brnij pod nóż, cóż on wart, chłop czy grzech, raj pół ćwierć. Seks się tli... wzmógł się puls, czy go żuć, włóż go wprzód? Zwis mu spsiał, co za dziad, gryzł by wciąż no i zgasł. Masz go wspiąć, o mur... groch, trza nim drgnąć - a tu klops. Aż sto dziołch chciej się wczuć, idź na tron chwyć do ust. Brał mnie wprost... weź go zgorsz, cichł na wskroś, krzyk... więc kończ! Grzązł bo stał, chęć czy miał? nie śmiał drwić - chwal mą rzyć. Jam nie Kloss, mów mi wprost, śmiech jak chrząszcz, wstręt go strząsł. Więc mnie chłoszcz, baw mój miąższ, głaszcz i bij - marsz na szczyt! "Gdy obserwuje się, jak nasze czasy pysznią się odkryciem seksu, można się dziwić, że ludzkość nie wymarła przed wiekami." - Jean Genet.
  22. Somalija

    ***

    myślę o tobie całym ciałem w strunach wszechświata wspomnienia starego prawa inna prędkość światła i zasady fizyki nieliczone w akta zwyczajnie nie było szkiełka i oka dałeś odwagę zbliżeń zbrodnię rozkoszy zbierasz się w neuronach sumą ukierunkowanych strumieni elektronów dla mózgu to zsyłka naprzemienna depresja ekstaza zająłeś mnie na sto lat żyję i umieram jednoczesnym oddechem dochodząc nawet w myślach
  23. Somalija

    ***

    nic nigdy nie będzie dobrze to zwykłe chujowe dziś odwieczne nieprawdy jak mielenie pędów ostu wracam spalona bo ślad tamtej iskry wytrąca ciężar kochania nadzy w niebo wspólnego oddechu ubrani żywa mapa rozkoszy wmawiam sny nienawidząc ze wszystkich stron
  24. iurgo

    Nieopierzone

    Z cyklu "Nieopierzone": https://jerzyjarek.blogspot.com/2022/05/nieopierzone.html m o d l i t w a I która jesteś który a niebo który błogosławiony błogosławionaś która i ty między błogosławion kobieto owoc oby twojego życia
  25. d40

    Taram, taram

    Taram, taram Kolacja na mieście. W końcu razem. Wreszcie. Świec nie było. Ale z Tobą. Było miło. Wspólnie spędzone chwile. Czy widziałem gwiazdy na niebie? Yyy, nie wiem. Patrzyłem tylko na Ciebie. Potem samochodem do domu. Mieliśmy film jakiś obejrzeć. Włączyliśmy cokolwiek. Cokolwiek, by razem dojrzeć. Dojrzeć do tej sytuacji, momentu. Patrząc w telewizora ekran. I na siebie. Wymieniając całusy. Spojrzenia. Oddech. Ten stan.... Taram taram, to wczorajsza noc. Szara kanapa i szary koc. Może była pierwsza, może północ. A pod kocem doznań moc...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...